No i doczekaliśmy się czasów, w których powszechność fotografii doprowadziła nas do sytuacji, że w 40 mln kraju, o bogatej ponoć kulturze wizualnej, mamy tylko jeden ogólnopolski konkurs fotografii prasowej. Z tego, co słyszę, konkurs BZWBK się nie odbył i chyba się już nie odbędzie więc na polu walki z jakością fotografii prasowej w Polsce pozostał już tylko Grand Press Photo. Szkoda. Nic bowiem nie robi tak dobrze konkursom, jak możliwość porównania pracy dwóch różnych gremiów jury. To zawsze daje nam szersze spojrzenie, nie zawęża pola do oceny 5 czy 6 osób. W tym roku, jednak to wyłącznie 6 osób zadecydowało co jest lub co nie jest dobrą fotografią prasową w naszym kraju.
Skoro jesteśmy przy sprawach formalnych, to i ja w tym roku chciałbym trochę nietypowo zacząć, bo od kwestii formalnych właśnie. Po raz pierwszy od wielu lat zadałem sobie trud, by przeczytać od deski do deski regulamin konkursu GPP. No i z lekka się zdumiałem, bo to bardzo ogólny i mało precyzyjny dokument. Po pierwsze, regulamin nie zawiera żadnych definicji użytych w nim sformułowań, a to okazuje się być kluczowe przy wielu ogólnych zapisach. Już bowiem w pierwszym akapicie regulaminu Art. 1 mamy takie oto dość nieprecyzyjne sformułowanie (niespójne z dalszą częścią regulaminu – o tym za chwilę):
“Press (….) ogłasza Grand Press Photo 2018 – ogólnopolski konkurs fotografii prasowej, w którym oceniane będą zdjęcia zawodowych fotografów wykonane między 1 kwietnia 2017 roku a 31 marca 2018 roku – z zamiarem publikacji w prasie.
Kluczowy jest fragment “z zamiarem publikacji w prasie“. No cóż. W pierwszym odruchu wertuję regulamin w poszukiwaniu definicji słowa “prasa“. Nie znajduję. Czyli jako uczestnik nie mam pojęcia co oznacza w opinii organizatora słowo prasa. Jakie są granice? Potem, zaczytuję całą te frazę pogrubioną (z zamiarem publikacji) i zastanawiam się czy konieczny był taki wybieg prawny, by sugerować, że musiał istnieć imperatyw, zamiar po stronie autora, by wykonać zdjęcie “dla prasy”? I czy jego spełnienie naprawdę jest konieczne do wzięcia udziału w konkursie? Czy jeśli ktoś zrobił zdjęcie nie mając intencji druku/publikacji w prasie (nadal nie wiem co to “prasa”), to można taką fotografię odrzucić? Rozumiem, że przesłanie zdjęcia na konkurs, zdaniem jury, jest jednoznaczne z deklaracją autora, że wykonał je właśnie z zamiarem publikacji w prasie? Dla mnie, nie jest to aż tak oczywiste. Rozdzielam włos na czworo? Pewnie tak, ale wskazuję jedynie, że u nas zawsze musi być jakiś ból, nawet z najprostszymi zasadami; zawsze.
To jednak nie koniec, najlepsze przed nami. Oto, chcąc zgłębić zakres słowa “prasa” w AD 2018 roku, czytam regulamin dalej, by w końcu w Art. 9 zobaczyć taki oto zapis:
“Na konkurs mogą być zgłoszone zarówno zdjęcia pojedyncze, fotoreportaże i projekty opublikowane w prasie bądź Internecie, jak też te, które nie zostały jeszcze opublikowane – jednakże zostały wykonane z zamiarem publikacji.
Zaraz, moment. To w końcu jakie zdjęcia można przesłać? Do publikacji w prasie czy w prasie bądź Internecie? I czemu słowo “Internet” nie zostało użyte w Art 1. ? Czyli, jak rozumiem “prasa” to także “Internet”. Czy może chodzi o prasę internetową? I ponownie pada sakramentalne: zostały wykonane z zamiarem publikacji. Idąc dalej, spytałbym co to znaczy publikacja w Internecie? Czy wrzucenie fotek na Instagram to publikacja? A wrzucenie na wall na fb? Jeśli tak, to po jaką cholerę rozgraniczać prasę i Internet i po co w ogóle ten zapis o prasie?
