Nie lubię, gdy ktoś robi ze mnie większego głupka niż jestem. Nad wyraz nie lubię tego w fotografii. Lubię szczerość. Nawet jeśli styl, estetyka czy temat nie są całkowicie w mojej „orbicie lubienia”, to szanuję ludzi, którzy są po prostu szczerzy i nie starają się mi wmówić dziecka w brzuch. Za stary lis na to jestem.
Dlatego z zażenowaniem czytam wywiady, czy wypowiedzi fotografów, którzy mówią mi coś, czego ja w ich zdjęciach nie widzę. Ba! Ja wręcz widzę dokładnie coś innego niż oni mi wmawiają, że robią. Takie trochę dorabianie ideologii do… no właśnie… do czego?
Pierwszy przykład – Szymon Szcześniak. Zawodowiec. Fotograf, którego wiele zdjęć bardzo kiedyś lubiłem. Udzielił wywiadu Digital Camera. Ilustrowany jest on portretami Szymona. I cóż ja widzę na tych zdjęciach? Ano widzę masę sztucznej piany, wosku, pudru i to wszystko sklejone niezbyt ambitnie w graficznym programie do umieszczania chmurek na tle ściany. I pewnie pokiwałbym jedynie głową i kliknął dalej, gdyby nie tekst.
http://digitalcamerapolska.pl/inspiracje/418-szymon-szczesniak-psychologia-portretu
Oto bowiem, autor mówi mi, że:
„W portrecie, którym ja się zajmuję, bardzo ważna jest strona psychologiczna..”
Yyyy? Znaczy która strona wklejonej sfery, na której siedzi Mistrz Olimpijski jest tą psychologiczną? Bo nie rozumiem? A może latające betonowe kręgi stanowią element dalece psychologizujący w portrecie Adama Sztaby?
Idźmy dalej.
„Odbiorca nie może mieć wrażenia, że to jest jakieś powierzchowne przedstawienie twarzy człowieka…”
Czy tylko ja patrząc na zdjęcia ilustrujące wywiad mam wrażenie, że to jest esencja płaskości, powierzchowności i po prostu jest to nieprawda. Zarówno w tym najprostszym wizualnym aspekcie (latające betonowe kręgi), jak i w wymiarze treści. Te zdjęcia nie wnoszą niczego na temat bohaterów.
Pytam się więc… po co Szymon gada te wszystkie teoretyczne dyrdymały, skoro jego prace pokazują kompletnie co innego!? Przecież wystarczyłoby być uczciwym. Wobec mnie. Jako widza. Wobec każdego. Robię, co robię. Po co wymyślać teorie do tego, czego nie robię? :)
Drugi przykład, to podejrzany na jednym z portali Tomasz Gracz. Kliknąłem w link jedynie dzięki marketingowemu tytułowi artykułu: „Portret bez żadnych upiększeń”. I co. Jak spojrzycie na te przykłady, to pasuje Wam tytuł do estetyki prezentowanych zdjęć?
Na początek cytat z Tomasza:
„Moje portrety mają przede wszystkim pokazać bez żadnych upiększeń spracowane, leciwe twarze, w których można czytać ludzkie przeżycia jak w książce.”
By następnie kilka akapitów dalej przeczytać, przyznać należy uczciwe wynurzenie:
„Staram się tak wykonać zdjęcie, by w standardowej jakości nie wymagana była żadna obróbka jednak, by uzyskać taki efekt trzeba pracować na warstwach i mieszać kanały, dzięki czemu uzyskujemy tzw. “efekt Dragana”
Kim jest Andrzej Dragan nikomu nie trzeba zapewne mówić, ale nigdy nie słyszałem, aby Andrzej nazwał swoją fotografię portretową pokazaniem bohatera bez upiększeń. Po co więc Tomasz Gracz idzie w kierunku wyjaśniania mi zasad swojej pracy, skoro ich nie przestrzega!?
Oglądam zdjęcia Gracza i bym przełknął je całkiem spokojnie, bo o ile nie przeszkadza mi akurat gonienie i naśladownictwo a’la Dragan, o tyle teoria leży. Może lepiej po prostu robić zdjęcia, a nie dorabiać filozofię?
