fotopropaganda blog o dobrej fotografii

BZWBK 2017 – Gordon Parks bez nagrody!

Tuż przed wczorajszą, wieczorną burzą w Warszawie wchodzę drewnianymi automatycznymi drzwiami do Zachęty. Długo rozglądam się w prawo, w lewo za napisem kasy i dopiero po chwili rozumiem, że ten wygibas jednym z łuków to logo kas w dwóch językach. No cóż. Sztuka panie!

Gordon Parks

Oczywiście to on przyciągnął mnie do Warszawy. Oglądam te wystawę na kolanach. Jestem przerażony swoim dyletanctwem i małością fotografii otaczając mnie obecnie w Internecie. Te zdjęcia, to obowiązek każdego fotografującego, a już zwłaszcza tych, którzy twierdzą, że potrafią robić zdjęcia. Ja nie potrafię i Gordon Parks boleśnie mi to udowadnia. Bardzo boleśnie.
Chciałbym w tym miejscu od razu podsumować wystawę Parksa w kontekście drugiej części wpisu o tegorocznym BZWBK. Otóż, przeglądając wyniki pracy jury, konstatuję ich decyzję tak oto:

Gordon Parks nie otrzymałby żadnej nagrody, a nawet wyróżnienia na konkursie BZWBK 2017!
Jury nawet by o nim nie wspomniało.

BZWBK 2017

Konkurs fotografii prasowej. Czym więc, w oczach tegorocznego jury, jest fotografia prasowa? Po chwili stwierdzam, że łatwiej mi jest napisać czym nie jest fotografia prasowa. Na pewno nie jest reportażem. Pomimo, że wszystkie kategorie główne mają podział na zdjęcia pojedyncze i fotoreportaże właśnie, ja nie potrafię dostrzec tam praktycznie ani jednego materiału, który wypełniałby moje pojęcie takiego gatunku. W zderzeniu z fotografiami Parksa, oglądanie wyników konkursu było męczarnią. Przykre.
Nie będę omawiał całości materiału. Nie ma tyle samozaparcia. Skupię się na kilku wybranych, które pokazują niechlubną regułę braku umiejętności fotoreportażu i wspomnę kilka miłych wyjątków.

Portret

Chcę zacząć od czegoś przyjemnego i tak jak już zajawiłem na profilu na fb, portrety pojedyncze są świetne. Naprawdę dobre portrety prasowe ilustracyjne. Zdjęcie zwycięskie Darka Golika przedstawiające Tomasza Kalitę mnie rozwaliło. Proste aż zęby bolą, a ma w sobie wszytko co mieć powinno plus to, co sprawia, że jest to portret doskonały. Zarówno drugie i trzecie miejsce są dobrymi portretami i cieszę się, że trwa dobra passa fotografów czujących te strefy prasowe. Fotoreportaż w kat. Portret powinien nazywać się raczej „seria”, bo nie rozumiem co niby jest reportażem w serii Tomasza Lazara, którą oceniam jako raczej ciągłe poszukiwanie formuły dla swoich galopujących pomysłów. Nie kupuje ostatnio tego, co robi Tomasz. Kompletnie trwa w jakiejś pogoni za odnalezieniem swojej fotograficznej drogi .Dla mnie, znalazł się w ślepej uliczce.

Wydarzenia

W sumie, najważniejsza kategoria dla takiego konkursu. Podoba mi się to zdjęcie pojedyncze Przemka Wierzchowskiego. Dosadne, mięsiste, oddające klimat wydarzenia i emocje. Zasłużona pierwsza nagroda, bo to kawał rzetelnej roboty z wyczuciem i nie pod publiczkę. Naprawdę czuję, że tam jestem, a wydarzenie ociera się o mnie. To sztuka. Przyznam, że Gordon nie powstydziłby się takiego strzału. Drugie miejsce dla Łukasza Głowali zasłużone, takie sytuacyjne fotografie robi się raz w życiu. Jedni napiszą – fuks, inni – doświadczenie i wyczucie. W obu przypadkach, to cechy ważne dla reportera. Mnie, na tej fotografii, najbardziej robi nie sam fakt ocierania łzy przez Lecha Wałęsę, ale te dwie spuszczone głowy domykające kadr. Moment idealny. Trzecie miejsce to już nie ten wymiar. Zupełnie nie wiem co tutaj nagradzać?