Suma summarum dochodzimy do tego, że ten konkurs dotyczy wszystkich zdjęć, a nie tylko zdjęć prasowych. Każdy z nas publikuje w Internecie i zdjęcia robi “z zamiarem” wrzucenia tego w sieć. A przynajmniej 99.99% z nas tak robi. Czyli startować może każdy… ? Tutaj przychodzi nam w sukurs drugi akapit przywołanego Art. 1. Czy jednak na pewno w sukurs?
“Konkurs przeznaczony jest wyłącznie dla osób zajmujących się fotografią prasową i dokumentalną zawodowo, czyli dla fotoreporterów zatrudnionych w redakcjach mediów bądź w agencjach fotograficznych oraz dla freelancerów pracujących dla różnych redakcji lub agencji.
Czyli cały mój poprzedni wywód jest do wywalenia, bo poza tym, że musisz mieć intencje zrobienia zdjęcia do publikacji w prasie (cokolwiek organizator miał na myśli!), to musisz być zatrudniony w redakcji mediów lub być freelancerem pracującym dla redakcji i agencji (zwróćcie uwagę, że w drugiej części tego zdania już nie pada sformułowanie “redakcji mediów” ani “agencji fotograficznych“!). No więc, co robię… szukam definicji “freelancer“. Nie ma. Definicja “redakcji” – nie ma, “agencja” – nie ma. Czy redakcją jest mój prywatny blog iczek.pl ? Czy robiąc zdjęcia z intencją publikacji na iczek.pl , to ja mogę wziąć udział w konkursie jako freelancer pracujący sam dla swojej strony, czy też moje zdjęcia zostałyby odrzucone z powodów formalnych? Kłopot z tym wymogiem formalnym ma chyba i sam organizator, bo w podpisach zdjęć laureatów często brakuje jakiejkolwiek informacji gdzie autor pracuje jako fotograf lub z jaką to redakcją lub agencją współpracuje jako freelancer. Nie wspomnę o braku informacji o miejscu publikacji zdjęć lub miejscu gdzie “zamierzał publikować” :) I się układanka wywraca niestety. Ale zawsze jest opcja ratunkowa – kolektyw. To słowo wytrych… skrzyknie się 5 osób, zakładają kolektyw i już są freelancerami pracującymi dla “agencji”, “redakcji”.
Mam wrażenie, że regulamin usilnie chciał dobrze, ale wyszło średnio. Zdefiniowanie, kto jest fotoreporterem obecnie (w domyśle – kto robi zdjęcia prasowe), to rzecz w mojej ocenie niemożliwa. Sam fakt pracowania dla “jakiejś redakcji”, często dla swojego własnego miejsca w Internecie, nie oznacza wcale, że ten ktoś jest fotoreporterem prasowym i robi prasowe zdjęcia. Niestety, czasy nas przegoniły. Branżowe konkursy foto w dobie powszechnej dostępności fotografii, nie dają się tak łatwo zdefiniować. Kiedy były redakcje tylko drukujące prasę, to było proste. Kiedy były etaty, to było proste. Teraz nic nie jest proste. Zwłaszcza gdy chcemy zaszufladkować “swoich” w jakieś kategorie. Efektem tego jest fakt, że w szranki konkursowe stają fotografowie, którzy “zęby zjedli” na prasówkach, mają po 30 lat stażu i widzieli prawie wszystko, i oni mają za konkurentów amatorów dorywczo fotografujących na swoje potrzeby, ale za to online.
Absolutnie nie deprecjonuje tych drugich. Wręcz przeciwnie – często, gęsto okazuje się, że mają oni lepsze oko, gorszy sprzęt, a przede wszystkim… jeszcze pasję. Ta pozwala im “pracować” za darmo, dla siebie, dla satysfakcji. Czy to oznacza, że ich fotografia poprawia kondycję fotografii prasowej? Otóż nie, bo na moje oko, większość z fotografii w tej i poprzednich edycjach tego konkursu, nie spełnia wymogu fotografii prasowej, jak ja to rozumiem. Mieści się bowiem w szeroko pojętym nurcie fotografii artystycznej, kreacyjnej, twórczej – fotografii, która interpretuje zdarzenia, a nie je dokumentuje. Czyż fotografia prasowa nie ma mówić prawdy? Zastanej w danym momencie? Czy przesuwanie granicy między kreacją (również w postprodukcji) a fotografią faktu nie jest zgubne? Mam wrażenie, że jury po raz kolejny “dało się namówić” na interpretowanie fotografii prasowej tam, gdzie jej de facto już nie ma.
