Nie będę się rozpisywał, bo chyba po prostu mi się nie za bardzo chce omawiać zwycięskie zdjęcia tegorocznego BZWBK w innych kategoriach niż portret. Dlaczego? Wiadomo było, że wygra wojna. Jak zwykle. A że ta akurat wybuchła blisko nas więc i zdjęć krajowych reporterów zalew nastąpił. No i wśród tego zalewu wybrano te, które zdaniem jury są najlepsze. Lepszość zależna jest często w fotografii reporterskiej od członków jury. Niektórzy bardziej krwawi chcą krwi, mniej krwawi więcej emocji pozakrwawych. W tym roku połączono obie dawki. Mamy i krew i… krew. Wygrało wprawdzie zdjęcie, w którym krew jest w domyśle i w tym miejscu jest ono dobre. Ale nie podoba mi się jako obraz pomimo, że jury uparcie zapewne doszukiwało się w nim jakiś malarskich odniesień. Te warstwy kolorów, ogień, czerń, plany. Niby wszystko, a jakoś nie do końca przekonuje mnie do grand prix. Reszta konkursu totalnie bez uniesień, no może poza jednym portretem, który w ogóle się nie powinien znaleźć w konkursie o tek randze, ale o tym za chwilę.
Wpis otwiera zdjęcie Renaty Dąbrowskiej. To jest portret. Nie wiem czemu autorka lub jury zakwalifikowało je do kategorii życie codzienne? A to, że zrobiony w domu, podczas normalnego dnia – cóż z tego!? Cóż, że ze Szwecji! :) To jest dobry portret. Szkoda gadać nawet za dużo, bo fotografia jest prosta, ale z wyczuciem. Może nie zwala z nóg, ale symbolicznie fajna. Poszczególne elementy są tak surrealnie niepasujące (ten monstrualny zegar z ikea pewnie), że wszystko się spasowało:)
Adrian Wykrota też popełnił “portret”. Wprawdzie już mniej dosłowny, trudniej go wsadzić w ramy kategorii portretowej, ale Jego pielgrzymi to portret. Społeczny. Mocny.
Aż mi przykro, że w tym towarzystwie, muszę od razu napisać o zdjęciu kolejnym, ale uważam, że takie kwiatki nie powinny się zdarzać a konkursie, który aspiruje od lat do rangi najlepszego.
Przechodzimy do kategorii portretów.
Portret pojedynczy 3 miejsce i zdjęcie skoczka Macieja Kota, wykonał Mateusz Skwarczek. Uch! Jak boga kocham… jak tak sobie patrze na te twarz uwalaną mąką jakoś, czy tam drobinkami lodu z lodówki lub innym teatralnym pyłem, to sobie myślę, że inwencji miał akurat autor tyle, co tego pyłu na tym skoczku. Jak można tak prymitywne podejście do fotografii portretowej nagradzać!? Toż na byle jakich warsztatach dwudniowych robi się lepsze tego typu wprawki amatorskie. A gdyby to był właściciel kurzej fermy, to by mu autor jajka na głowie rozbił? Aż się boje portretów oszczepników w tej konwencji…:(
A propos podejścia reporterów do portretu. Jak powiedział mój Partner Nieseksualny: “Bo portret to trze trochę umić i nie pchać się do studio”.
Na szczęście tegoroczny BZWBK zwyciężyła osoba reprezentująca te samą kategorię – portret! Dla mnie totalnym wygranym, w pełni dystansując wszelkich konkurentów okazał się Piotr Tracz!
Piotr, gratuluję! To co pokazałeś w portrecie, zarówno zdjęcie pojedyncze (! mistrzostwo wyczucia) i seria jest doskonałe. To zdjęcie poniżej jest jednym z najlepszych portretów prasowo-reporterskich ujęć jakie widziałem! Ono mówi wszystko, a to już znaczy, że jest bliskie geniuszu.
Powinieneś wygrać tegoroczny konkurs, ale on wszak reporterski więc wojna zdominowała wyniki ogólne. Ty pokazałeś im ból, po który nie trzeba jeździć na Majdan. Ból nam nawet bliższy. Który był już fotografowany tysiąc razy (ileż było już zdjęć w tej tematyce!), a jednak znalazłeś swój język, by to pokazać. Szacunek. Ta seria w obozie jest nieprawdopodobnie mocna. Łapie. Flaki wywala. Zdjęcie kończące – cudo. Polecam wszystkim zdjęcia Piotra.
Nic więcej nie ma co pisać o #bzwbk2015 – tylko fotografie Piotra zostaną mi w głowie.
…
No, może jeszcze jeden portret. Też społeczny. Nie klasyczny. To zdjęcie ma w sobie cudowny dar koloru. Jest fenomenalnie skadrowane. Kipi dynamiką nie tylko barw, ale i akcji. Cudownie bezpośrednie pokazanie czym jest polski sport :) Gratuluje Aleksandrowi Majdańskiemu tego ujęcia w kat. sport, II miejsce:
Nooo dobra… skoro już piszę…:)
Jeszcze polecę Adriana Jaszczaka i jego fajnie pokazane gimnastyczki. Lubie takie podpatrywanie.
Na sam koniec. Koniuszek Koniuniuniusinek. Zostawiłem sobie Macieja Moskwę. Za jego niezłomną upartość. Za ideowość, która chyba jest gdzieś tam w krwiobiegu jego. Za trzymanie się tematów. Za to, co powiedziała o nim laureatka tegorocznego grand prix: “że pamięta nazwiska swoich bohaterów” – gratuluje Maciej 3 miejsca w wydarzeniówce za ten portret (znowu!):
i reportażu z Hebronu, chociaż ten akurat mniej mi się podoba. Zbyt konwencjonalny. Trochę nie Twój taki. Trochę jakby na szybko. Bez zacieśnienia więzi. Czuć to jakoś.
Chyba sie w pelni z Toba zgadzam. Niestety. Chocbym sie chcial poklocic, bo lubie – to nie jestem w stanie :)