Od dłuższego już czasu zastanawiam się na osławioną już treścią w fotografii. Im dłużej się jej doszukuje w różnego rodzaju konkursach, oglądając zwycięskie zdjęcia, tym mnie jej dostrzegam. Może to moje wrodzone marudzenie, ale patrząc na fotografie prasowe i reportażowe zaczynam podejrzewać, że większość autorów nie ma pojęcia co i jak chce pokazać. W jaki sposób należy osadzić treść w kadrze, w eseju kadrów. Króluje za to forma. W różnym wydaniu. Zawsze jednak wierzchnia warstwa wydaje się być dla ludzi czytelniejsza, prostsza w odbiorze i nie skłania ku refleksji. Pewnie dlatego najwięcej lajków mają na instagramie fotki zachodu i wschodu słońca, zaraz po wypiętych pupach celebrytek fitnes.
Niestety coraz rzadziej spotykam celebrytki fitnes z wypiętymi pupami w deszczowe i pochmurne poranki nad morzem lub w lesie. Być może to dlatego, że one w tym czasie instagramują lub parzą jakieś cudowne suplementy przywożone im pod drzwi domu, z którego za chwilę pojadą na siłownie i w windzie zrobią kolejne wypięte dupsko. Szkoda, gdy by wypinały się nad brzegiem morza przy odczuwalnej -18, to byłoby jednak pewne dopełnienie moich zdjęć. A tak… zostaje mi pusta forma.
Jednak zaczynam odkrywać w tej formie coś naprawdę pociągającego. Niebezpiecznie pociągającego, bo przecież “prawdziwa fotografia musi mieć treść”. Czy ja wiem? Wróciłem sobie dzisiaj do zdjęć Pete Souza na Instagramie. Zawsze je oglądam z przyjemnością, ale spojrzałem trochę analityczniej i ma uwagę zwróciła forma. Pete potrafi za pomocą dość prostych zabiegów formalnych, wprowadzić nas w atmosferę swoich zdjęć. Cała przynależna temu treść rodzi się jednak już potem, bo to wszak kontekst prezydencki i cała ta polityka, ale gdyby nie to… cóż facet siedzący w Owalnym w świetle zachodzącego słońca jest piękna formą.Oczywiście, dopowiedzieć sobie treść można do każdego zdjęcia. Czyż ten stwór ze zdjęcia powyżej nie wpatruje się z Was świecącymi oczami, jakby chciał wygonić świadków zbrodni, po której został jedynie krwawy ślad na wodzie za jego placami?:) Taka treść jest oczywiście jednak jedynie interpretacją, nie treścią zawarta w samym obrazie.
Fotografia stałą się jednym z najważniejszych wynalazków umożliwiających doznanie czegoś, tworzących pozory uczestnictwa.
Napisała Susan Sontag w rozdziale “W Platońskiej jaskini” swojej książki “O fotografii”. Proste i aż do bólu prawdziwe. Nie chce wchodzić tutaj w dywagacje ogólne na temat samego zjawiska fotografii, zastanawiam się po prostu na ile poszukiwanie prawdy, treści w fotografii ma w ogóle sens? Przecież obrazy pod tym akapitem nie są realne. Zastosowanie prostych technik i zabiegów podczas fotografowania sprawia, że widzicie jedynie pozory stanu rzeczy zastanego przeze mnie. Jedynie moją formę, która nadałem temu co zobaczyłem. Czy możemy mówić o jakiejkolwiek treści?Po kilku latach portretowania w collodionie, poczułem że moje portrety są tylko formą. Są takie same. Poszukiwania oryginalnych twarzy, znamion, detali i cech, które wyróżniłyby kolejny mój portret przeważał nad realna kreacją. Te poszukiwania stawały się bardziej ważne niż sam portret. To była ślepa uliczka. Skoro więc już popadłem w szpony formy, myślę że na jakiś czas oddam się jej. Jest w tym wszystkim dodatkowy walor. Nie siedzę w domu i nie gapię się na TV z dupskami fitness babeczek, ale stercze od 5 rano na pustej helskiej plaży i gadam z własnym wyobrażeniem kolejnej formy. Nawet jeśli jest to tylko… forma krzaka :)
Fotografia nie musi mieć treści, wystarczy że zawiera emocję. Forma może być metaforą emocji, która działa na nasze odczucia.
Całkiem dobrze ujęte, Piotrze
Hej Iczku, nie będzie nic na temat World Press Photo? Lubię co roku czytać Twoją opinię.
Łukasz. Nie bedzie. Wole pisac o czyms milym :)