Dobra, tyle tytułem zbyt długiego intro, z którym większość i tak się nie zgodzi. Czas na fotografię.Nie uda mi się opisać wszystkich zdjęć. Oczywiście skupię się na tych, które jakoś utkwiły mi pod powiekami. Dodatkowo, pomimo uprzejmości organizatora, który dostarczył mi zdjęcia do umieszczenia na blogu, wolałem odsyłać Was do strony, gdzie możecie znaleźć opisy do fotografii – często bardzo ważne. Dlatego zachęcam, aby przeglądnąć galerię GPP samodzielnie. I tutaj mam drobną uwagę do organizatorów, dobrym zwyczajem jest umieszczać na wszystkich fotografiach Caption i Tytuł, bo potem przy kopiowaniu opisy się pięknie same zaczytują i stanowią wartość dla autora. Niestety, w wypadku zdjęć w galerii online, często brakuje tego elementu lub jest on robiony niekonsekwentnie. Szkoda, warto zwracać uwagę, że dla wielu autorów to istotny element promocji.
Grand Prix
Najważniejszą i fundamentalną dla konkursu fotografii prasowej kategorią jest kat. wydarzenie. Przecież w sumie, fotografia prasowa stąd bierze swój początek. Z zapisu stanu jakiegoś wydarzenia. Zrelacjonowania go w formie wizualnej. Takie też zdjęcie wygrało w tym roku Grand Press. Adam Lach dokumentował manifestację w obronie sądownictwa latem zeszłego roku. Wykonał czarno-białą fotografię kobiety z flagą narodową ponad tłumem uczestników w iście rewolucyjnej pozie. Wiem, że wymogiem recenzji i wyrażania swoich opinii jest uzasadnienie tychże. No jakoś trzeba opisać swoją ocenę, więc pozostaje mi jedynie napisać, że jest mi trudno nie zgodzić się z werdyktem jury. I to jest najłagodniejsza forma na jaką mnie stać oceny zdjęcia Adama Lacha. Jest ono dobre. Jest ono na czasie. Dotyczy wydarzeń istotnych dla społeczeństwa. Jest dynamiczne. Jest w moment. Jest też na nim światło, które przecież stanowi w ogóle o fotografii.
Tylko czy to jest najlepsze zdjęcie prasowej minionego roku? Czy to jest poziom najlepszy z możliwych? Czy to zdjęcie jest symbolem jakości i kondycji fotografii prasowej w Polsce? Czy pokazuje ono pomysłowość, zaangażowanie, wwiercenie się w temat fotoreportera?
Dla mnie te pytania nadal są otwarte w kontekście Grand Prix tegorocznego konkursu. Przywoływane na kilku portalach skojarzenia z obrazem Wolności wiodącej lud na barykady trochę jednak naciągane, ale faktycznie w warstwie kompozycji, Adam wpasował się w te kalkę malarską. Gdyby analizować wszystkie elementy, to ręce kobiety układają się po linii a drzewcem flagi przedłużając go i jeszcze bardziej stylizując postać na Wolność z obrazu. Zresztą, zabieg wyłuskania bohatera z tłumu na tle otaczającej go fali ludzkiej jest klasykiem klasyki. Oczywiście nadal pozostaje kwestia teorii i praktyki. No trzeba umieć to zrobić i jak widać niektórym się udaje. To jest rzetelny i dobry kawałek fotografii wydarzeniowej. Rzetelność i fachowość należy wszak nagradzać, szczególnie w czasach powierzchowności i bylejakości. Gratuluję więc autorowi.
Pozostałe zdjęcia pojedyncze.
Pierwsze miejsce w kat. Wydarzenia zajął porter kobiety wykonany przez Marcina Zaborowskiego. Ja nigdy nie rozumiałem takich decyzji jury. Nie rozumie czemu taka fotografia nagradzane jest jako dzieło pojedyncze, podczas gdy jego prawdziwa siła tkwi w grupie. Analogicznie do opisu tego zdjęcia (w grupie uchodźcy są bezpieczniejsi i jest lepiej), gdyby to był nagrodzony reportaż z tego miejsca, portret byłby świetnym elementem budującym narrację, tymczasem wyrzucenie tego zdjęcia na zewnątrz kontekstu czyni zeń kolejne zdjęcie płaczącej kobiety w stroju dla nas egzotycznym i poprzez to chyba bardziej interesującym członków jury. Portret jest emocjonalny, chwila jest złapana idealnie, kompozycja z tym małym elementem ciemnym w tle jest skadrowana idealnie, ale pierwsza nagroda w wydarzenia? Marcin to doświadczony fotograf i jego zdjęcia są naprawdę dobre. Eksploruje temat od wielu lat. Przejrzałem portfolio i dotychczasowe wystawy i mam wrażenie, że trochę krzywda się stała temu zdjęciu. Zgodnie z regulaminem, nad którym się już pastwiłem, reportaże nie mogły zawierać zdjęć zgłoszonych osobno jako pojedyncze. Zakładam więc, że autor zgłosił więcej zdjęć w serii, ale bez tego kluczowego. Ciekaw jestem całego materiału Marcina.