Kilka miesięcy temu dałem się namówić na pokazanie publiczne swoich prac. Ciężka próba. Na dodatek ktoś w trakcie spotkania spytał mnie o to, jak wygląda proces twórczy moich portretów. Zlałem się zimnym potem. Wypadało odrzec coś właśnie podobnego co wystosowali obaj cytowani. Niestety nie umiem tak bleblać. Tak oplatać o tym czego nie widać. W mojej fotografii jest to, co widać. Nie to, co chcę wcisnąć widzowi opisując jakieś dziwne pseudo-filozoficzne analizy banalnych fotek.
Tyle i aż tyle.
PS
Szymon Szcześniak zrobił świetny material “Into The Wild”
Biorąc pod uwagę przeciętnego “internautę” (jakby byli jeszcze nie-internauci w społeczeństwie) i obowiązujący teraz fejsbukowy foto poziom, ww portrety są na wskroś i do bólu “psychologiczne”.
Pal licho przeciętnego fejsbukowicza, najbardziej wkurzające jest oczywiście to pieprzenie “zawodowców”, które tylko utwierdza “masę” w tej popelinie (kolejny przykład: naczelny NG – temat sprzed paru tygodni). Sam już nie wiem czy to komercja każe im tak gadać, czy po prostu dzisiejsze zawodowstwo zeszło na psy. Przynajmniej to gazetowo-popularne, bo akurat takie dzisiaj zacytowałeś.
Podzielam niechęć do opowiadania o tym czym jest fotografia, którą widać. A powiedz mi proszę Iczku,bo niestety nie byłem na prezentacji Twoich fotografii w Sopocie, co odpowiedziałeś zapytany o “proces twórczy”?
Odparłem, że go nie mam… Że przychodzi ktoś ciekawy, kogo spotkałem. Ja w głowie sobie wymyślam wygląd tego i tyle. Bez żadnego procesu :)
A ja lubię słuchać i czytać o fotografiach, ale pod warunkiem, że to co się mówi jest wiarygodne i można to (lub ślady tego) znaleźć w zdjęciach.
Wkurza mnie za to ta często wpychana “strona psychologiczna” portretów, mimo że rozumiem, że to jest uproszczenie, i że od czasów zamierzchłych malarze-portreciści chcieli oddawać w swoich dziełach dusze portretowanych…
Nie lubię też tego, co nazywam “udziwnieniami na siłę”, kiedy fotograf próbuje tworzyć jakieś dziwne dziwactwa tylko po to, żeby odróżnić się jakoś od innych. Do dziś nie jestem w stanie przyjąć i zrozumieć zdjęć, które widziałem w jednej z galerii, gdzie zaprezentowany był reportaż chyba z jednego z krajów azjatyckich. Bardzo dobre technicznie zdjęcia reporterskie, ciekawe miejsca i chyba ludzie… chyba, bo ostrość łapana była na tło… Po co? Żeby pokazać to tło? Po co w takim razie niemal zupełnie rozmyte sylwetki ludzi?
A mnie się podoba, jak autor zdjęcia wie dlaczego zrobił zdjęcie i po co je zrobił. Często wymaga to myślenia, czyli czegoś więcej niż instynktownego naciśnięcia spustu migawki. A wtórnego dorabiania idei nie znoszę.
P.S. Podoba mnie się zabezpieczenie przed spamem. Szkoda, że nie można tego zamienić na pytania z dziedziny fotografii. Np. rok urodzenia Avedona itp :)
najsmutniejsze jest to, że taki pan Szymon Szcześniak nie tylko jest “Zawodowiec. Fotograf(…)” – ale jest także wykładowcą…
wie je
wieje
Widzisz, Iczku – potrafisz na skrajne patafiaństwo zareagować bardzo wychowawczo, spokojnie, grzecznie – tak, że nawet cżęść w/w ałtystów podrapie się po głowie. A ja? Nie założę bloga, bo na takie rzeczy nie potrafię zareagować inaczej niż szyderą i zjazdem (mimo wszystko konstruktywnym), które tylko podkręcają obroty samouwielbienia u tych największych i najlepszych.
Znakomity blog. Fajnie wiedzieć, że są jeszcze ludzie tak konstruktywnie krytyczni. Serdecznie pozdrawiam, bratni hejter kakografii.