Fotoreportaż, który nie jest fotoreportażem.

Szymon Barylski zgarnął Grand Prix konkursu oraz pierwsze miejsce w tej kategorii. No i przyznam Wam, że ja nie dostrzegam tutaj nawet krztyny fotoreportażu. Nie wiem co dzieje się z tymi wszystkimi freelancerami (teraz każdy to freelancer), ale gdzie podziała się edycja zdjęć? Gdzie jest jakaś myśl przewodnia tych niby-reportaży? Gdzie jest opowieść? Gdzie jest story? W marketingu, od lat, króluje pojecie storytellingu. Można się z tego śmiać, można psy wieszać na marketingowcach, ale zasada dla obu tych obszarów tworzenia jest taka sama. I nie ma znaczenia czy opowiadamy o psie z kulawą nogą, czy o uchodźcach, czy o zamordowanych sto lat temu ludziach. Metodologia i zasada tworzenia reportażu jest niezmienna. To musi być opowieść. Tymczasem, jak słusznie wyjął mi to z ust mój Partner Nieseksualny, ten konkurs absolutnie nie obejmuje żadnego reportażu. Fatalny dobór zdjęć, nieumiejętne prowadzenie narracji w tych „opowieściach” brak klasycznego zastosowania planów, przestrzeni. Przecież to są kanony, podstawy. Można nimi żonglować, ale tylko wtedy, gdy się je umie zastosować. Ten niby-reportaż jest zaprzeczeniem wszystkiego, co mógłbym się spodziewać od reportażu. I tutaj chce podkreślić, znowu wracając do Parksa:

Gordon Parks w jednym kadrze zawiera więcej cech reportażu, niż uczestnicy BZWBK w swoich seriach po 10 zdjęć.

Prawdziwe to i jakże przerażające. Smutne.
Odnoszę bowiem wrażenie, że nie jest ważne jak, ważne ile i co. Skoro już pojechałem do Iraku, skoro jestem na granicy i mam przed sobą tłum uciemiężonych ludzi, to w sumie zapominam, że jestem w pracy i ona, owa praca, ma swoje reguły. Że są zasady kompozycyjne i jako fotograf muszę cały czas mieć w głowie, że tworzę. Tworzę sztukę. Tworzę obraz. Tworzę reportaż. Tego tutaj po prostu nie ma!

Drugie miejsce dla Beaty Zawrzel. Jakby trochę lepiej, ale nadal niewiele to ma wspólnego z reportażem. To raczej rejestracja wydarzenia. Tyle.

No i Wojtek Grzędziński. No i mam problem, bo cenię bardzo prace Wojtka. Może problemem jest fakt, że ja uczestniczyłem w spotkaniach z Papieżem JPII, byłem kilka razy na Europejskich Spotkaniach Młodych Taize w całej Europie. Materiał Wojtka nie oddaje tego, co ja pamiętam. I wiem dlaczego. Dlatego, że Wojtek był z boku. Ja czuję, że autor tych zdjęć nie jest zaangażowany w sytuacje i stara się jedynie wyłapać „fotograficzne smaczki”. A to jest cholerny błąd! Oczywiście, autor jest doświadczonym fotografem i wie, co sfotografować by „chwyciło”, niemniej w takich imprezach oddać trzeba pewnego ducha, stan, ulotną kwestie „po co oni tam są”. Nie mam wrażenia, by ten fotograficzny szkicownik (to dobre określenie tego materiału) z imprezy masowej wypełnił te przestrzeń emocjonalną. Szkoda. Szkoda, że Wojtek widział tylko to.

Życie codzienne

Druga najważniejsza kategoria. Marta Kotlarska pod pseudonimem Martushka Fromeast pokazuje kawałek dobrej roboty w fotoreportażu. Mamy tutaj zbudowaną opowieść. Coś mnie wiedzie, przyciąga. Fotografka potrafi wyczuć konieczność skondensowania całej opowieści w kilku kadrach i ładnie wypełnia obrazami układankę. Widać, czuć , że mamy do czynienia z pewnym przemyślanym projektem. Wyedytowanym w jakimś pomysłem i przetworzonym dla odbiorcy. Często z kompletnie innego kręgu kulturowego, co tylko utrudnia przekaz. Mimo to, fajnie. Podoba mi się. To najlepszy i chyba jedyny reportaż, który do mnie przemawia.