II miejsca w Wydarzenia to znowu Adam Lach. Zdjęcie z opaską ONR i te cienie i ten klimat sprawiają, że zapamiętuje się te fotografię na bardzo długo. Jest to świetne zdjęcie. Wypracowane, nawet jeśli przypadek i ułożenie cieni są kwestią przypadku i momentu. Na tym też przecież polega fotografia, na łucie szczęścia. Problem mam jedynie z kwestią formalną, bo opis zdjęcia jasno informuje, że zostało wykonane 1 sierpnia 2018 roku, a regulamin przewiduje zgłaszanie zdjęć między 1 kwietnia 2017 a 31 marca 2018 roku. Czemu więc to zdjęcie nie zostało odrzucone i jak w ogóle powstało, skoro mamy dopiero maj ?? To dopiero jest prasówka z przyszłości. Niech sobie organizator poprawi opis na stronie, bo wstyd lekko.
Pocałunek Beaty i Kaczora autorstwa Wojtka Grzędzińskiego to już chyba klasyk internetowy? Niezmiennie uważam, że takie zdjęcia należy traktować w kategorii zabawy ułamkami sekund, a nie dokumentacją. Nie zgłosiłbym takiego kadru do żadnego konkursu, bo to jest wyłącznie rejestracja momentu, który spotyka każdego z nas, jak oblizywanie się lub mruganie w milimetrowej przestrzeni czasu. Zdjęcie jest świetne jako ilustracja do jakiegoś z lekka satyrycznego materiału, ale nagradzanie takich zdjęć na poważnym konkursie, to już nie jestem w stanie zrozumieć. Wojtek – fajnie złapane, fajnie się pobawić tym można, ale to tylko przypadek. Wyglądasz tak samo jak całujesz…
Życie codzienne przyniosło pierwsza nagrodę dla Adama Tuchlińskiego z Newsweek. Dobre jest. Podglądackie takie, trochę zza winkla, ale miejscówka obłędna jak na te kategorię. Trafione, sprawne, cóż więcej napisać. Może tylko czepnę się, że ostatnio przeszkadza mi maniera chowania się za plecami bohaterów. Uważam, że skoro mamy odwagę „ukraść komuś zdjęcie”, to powinniśmy patrzeć w twarz „okradanemu”.
Za to druga nagroda wprowadza nas wielkimi krokami do strefy z napisem „street”. Szumu wokół tego całego street się zrobiło ostatnio dużo, bo każdy już to robi ponoć. Tutaj mamy corpo street, czyli rozmazany pierwszy plan, ułożone postacie w drugim planie, podomykane to ładnie z góry i z boków lampą i płytkami. I powiem Wam, ze to chyba jest cały ten street – musi być schemat pewien, musi być pewien sznyt z tymi rytmami na zdjęciu, streetowcy chyba to mają wdrukowane w obiektywy. Lampa, płytki, linia, granica, rozmycie, drugi plan, f:2 lub hiperfokalna i… pstryk. Cały street. Nie bierze mnie to zdjęcie. To nie jest fotografia prasowa w mojej ocenie. Na konkurs streetowy, których obecnie pełno jak najbardziej się nadaje, ale zgłaszanie tego na konkurs fotografii prasowej jakoś mnie nie przekonuje. Powiedzą niektórzy, że fotografia street w 100% wypełnia przestrzeń fotografii prasowej, czy na pewno? Ja niestety nie łącze absolutnie tych dwóch obszarów. Kreacja, dokumentacja, reportaż, street. Z tych czterech, to reportażowi najbliżej do prasowej fotografii. Potem dokument, potem street, a potem kreacja, ale to już drugi biegun.
