Jaki rodzaj zdjęć wolicie?
Lubicie zdjęcia, z których wylewa się treść i są aż obrośnięte zawartością i każdy fragment kadru zawiera jakieś informacje, które możecie analizować i interpretować? Czy może preferujecie zdjęcia bardziej ascetyczne w formie, takie które bawią się formą i zachowują czystości i przestrzeń pomiędzy ramkami klatki z wielością pustych przestrzeni?
Ja mam z tym problem. Z jednej strony bardzo cenię sobie fotografów, którzy potrafią zawrzeć w jednym kadrze całą opowieść. Tak zbudować kompozycję i tak wypełnić kadr, by historia opowiadała się sama. By wzrok był prowadzony od mocnych punktów do brzegów kadru lub odwrotnie. Tacy spece od “mięska” potrafią czatować na kadry po kilak godzin i kombinować z różnymi ustawieniami kadru, przyczajać się w tłumie – jeśli to reportaż – czy też nawet aranżować pewne sytuacje.
Z drugiej strony, uwielbiam fotografię ascetyczną w wyrazie. Taką oszczędną do granic absurdu czasami – fotograficzny czarny kwadrat na białym tle Kazimierza Malewicz. Urzeka mnie wówczas fakt, że fotografia nie musi silić się na zapchanie każdego piksela, każdego sreberka jakąś informacją. Że takie zdjęcie potrafi być czytelne dla każdego, pomimo, że treść i merytoryka pozostają całkowicie z boku, niezauważalne. Nie ma ich po prostu…. a jednak są.
Nie chcę powiedzieć, że któreś podejście jest lepsze, bo to przede wszystkim zależy od rodzaju fotografii. Trudno spodziewać się, że reporter wojenny będzie fotografował abstrakcje w sytuacji, gdy obok niego giną ludzie, a on jest tam właśnie po to by to przekazać wizualnie. Ma wlać w kadr jak najwięcej informacji i treści, bo to jest esencją fotografii reportażowej. Nie zawsze oczywiście tak jest, bo często reportaż obejmuje także formy zbliżone do typologii, czy analizy wizualnej miejsc lub problemów. Wówczas w trakcie powstawania story, podczas układania reportażu zdjęcia ascetyczne fajnie uzupełniają zbyt gęstą narrację i zbyt tłuściutkie w treści kadry.
Czyli jak to zwykle bywa: nie za dużo soli, nie za dużo pieprzu. Cukier też w umiarze.
Dążę do tego, aby wyjść w końcu na finisz tych szkolnych rozważań i stwierdzić, że nie ma tutaj zwycięzców. Styl, który sobie wypracujecie może być mieszany, bo przecież nikt nie każe być Wam tłuściutkimi tylko lub tylko ascetycznymi. Ja ostatnio zauważyłem, że wraz z wiekiem dążę do ograniczenia treści w moich zdjęciach. Ktoś powie – bo nie masz nic do powiedzenia i łatwiej Ci pokazać puste morze lub ptaka na niebieskim niebie. Pewnie jest w tym wiele racji. Ale też staram się po prostu odnajdować przyjemność w fotografii kadrując rzeczy proste, oczywiste. Uspakaja mnie to. Jack widok pustej zatoki i łódki nań.