Maciej Moskwa. Ja mam wrażenie, że czasami przeszkadza fotografom zarówno ich zbyt powierzchownie-profesjonalne potraktowanie tematu (vide Grzędziński), jak i zbyt głębokie wchodzenie w relacje z bohaterami. Gdyby analizować pojedyncze kadry z materiału Macieja, pewnie wszystko da się obronić. Nie wiem czy edytował to sam, czy wraz z kolegami z Testigo, ale nie udało się w moim odczuciu zachować płynności i spójności w tym reportażu, który nim nie jest. Kadry są jakby z innej parafii każdy. Nawet w warstwie kolorystyki czy stylistyki nie pasują do siebie. Może to kwestia światła, trudnych warunków na tej szerokości? Nie wiem. Nie skleja się to w spójną opowieść. Ucieka mi i wymyka się to, co chce mi przekazać fotograf. Na samym końcu nie wiem gdzie mnie ma doprowadzić takie opowiadanie. Zostaję z totalnym niedosytem i niezrozumieniem. O czym do cholery są te zdjęcia? Czy łączy jest tylko krzyż, którego doszukuję się na każdym kadrze, ale nie ma ich wszędzie? Czy ruiny mają mnie przekonać?

No i Karolina Jonderko. Temat bajka. Na pierwszy rzut oka bardzo mi się podobało to, co przygotowała. Po dwóch dniach i po obejrzeniu Parksa w Zachęcie, wycofuje się rakiem. To jest nadal temat do zrobienia. Tak bym to podsumował. Czytam, że przy edycji pracowały znane nazwiska, może to błąd Karolino!? Może powinnaś zaufać sobie, bo ten materiał jest fatalnie ułożony. Czy taki był zamiar, że wszystkie prawie te osoby są tyłem do widza? Kryje się za tym jakaś myśl? Jaka? A może to kwestia ich decyzji? Ta zbitka fotografii luźnych nijak nie opowiada o tych ludziach. Z przykrością to stwierdzam, bo wierzę, że autorka włożyła w to całe serce. Czasami jednak poza sercem, warto zaufać rozumowi. Ułożenie trzech zdjęć pod rząd pokazujących puste szerokie plany z ludźmi sfotografowanymi od tyłu to nie błąd, to porażka. Tak nie wolno. Tak nie można robić. Rozsypał się ten materiał Karolinie i nagroda jest chyba bardziej za temat niż za warstwę obrazu jako takiego. Szkoda. Naprawdę wielka szkoda.

Sport

Tomasz Jodłowski i runmageddon na hałdzie. Trzecie miejsce za fotoreportaż. Widziałem ten materiał w wynikach śląskiego konkursu i już wówczas napisałem tekst, którego finalnie nie opublikowałem. I dobrze. Bo tym bardziej mogę podkreślić, że to nie jest reportaż. Z tej prostej przyczyny, że nie ma tutaj nic poza samym faktem ubabrania się uczestnika w błocie. Pomimo, że immanentną cechą tej zabawy jest brud, to ma wrażenie, że towarzyszą temu także inne emocje. Czemu ich tutaj nie ma? Czy zbitek portretów brudnych twarzy tworzy reportaż fotograficzny? Zapewniam, że nie. Najlepiej udowadnia to ponownie Gordon Parks, który w jednym zdjęciu z pokoju w Alabamie zawiera 10 razy więcej informacji o okolicznościach, o klimacie, o emocjach niż cały ten materiał razem wzięty. Bo nie chodzi w całej tej zabawie o powtórzenia. Nie można przelać czarki z tymi samymi kadrami w jednym materiale, i to po dwa, trzy razy. Jeśli dajemy grymas twarzy umazanej błotem w serii 8 kadrów, to nie możemy stosować tego taniego chwytu 3 razy. Po cholerę!? Obraża mnie to jako odbiorcę. W dodatku, raz bliżej ta twarz, a raz ciut dalej. Noż kurcze Tomek! Zrób fotę tej hałdy, pustej. Daj oddech. Ja z Gdańska, gdyby nie opis, to mógłbym to umiejscowi gdziekolwiek. Nawet pod moją klatką jest takie błoto po burzy. Gdzie tutaj jest ta hałda, gdzie kontekst. Nie ma.