No i już na tym etapie spotykamy fotografię, która nie powinna być nagrodzona w kategorii zgłoszenia, czyli III miejsce w życie codzienne, autorka Alicja Wróblewska. Odnalazłem jej stronę w sieci http://alicjawroblewska.com/work/dream-loft-life/ z tym konkursowym zdjęciem w serii Personal > Dream Loft Life. Nie widzę w tym projekcie elementów fotografii prasowej. To czysta kreacja. Nie spełnia wymogu prasowości. Pozowana stylistyka, światło raczej nie zastane (chociaż trudno mi wyrokować), no i kategoria! Mówimy o życiu codziennym, ja to rozumiem, że pokazujemy zdjęcia z prawdziwego świata. Nie pozowane. Nie stylizowane. Tymczasem przeglądnijcie cały ten projekt. Chętnie posłuchałbym uzasadnienia jury dla tej nagrody. Nie rozumiem jej.
Ludzie
Zacznę od drugiej nagrody dla ziomala Dominika Wernera, z którym mamy całkowicie odrębne zdania o fotografii, jak to wynika z naszych rozmów online. Zaraz po ukazaniu się tego zdjęcia napisałem w komentarzu na profilu Dominika, że to zdjęcie ideał. Nawiązując do okoliczności wizyty Tuska, całej atmosfery, to złapał autor pewien fragment rzeczywistości, który poszerzył moment wykonywania zdjęć o całą nieopisaną symbolikę i przestrzeń. Te żurawie, ta symbolika miejsca, wolności, zapatrzenie. No coś naprawdę trafiającego w punkt. To jest fotografia prasowa. Kolejka SKM, która dla gdańszczan, w tym dla mnie jest symbolem wielu wydarzeń, wszystko złożyło mu się w całość. Słuszna nagroda. Mam jedną wątpliwość… w składzie jury były osoby spoza Polski. Mam wrażenie, że dla nich ta fotografia nic nie mówi. Oni nie mają szans poczuć jej mocy. Opis staje się niezbędny, a i tak nie zrozumie tego nikt spoza Polski.
Robimy krok wstecz do I miejsca i oglądamy zdjęcie Konstancji Nowiny Konopki z Iranu. Z teherańskiego autobusu. Kontekst kulturowy znowu buduje nam relację w kadrze. Gdyby nie odniesienie społeczne, fotografia wylądowałaby na półce z kadrami miejskimi. Jednak w fotografii reportażowej kontekst jest istotny. Opis jest uzupełnieniem. Symboliczne, fajne. I przedstawia prawdziwe życie ludzi. Nie stylizowane.
Sport
Proszę o wybaczenie wszystkich czytających, ale nie jestem w stanie niczego dobrego napisać o tej kategorii. Wybaczcie. Od lat obserwuję słabą kondycję zdjęć sportowych w Polsce. Jeśli to mają być najlepsze zdjęcia sportowe, to nie chcę ich komentować.
Może jestem niesprawiedliwy dla autorów, ale nie umiem znaleźć niczego doskonałego, wartego nagrody najlepszego zdjęcia sportowego w Polsce w minionym roku. Okazuje się, że coraz szybszy sprzęt wcale nie gwarantuje dobrych zdjęć sportowych. Zresztą sami oceńcie na stronie GPP.
Środowisko
I tutaj ziomal nie ustrzeże się spadających kłód. Otóż, pragnę przy okazji nagrodzonego w tej kategorii pierwszą nagrodą zdjęcia Dominika Wernera oznajmić, że nie uznaję za konkursową żadnej fotografii wykonanej z drona. To nie jest dla mnie fotografia, która powinna być klasyfikowana w jakimkolwiek konkursie fotograficznym, gdyż w mojej opinii sama techniczna możliwość wykonywania zdjęć poza fotografem nie jest wystarczająca by uznać takie zdjęcie za wykonane przez człowieka. Wiem, fanatyzm. Ale cóż. Gdyby bowiem szedł dalej tą drogą, to dojdę szybko do nagradzania fotografii z kamer przemysłowych (w końcu są operatorzy takich kamer), a jeszcze dalej kiedyś ktoś nagrodzi zdjęcie wykonane fotoradarem. Uważam, że jest tyle możliwości samodzielnego wzniesienia się w powietrze za pomocą balonów, samolotów, śmigłowców czy wiatrakowców, które nadal dają pełną i samodzielną kontrolę fotografa nad zdjęciem, że używanie dronów zostawiam wyłącznie ku własnej uciesze lub uciesze odbiorców, ale nie do konkursów. U samego założenia fotografii reportażowej (prasowej) leży pewną interakcja między fotografem a wydarzeniem, fotografem a bohaterem. Tutaj nie ma o tym mowy. Jeśli już się organizator uprze przy dronach, to zróbmy osobną kategorię. Zresztą to samo zdanie mam w kwestii zdjęć z foto-pułapek, które często wygrywają w konkursach zdjęć dzikiej przyrody. To jest paranoja. Powinny być one zakazane na konkursach.
