Nie będę wyważony. Przywalę od razu z grubej rury, bo i mam powód. Wróciłem ze Stolicy i jestem pod wrażeniem zdjęć Kacpra Kowalskiego, które zaprezentował na pierwszej chyba autorskiej wystawie w Leica Galleryna Mysiej. Jasne, że jestem nieobiektywny, bo jak można być obiektywnym w stosunku do naprawdę dobrej fotografii, która w dodatku jest CAŁKOWICIE (podkreślam! – całkowicie) pozbawiona wydumanych podtekstów obecnych piętro niżej (*o tym za chwilę).
Wielkoformatowe wydruki powieszone na białych ścianach, bez zbytniego kombinowania. Wprost ascetyczna instalacja. Bez ram. Po prostu fotografie w czystej formie.
Wystawa składa się z przemyślanej i zgrabnie dobranej gry z widzem i mi się to bardzo podoba. Nie ma w tym za grosz tak uwielbianego ostatnio intelektualnego faulowania ze strony autora. Tryptyki zimy, które są cudowną gimnastyką umysłu nad kształtem, formą, kolorem i kompozycje, że aż chce się stać i odnajdywać w każdym zdjęciu coraz to nowe skojarzenia i rozwiązania. A każdy metr bliżej lub dalej od tych prac otwiera lub zamyka kolejne ścieżki interpretacyjne, bo forma i format stają się drogowskazem i didaskaliami zapisanymi gdzieś między widzem a stosunkiem boków zdjęcia. Wspaniale.
– Nawet niezłe te obrazy.
– To nie obrazy. Mówiłem Ci, to zdjęcia.
– Wyglądają jak obrazy.
– No właśnie.
Krótki dialog z 9-latkiem i mam wrażenie, że to największy komplement dla autora. No może poza tym:
– I jak?
– Nawet niezłe.
Czy wiecie, co w ustach 9-latka w 2014 roku znaczy stwierdzenie rzucone mimochodem… “Nawet niezłe”. To mniej więcej tak jak dla pokolenia lat 60 czy 70 powiedzieć: “O matko bosko, ale rewelacja!”
Bardzo mi miło,że na 3 piętrze Mysiej 3 zawisł Kacper Kowalski. Najlepszy fotograf wśród paralotniarzy i najlepszy paralotniarz wśród fotografów! Mój krajan! Gratuluje i wszystkich zachęcam – musicie to zobaczyć. Wystawa wisi do 4 lutego. Można naładować akumulatory. Czemu porównałem Kacpra w tytule do Andreasa Gurskiego? No cóż. Nie chcę robić krzywdy Kacprowi, ale jak tak dalej pójdzie, to naprawdę nie będzie miał on konkurencji, a monumentalność niektórych prac jest naprawdę porównywalna do najdroższego fotografa świata.
*A teraz krótkie słowo wyjaśnienia odnośnie piętra poniżej. Schodząc wpadłem przypadkiem na wystawę Stand By Sputnika. Nie wiem jak delikatnie to napisać, ale… to jakaś pomyłka. Nie wiem co robi Sputnik, ale na pewno nie robi fotografii obecnie, którą warto oglądać w galeriach. Zresztą, oni od początku nie byli galeryjni. Z braku laku i na fali, po prostu należało ich pokazywać. Nie wiem czy oni w ogóle nadal są warci oglądania. Dla mnie osobiście nie. To, co wisi na 2 piętrze jest naprawdę strasznie cienkie. W warstwie fotograficznej to jakaś karykatura, którą oni lansują od dłuższego już czasu. Wszystko w otoczce jakiegoś pseudo polaroido-instagrama. W warstwie galeryjnej jest to żałośnie puste. Te ramki, te ułożenie niby chaotyczne, a zarazem kompletnie przekombinowane. No i treść. Te wydumane teorie i intelektualne gierki chyba prowadzone obecnie przez nich same z sobą. Puste to jak mój wagon nr 6 Ekspresu ICC w drodze powrotnej do Gdyni. Kompletna klapa. Odradzam i odwodzę od oglądania tego, ie warto. Lepiej już poświecić kilka minut na albumy w Leica Store obok.
“Czyli piętro ma znaczenia” – jak zauważyła Znajoma Pani Fotograf. Coś w tym jest. Gdy porówna się prace Kacpra, tak proste i mocne z tymi miniaturkami, których treśc musi zostać mi podana wraz z książkowym opisem ideologii – to ja nie mam wątpliwości czym powinna być fotografia.
Tak się kiedyś zastanawiałem, że może to co robi ostatnio Sputnik to jakaś artystyczna prowokacja: “Będziemy pokazywać coraz większe gówno i zobaczymy kiedy się zarientują że robimi sobie z odbiorców jaja”. Tyle, że zewsząd słychać jedynie głuchy poklask więc przedstawienie trwa.
Hm, moze ze Sputnikiem jak z powiedzeniem, gdzie kucharek szesc tam nie ma co jesc?
Ze wszech miar warto obejrzeć tą wystawę. Zdjęcia równie monumentalne i ważne co cykl “La Terre vue du Ciel” Yann Arthus-Bertranda.
Drugie miejsce w kategorii “Nature” na WPP 2014. Super :)