Natura

Jakim cudem znalazł się tutaj materiał z „Flow” Tymona nie mam pojęcia? Bo on nie ma nic wspólnego z tą kategorią. Jeśli sam Tymon go tak opisał, to nie rozumiem, jeśli jury zmieniło kwalifikacje, to błąd. To zdecydowanie kategoria Życie codzienne dla mnie.

Pierwsze miejsce Tomasza Padły za jezioro. Jako miłośnik landscape powinienem być zadowolony. Swobodnie połączone super cienką (aż niewidoczną) nicią obrazy jeziora. Do mnie to nie przemawia zupełnie. No sorry, nie wiem co napisać… o czym to jest generalnie? O jeziorze? O katastrofie ekologicznej? O ludziach związanych z tym jeziorem? Nie, przepraszam. Nie łapię kompletnie przekazu. Gdyby chociaż urzekło mnie to samą formą. Może gdyby użyć wielkiego formatu, bo kadry aż się o to proszą i uzyskać dzięki temu plastykę większa… może.

Oczywiście, że dźwigi portu w Szczecinie mi robią. A komu nie? Takie fotografie zawsze coś wygrywają. Wiele ich już widziałem. Poprawna robota latających fotografów. Pierwsze miejsce w pojedynczych. Pozostałe bez historii.

Kultura

No tak. Nie podoba mi się żadne zdjęcie pojedyncze. Nie mogę się przekonać do momentu Renaty Dąbrowskiej z tego koncertu. Cóż w nim wyjątkowego? Aura matki boskiej w komórką? Eee jakoś naciągana to wyjątkowość tego ujęcia. No nie przekonam się. Drugie miejsce tym bardziej. Fotografia fotografujących obraz w muzeum… yyy dziękuję, postoję :)

Serie w tej kategorii to ponownie Tomek Lazar i ponownie odczuwam w tym fotografie niespokojnego ducha, który go zżera. Cóż to za materiał? O czym? Pusty w przekazie, cienki w obrazie. Piszę wprost, bo rozbijanie tego na drobne nie ma sensu. To jest po prostu słabe. Na siłę. W ocenie jury zasługuję na nagrodę. Cóż…

Joanna Mrówka. temat bajeczny. Taki porównywalny do perełki Jonderko. I też do ponownego przebadania. Diagnoza niby postawiona poprawnie, ale zastosowane środki lecznicze, zmierzające do stworzenia reportażu, niewystarczające. I ponownie jakieś nieuzasadnione obawy w tych fotografach drzemią, że jak wyjdą poza detal, poza szczegół to coś stracą. Nie ma tutaj ani jednego kadru, który mi, siedzącemu przez monitorem, pozwoli zrozumieć gdzie ja do cholery jestem? No gdzie? Gdzie to się dzieje, na ulicy? Ale jakiej? Tam jest tłum? Ale gdzie? Ja rozumiem, że szerokie plany są trudne, ale nie można budować reportażu w oparciu o zbliżenia i detale. Ludzie! Toż to prawie makro jest.

Kończę, bo i tak napisałem za dużo.

Moim problemem był czas, w jakim odwiedziłem wystawę z mistrzowskimi zdjęciami prasowymi. Przecież Gordon Parks to prasa przede wszystkim. I to w dodatku materiały reportażowe. I następnie zderzam się z wynikami, ponoć (!?) najlepszego konkursu fotografii prasowej w Polsce. I to zderzenie jest mniej więcej takie jak rozpędzonego Pendolino z przechodzącym powolnie przez tory pieszym. Masakra. Sieczka.

Powtórzę dobitnie, by wybrzmiało:

Gordon Parks w jednym kadrze zawiera więcej cech reportażu, niż uczestnicy BZWBK w swoich seriach po 10 zdjęć.