Inne zdjęcia w tej kategorii jakoś mnie nie przekonują. Nie ma tutaj żadnej perełki i na tym tle wybija się zdjęcie inne niż wszystkie, czyli II miejsce w tej kategorii Bartłomieja Jureckiego ze ślepiami misiów gdzieś w nocy. Mam tylko nadzieję, że to nie jest foto-pułapka :) Pozostałe prace kompletnie bez emocji. Wyczuciem i kunsztem popisał się także Adam Brzoza i zaprezentował dobre zdjęcie landscape, ale co ono ma wspólnego z fotografią prasową? Nie wiem. Zaczynam się gubić czym jest ten konkurs, bo mamy tutaj pomieszanie wszystkiego. Oj chyba jury się pogubiło.
Kultura i rozrywka
Mam wrażenie, że przez ostatnie lata tylko jeden fotograf w Polsce zajmuj się kulturą – Tomasz Lazar. Ja niezmiennie nie umiem zaklasyfikować jego zdjęć do nurtu fotografii prasowej. Pomimo usilnych starań odczytania jego fotografii jako dokumentu lub reportażu. Jeśli to jest nadal nowa fala zamknięta w stylistyce narzuconej przez Tomasza, to niestety nie trafia to do mnie całkowicie. A w kontekście fotografii prasowej już zupełnie. Widać jednak, że moje zdanie jest całkowicie odmienne od zdania wielu jury w różnych konkursach, bo nie przypominam sobie przez ostatnie 5 lat, abym nie widział Tomka wśród laureatów. Wręcz odwrotnie, ilość nagród zaczyna być imponująca. Będę trwał w swoim kołtuństwie i twierdził nadal, że Tomasz Lazar nie uprawia fotografii prasowej, ale kreacyjną. W stylistyce mocnych kontrastów, wyłapywaniu detali, gubieniu się w formie przestrzennej, duplikowaniu kompozycji itd., itp. Te wszystkie zabiegi techniczno-stylistyczne osadzają Tomasza w innych rejonach niż prasa. Autor dostał też drugą nagrodę w reportażach. Zdjęcia utrzymane w podobnej stylistyce.
Jedna rzecz jest ważna. Pośród trzech nagrodzonych prac w kat. Kultura i rozrywka, zdjęcia Tomasza są o trzy jakościowe poziomy wyżej niż pozostałe dwa nagrodzone (II i III miejsce). I to chyba jest odpowiedź na pytanie moje własne, czemu jest nagradzany. Po prostu nie ma konkurencji, a może zmanierowane klasyką jury chce wpuszczać takie eksperymenty twierdząc, że to jest ożywcze? Nie wiem. Dla mnie to jest poza granicą prasowej wypowiedzi reporterskiej.
Portret
No! Nie wiem czemu, ale lubię te kategorię ? I od razu przechodząc do rzeczy, odwróciłbym kolejność nagród plus zamienił kategorię w jednym wypadku. Zdjęcie Renaty Dąbrowskiej (III miejsce) przewinęło mi się jakiś czas temu w lokalnej prasie chyba i pomyślałem sobie wówczas, że jeszcze udało się jej wepchnąć z tym pomysłem w tak już mocno eksplorowaną miejscówkę jaką jest Teatr Szekspirowski w Gdańsku. Tam portrety robił już chyba każdy. A jednak, udało się coś jeszcze odkryć. To zdjęcie powinno wygrać te kategorię. Niestety, nie jest ono tak na czasie jak protesty w Polsce więc wygrały protesty. Portret Michała Korty (I miejsce) jest dobrym zdjęciem, ale brakuje mi kontekstu, który od razu odnajduję w zdjęciu Dąbrowskiej. To dwa różne style portretowe i trudno je zestawić, ale w kontekście prasowego portretu ilustrującego artykuł, a tak odbieram rolę portretu prasowego, zdjęcie Renaty po prostu jest osadzone w kontekście. I nie chodzi wyłącznie o fakt, ze Limon jest dyrektorem teatru, po prostu mamy przestrzeń znaczeń, ważną dla czytelnika. Tymczasem zwycięski portret w tej kategorii mógłby spokojnie robić za reklamę. Reklamę maści lub kremu.
