fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Klangor Stawa Młyny

Do kin wchodzi właśnie film “Klangor”, które akcja rozgrywa się w Świnoujściu. Słowo klangor jest na pewno znane tym, którzy interesują się ptakami, bo jest to określenie charakterystycznego głosu, który wydają one podczas lotu. Zazwyczaj przypisane żurawiom, ale dotyczy także gęsi czy łabędzi.

Każde miejsce ma swój “klangor”. Charakterystyczny element, który przyciąga turystów, stanowi o miejscu i definiuje je. Czasami jest to sama atmosfera miejsca, czasami jest to historia lub legenda. Najprostszymi “klangorami” są jednak elementy wizualne – rzeczy, obiekty, architektura, zabytki itd. Skoro więc jesteśmy w Świnoujściu to każdy wie, że stojąca u wejścia do portu Stawa Młyny jest takim klangorem tego miasta.

Do Świnoujścia jest jakieś 5,5 godzin jazdy. Wyjeżdżam popołudniu, by w nocy dojechać na miejsce, przespać się i na wschód (5.47) być już na plaży – po jedno zdjęcie. Od lat zamierzałem posiąść to jedno zdjęcie Stawy. Nigdy nie było okazji. A wiec trzeba było te okazje sprokurować. Dojeżdżam do przeprawy promowej Karsibór koło 23.00. Dla niezorientowanych, pamiętajcie – Świnoujście używa dwóch przepraw promowych – jedna, ta ogólna, nazywana dużą dla wszystkich (jest darmowa i pływa co 30 min całą dobę) i druga przeprawa tylko dla mieszkańców Świnoujścia, tam Was nie wpuszczą na prom z tablicami rejestracyjnymi z zewnątrz.

Jestem sam

Po chwili dojeżdża do mnie rozgrzany głośną muzyką mały czarny Nissan, którego szyby są tak zaparowane od środka, że nie mam pojęcia jak kierowca może w ogóle prowadzić. Leniwe otwierane okno świadczy o tym, że siłownik już wymaga wymiany.

Dobry wieczór Panu!
Młody głos wydobywający się z zalanej blond włosami kobiecej głowy przebija się przez muzykę. Ułamek sekundy i zdaje sobie sprawę, że to już jednak ten moment, gdy jestem panem, nie kolesiem, gościem, ale panem i żadne tam zabiegi stylizacyjne, barberry, fryzjery już tego nie zmienią, cóż… ale nadzieja jest zawsze. Nawet ładna buzia – przebiega mi przez głowę.

Czy orientuje się Pan jak zlikwidować zaparowane szyby?
To mnie dobija już całkowicie. Każda moneta wydana na młodzieżowy anturaż garderobiany wydaje się być zmarnowana. Przez uchyloną szybę proponuję włączyć klimatyzację. Z głębi samochodu dobiega rzęsisty śmiech niewidocznych zza mlecznych szyb kolejnych młodziaków.
A co to klimatyzacja w tym samochodzie…
Zaczynają się powoli wyłaniać się z tej małej zaparowanej ich oddechem auto-sauny. Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć… miałem nadzieję, że nie ma tam szóstego pasażera, bo chyba bym nie uwierzył.

Muzyka wylała się wraz z towarzystwem na cały las i po kanale niosła się aż na wyspę. Dwa auta, zbliżający się prom, 5-ro nastolatków i muzyka, której nie mam prawa znać. Tańczą. Na środku jezdni. Bez żadnych masek. Nie wyglądają na rodzinę. Pandemia made in Poland.

Płyniemy

Jest 23:46, a ja mam przed sobą jakieś 4-5 godzin w samochodzie na parkingu. Nie chce mi się. Jeszcze to cholerne “pan” sugerujące, że spanie w samochodzie już po prostu nie przystoi. Obdzwaniam pokoje gościnne i hotele. Po 6-ciu nieudanych próbach, w końcu odbiera zaspana recepcjonistka.

Tak, zapraszam, mamy wolne pokoje. Rozumiem, że pan w podróży służbowej, bo od 00:00 w sobotę mamy zamknięte na prywatne przyjazdy?
Nie jestem w podróży służbowej, ale pani wydaje się być niezrażona moim przyznaniem się do prywatnego wyjazdu. W recepcji wypełniam zwykły formularz meldunkowy i spać. Jestem jedynym gościem. Sformułowanie “mamy wolne pokoje” bardzo mi się spodobało.

4:30. Uparcie brzęczy telefon. Wstaję. Ciemno. Pakuje wszystko, bo chyba już nie wrócę na śniadanie. Docieram na plażę. Jest. Stoi. Największa atrakcja Świnoujścia zaraz po samym promie – znak sygnalizacyjny Stawa Młyny, przez miejscowych nazywana po prostu wiatrakiem. Do wschodu ponad 1,5 godziny. Spaceruje, jest ciepło. Ruch do portu w Szczecinie duży, statek przepływa zalewając pirs falami co pół godziny praktycznie.

Zdjęcie

Odczuwam braki sprzętowe, nie zabrałem długiego obiektywu. Moje ogniskowe kończą się dzisiaj na 35mm. Będzie bolało, bo ułożenie terenu jest raczej pod 70-200. Przed wyjazdem przeglądnąłem dotychczasowe zdjęcia wiatraka (zawsze tak robię), aby określić jak można się ustawić. Wschód słońca z boku, z prawej na godzinie 17 więc nie będzie kolorków za Stawą, nie ta pora roku. Zaczynam kombinować z filtrami, pozycjami. Słońce wyrywa się z uścisków linii horyzontu i szybko pnie się w górę.

Od plaży zaczynają się pojawiać pojedyncze sylwetki. Nawet na długich czasach ich cienie będą rejestrowały się na zdjęciu. I magle znowu muzyka… Tym razem klasyczny trójkąt. On w wieku 15-17 lat i dwie panny wpatrzone w młodego przewodnika stada, który z radiem zawieszonym na hulajnodze prowadzi swoje wybranki pod Stawę. Muzyka napier…

Tym razem zagrałem “Pana” bez wstępów… krótkie polecenie poparte drobnym wzmocnieniem literackim i muzyka zamiera. Oczywiście do czasu, jak tylko się oddalają, przewodnik stada postanawia udowodnić swoją odwagę i rozkręca ponownie muzykę na pustej nadal plaży. Zyskuje szacunek wybranek i ich klangor roześmiany słychać aż w Szwecji jak mniemam.

Staram się znaleźć kilka najlepszych do światła kadrów, wracam jednak uparcie do pierwszego wyszukanego jeszcze po ciemku – chyba najbardziej obstrzelanego, bo wprost z plaży. Naświetlam między 2 a 3 minuty. Typowy zestaw: Big Stopper od LEE (10 przysłon) oraz szara połówka 0.9 HD z twardym przejściem. Jest prawie monochromatycznie. Po obróbce i kilkunastu wersjach zawsze pozostaje pytanie, która jest najlepsza.

Myślę, że to nie było ostatnie podejście do Stawy Młyny. Szkoda tylko, że to tak cholernie daleko.

Stawa Młyny, Świnoujście [Canon 16-35/4, Lee Big Stopper, Lee 0.9 HD]
Stawa Młyny, Świnoujście [Canon 16-35/4, Lee Big Stopper, Lee 0.9 HD]

O znaku nawigacyjnym Stawa Młyny poczytacie na Wiki

2 komentarze

fotopropaganda blog o dobrej fotografii