7 komentarzy

  • Dzięki, po lekturze przyszedł czas na skonfrontowanie Twoich słów z obrazami. Nie będę polemizował, bo mógłbym narazić się na dyletanctwo, ale napiszę o tych pracach z konkursu, które do mnie czymkolwiek przemawiają.
    Portrety, Tomek Lazar – jak dla mnie świetna seria z pogranicza konceptualizmu i surrealizmu. Forma mi się bardzo podoba, odpowiada zresztą niepokojącej treści. Jeśli ma Tomek w swoim galopie wychwytywać takie serie, dla mnie może swobodnie luzować cugle.
    Wydarzenia, zdjęcie pojedyncze – w zasadzie tylko I nagroda, świetna, trójwymiarowa, jak wyjęta z fabuły. Czyli można poczuć się “w środku”. Wydarzenia, fotoreportaż – tu zgadzam się, to nie są opowieści. Semantycznie mógłbym je określić jako tematyczne serie, ale to jeszcze nie fotoreportaż, forma się zgadza, treść niestety nie spaja się w jakiś najprostszy chociaż ciąg, np I miejsce – co tam robi nagle ostatni portret dziewczyny? II miejsce – mnóstwo emocji i dobrze łapane kadry, dobra prasowa robota, ale też ciężko tu o opowieść. III miejsce – nie rozumiem po co.
    Życie codzienne – tu rozwala mnie na łopatki I miejsce – Indie. Cudowna warstwa formalna, świetne kadry, chciałbym więcej zobaczyć tej opowieści.
    Sport – tu jedyne co się dla mnie broni to I miejsce w reportażu, ciekawie pokazany Ironman, jest to opowieść. II i III miejsce po prostu słabe. Pojedyncze zdjęcia przemilczę, to nie na ten konkurs.
    Natura – tu II miejsce w pojedynczych się wyróżnia, dobra fotografia. W reportażu I miejsce się broni, trafnie pokazany temat, mi warstwa obrazowa bardzo odpowiada. Ale to III miejsce przyciąga największą uwagę, Flow. Nie mnie oceniać kategorię, szczerze mówiąc to nieistotne dopóki można takie materiały oglądać i szkoda że nie znalazł się on na wyższym miejscu.
    Kultura – pojedyncze są, nic nie mówią. Reportaże jakoś za serce nie chwytają, no może Lazarowe pokemony wywołują delikatny uśmiech.
    Wyszło na to, jak przystało na prostego landszafciarza, że kategoria Natura jest najmocniejsza. Pewnie wątpliwe…

  • Trudno nie zgodzić się z Twoimi przemyśleniami więc ograniczę się do krótkiego opisu w punktach:

    1) Nagroda kuriozum: nagroda BZWBK dla zdjęcia z Łukaszem Fabiańskim, który obecie jest twarzą kampani reklamowej tego banku. Taka nagroda dla samego siebie.

    2) Repotraże: rzeczywiście, trudno znaleźć fotoreportaż, który byłby spójny w opowiedzeniu tematu. Zero emocji jako całość ale jako pojedyńcze klatki, zdjęcia mogą się bronić.

    3) Runmaggedon na hałdzie: też widziałem ten fotoreportaż w konkursie śląskiej fotografii i mimo, że mieszkam na Śląsku a dokładnie w Zabrzu, to też nie zauważyłem hałdy. Ino błoto :)

    4) O zdjęcia Gordona Parksa byłbym spokojny. W przeciwieństwie do zdjęć konkursowych o których za miesiąc nikt nie będzie pamiętał. Niestety.

    5) Postprodukcja: czy wszyscy używają tego samego presetu do zdjęć czarno-białych? Gdzie miejsce na szarości?

  • Łukasz.
    Tak, w kwestii pkt. 5 zapomniałem już o tym napisać, dzięki:)
    Wszyscy maja LR i ten sam preset chyba.

  • Bardzo mi się potoba 2 miejsce w reportazu w kat. Sport ALEKSANDRy SZMIGIEL opowiadające o Ewie Swobodzie. Mawrazenie, że tam jestem, czuję wszystko co bohaterka i wpełni jestem usatydfakcjonowany historią,
    A w reportażu o domu spokojnej starości te odwrócone głowy ludzi to dla mnie kluczowy zamysł pełen ekspresji (oczywiscie niesensacyjnej), jak i tresci. Bardzo konsekwentny. Ostatnie zdjjęcie, jakby go wyjaśnia. Bez tego zabiegu, nie wzruszyłbym się tak, jak się wzruszyłem.

  • Bardzo trafnie opisane. Czemu tu sie jednak dziwic, jezeli w obecnych czasach kazdy chce byc oryginalny, na sile przekazywac cos czego nie ma, calkowicie jak widzimy odrzucajac podstawowa funkcje ktora zdjecia reportazowe maja spelniac – informowanie. To jest tak mialkie i slabe, ze grzechem porownywac do klasyka. Obecnie panuje jakis dziwny trend, stylistyka zdjec – puste kadry z jakims do bolu oklepanym, prostacko podkreslonym elementem. Jedna wielka sieczka.

fotopropaganda blog o dobrej fotografii