Oczywiście trafia we mnie jak kulą, zdjęcie Mariusza Śmiejka. Stylistyka, spojrzenie, moc czarno-białego podania. Wszystko to sprawia, ze lubię takie portrety. Mariusz to dobry fotograf, na jego stronie https://www.mariuszsmiejek.com/ zobaczycie wiele materiałów dogłębnie spenetrowanych. Świadoma fotografia, to lubię.
Fotoreportaże
Fotoreportaże zdominował Michał Dyjuk z agencji Forum. No i tutaj trudno coś mówić. Zawodowe podejście, pełna profeska. Dokumenty reporterskie, które powinny powstawać i dzięki Michałowi je oglądamy w dobrej jakości. I nagroda za zamieszki na szczycie G20 i II miejsce za reportaż z Bangladeszu. To taka fotografia, która pokazuje nam Świat i otwiera oczy. Warto i trzeba ją oglądać i powinna być nagradzana. Brawo.
W kategorii Fotoreportaż znalazł się materiał, który jak rozumiem został tutaj głoszony, bo autor chciał utrzymać spójność swojego materiału. Mowa tutaj o świetnych portretach górali Bartłomieja Jureckiego, które już kiedyś chwaliłem na fejsie. Rozumiem, ze gdyby wybrał jedno zdjęcie do pojedynczych portretów, całość straciła by na mocy. Powtórzę więc tylko, że jest to kawałek fascynującego studium osobowości, twarzy, charakterów góralskich i wykonane wszystko ze smakiem, bez tandety tak często towarzyszącej zdjęciom „regionalnych przebierańców”. Tutaj tego nie czuję. Może dlatego, że skupiamy się kompozycją na twarzy i oczach. Świetna robota!
Z pozostałych materiałów reportażowych nie spodobało mi się nic więcej.
Ostatnia część konkursu to Projekty Dokumentalne.
Najfajniej ogląda mi się „Dobre życie” Pawła Piotrowskiego. Przeklikując się przez ten materiał, nie mogłem doczekać się co zobaczę w następnej odsłonie. Dobrze to ułożone, a zwyczajne podanie tego materiału, bez ulepszeń BW czy innych zabiegów post produkcji sprawia, że czuję realność tych sytuacji. Nikt nie naciąga mnie sztuczkami wizualnymi, po prostu dokumentuje stan rzeczywisty. I to jest świetne. Do tego materiału cofałem się kilka razy. Jego siła tkwi w prostocie. Przypomina mi się miejscowość Zwartowo w pomorskim, gdzie spędziłem wiele lat dzieciństwa i spotykałem się dokładnie z takimi scenami. Małej wioski, miejscowości, gdzie życie ma swój jakże inny od miejskiego rytm.
Drugim jest oczywiście „Igor: zespół kociego krzyku”. Tutaj chyba nie ma co mówić za wiele. Poświęcenie czasu i wejście w świat tak samego bohatera, jak i jego rodziny zawsze powinno wzbudzać szacunek za wykonaną pracę. W warstwie prezentacji miałbym kilka uwag. Kadrów jest za wiele, jakby fotograf (Dawid Stube) za wszelką cenę chciał pokazać nam każda minutę życia Igora. Dosłowność w wypadku tego typu tematów jest często zgubna. Epatowanie chorobą, wyglądem zawsze podbija wizualną stronę materiału (nie oszukujmy się), ale czasami doprowadza do pewnego rodzaju przesytu. Spojrzenie obiektywem mniej dosłowne otworzyły by dodatkowo ten materiał. Co nie zmienia faktu, że jest to dobre.
I to by było chyba na tyle… ale pewnie czekacie na ostatni akapit. Mianowicie, co ja bym nagrodził pośród wszystkich zdjęć finałowych. Oczywiście, że mam swój typ. Pewnie Was zaskoczę, ale niedopowiedzenia ukryte pod formą, kolorem, kompozycja, złapanym momentem są dla mnie istotniejsze często niż człowiek na fotografii. Dlatego ja jestem pod wrażeniem zdjęcia Jędrzeja Nowickiego z czarnego piątku. Te narodowe barwy zamykające rękę… fajnie to się zgrało. Zapadło mi to zdjęcie gdzieś głębiej. Pewnie dlatego, że przygniata mnie to co się dzieje w kraju. Symboliczne jak cholera. Czy bardziej wymowne niż nagrodzone Adama Lacha… dla mnie tak.
