Lubię gdy fotografia przedstawia sobą coś. Takie coś, co możemy kontemplować trochę dłużej niż 1-2 sekund gdy omiatamy wzrokiem kolejną fotkę na ekranie. Lubię, gdy fotografia ma za sobą ideę. Czasami może nie nazbyt skomplikowaną, nie nazbyt lotną, ale zawsze jakąś myśl.
Strona American Elegy jest takim miejscem, gdzie spotkać możecie ludzi, których fotografia ma coś pod warstwą obrazu. Najlepiej wyjaśniają to sami autorzy i mi się takie coś bardzo podoba:
The America of the 21st century is drastically different from the America that existed up through the 1970s, when a measure of atomic age pride ran through the fabric of our culture. Burgeoning US industry and the oncoming space-age had somewhat shaped our idea of the future, as well as our design culture. The style of the architecture, automobiles, and even advertising all seemed to point to a promising future for America and its citizens. The remnants of that age now dot our land, along with the dislocated and faceless sprawl that now inhabits much of the American landscape.
American Elegy is dedicated to the photographers and artists that effectively capture the bittersweet trajectory of this period of American culture and existence.
Na tej stronie znajdziecie sposób fotografowania, który jest obecnie bardzo popularny. Fotografowanie przemian zawsze było popularne, tylko ujęcie w stylu, który hołduje American Elegy bardzo przypomina mi kolejny etap rozwoju fotografii ulicznej (tej słynnej street photo). Wyższy poziom. Inne spojrzenie. Mniej dosłowne. Nieważne chwilowo – żadnych decydujących momentów. Ale jakże dobitnie treściwe.
Czyż nie jest wspaniale zagłębić się w tych przykładowych wybranych zdjęciach cytowanych tamże autorów i spokojnie analizować ułożenie kadru, cieni, budynków, by zaraz potem zadać sobie pytanie fundamentalne: jak fajnie byłoby tam być lub jak fajnie musiało tam być kiedyś.
Ludzie są planem tej fotografii. Nie ma ich, ale jakby nadal są obecni. Przyzwyczajone oko i zmysły nasze odbierają takie zdjęcia na zasadzie chwilowego złapania przestrzeni bez człowieka. Bo spodziewamy się, że fotograf złapał moment, gdy spacerujący chodnikiem wyszedł z kadru, gdy auto zaparkowane opuścił kierowca. Podświadomie wiemy, że ludzie są elementem tych kadrów, ale ich nie ma.
Cudowny efekt.
Untitled, Christopher Hall, San Francisco CA 2012
Ktoś powie, że to dzieci Eggleston’a, które wyrosły z jego “Guide”. Ale coś innego jest w tych fotografiach. Nie wszystkich zapewne, bo Elegy to zbiór wielu twórców. Niemniej udaje się tym fotografom zbudować wspaniałe napięcie w martwo-statycznych wydawałoby się fotografiach.
Za dużo teorii…? Za dużo słów…?
Może i tak. Ale jestem na etapie odkrywania spokoju w fotografii. Po latach ścigania się ze sobą, z materią, z bohaterem, z technologią – mam wrażenie, że powoli znajduje nową ścieżynkę.
Życzę Wam tego na 2014, zwłaszcza tym trochę pogubionym w zwariowanym, kolorowym świecie obrazów XXI wieku.
By spokoju stało się zadość, dzisiaj dotarł do mnie cudny w swej prostocie i ciepłocie album Joela Meyerowitza “Legacy”. Piękny prezent na moje urodziny, za co dziękuje Michałowi ! :)
Eh, chyba nabiłeś im popularność, ponieważ serwis jest niedostępny. Czy dobra fotografia zawsze ma pod górkę?
BTW. Ostatnio dostało się tutaj Panu Tomaszewskiemu. Chyba słusznie. Ale zacząłem oglądać nowy cykl gdzie jest głównym bohaterem i … na razie będę oglądał dalej.
http://www.youtube.com/watch?v=5u3EjNbQj_I
mam nadzieję nie być posadzony o reklamę, bo nic wspólnego z podpisanym portalem nie mam.