Jest tam jeszcze zdjęcie Adama Jędrysika, który zrobił kadr idealny. Poukładany, nie tak szalony jak zwycięska fota. Twarz robiąca zdjęcie nie jest tak wyeksponowana jak kobieta niosąca flagę, ale to jest też świetne ujęcie z tych ciężkich dla demokracji dni w Polsce. Chyba nawet bardziej czytelny, bo te morze policyjnych czapeczek w kontrze do bezbronnego obywatela… itd… fajne zdjęcie Adam.
Generalnie mogę się zgodzić. Poza reportażami w kategorii wydarzenia, przecież tam nie ma żadnej narracji, wszystko jest miałkie.
tak bardzo w punkt!
Rozebrałeś regulamin na czynniki pierwsze i słusznie, bo porządek być powinien. Ale z drugiej strony takie postawienie sprawy, jakie jest obecnie, czyli w typowy dla naszej “kultury” funkcjonowania sposób, pozostawia kilka pootwieranych furtek, przez które mogą przecisnąć się ciekawe osoby i zostać może nawet zauważone. Na konkurs, oczywiście szkoda, że obecnie jedyny, wysłano 5 tys. zdjęć. Gdyby furtek i dziur w płocie nie było, może byłoby ich 500. Przygotowanie zdjęć na ten konkurs to coroczny proces podsumowania tego co się zrobiło w ciągu roku i jest wartością samą w sobie niezależnie od wyniku. Dlatego nie odbierałbym pochopnie wielkiej grupie różnego rodzaju pasjonatów fotografii tej możliwości uczestnictwa w konkursie. Więc jak ma być kiedyś “lepiej” czy też logiczniej, to już niech będzie tak jak jest ;). Z większością Twoich pozostałych uwag się zgadzam. Pozdrowienia!
Broniłbym jednak zdjęć z drona. Kadr i moment to jednak świadoma decyzja fotografa. To tylko ‘przedłużenie ręki’. Ot, taki bardziej zaawansowany selfie-stick.
No wlasnie ja nie cierpie selfiestick :) Zwróć tez uwage, ze ja nie napisalem nic o samym zdjeciu. Uwazam, ze jest dobre w warstwie obrazu. Po prostu upieram sie, ze to nie jest fotografia prasowa.
Skoro już mowa o regulaminie to jak należy rozumieć słowo “ogólnopolski”?
Ja też, tak jak Michał, jestem skłonny bronić zdjęć z drona. Może tylko porównanie do selfie jest lekko niefortunne, dla niektórych drażniące.
W ogóle od wielu lat dziwi mnie takie samoograniczanie się fotografów i ich skłonność do definiowania i szufladkowania wszystkiego. Ile ja już tego przeżyłem? Czy fotografia cyfrowa to jeszcze fotografia? Czy efektem obrobki komputerowej jest fotografia czy grafika? A HDR, kompletna zgroza, fałszowanie rzeczywistości. Zamiast przyjemności same zgryzoty :)
Tylko idąc dalej tym śladem możemy dojść do wniosku, że można się przyczepić do absolutnie każdej fotografii. Nikt nie jest prawdziwym autorem własnych zdjęć. W każdym aparacie jest tak potężna obróbka komputerowa, że w praktyce autorem jest japoński programista :) Nawet RAW nie jest całkowicie od tego wolny. A zdjęcia na długim czasie to niby co? Czy fotograf cały czas je kontroluje? Guzik prawda. Fotograf włącza i czeka, a w tzw. międzyczasie dzieją się różne rzeczy.
No więc tak całkiem serio to zupełnie nie wiem po co się tak zadręczać. Ja jestem człowiekiem absolutnie technicznym od automatyki przemysłowej i cieszą mnie różne nowe i atrakcyjne możliwości.
Ale w sumie to sytuacja jest chyba zupełnie normalna. Od samego początku fotografii byli tacy co się martwili i mieli wątpliwości i tacy co entuzjastycznie podchodzili do wszelkich nowinek. Wykorzystywali każdą możliwość żeby “oszukać”. Cięli, sklejali, dorysowywali, teraz by mieli dopiero życie. Takie gigantyczne możliwości. Fotografia to Sztuka, zjawisko wymykające się wszelkim definicjom. Nie wiem czy jest sens robić z niej “dokumentację techniczną rakiety”?
A tych różnych stresów związanych z selfie też zupełnie nie mogę pojąć. Przecież to nie jest fotografia tylko zabawa. Rejestrator obrazu jest tylko podobny.
Czy np. artysta malarz stresuje się z tego powodu, że ktoś maluje ławkę? Też ma pędzel i farbę, więc malarz. Konkurent :)