fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Chrzanię – robię plenery

Dokładnie tak!

Mam serdecznie dosyć ambitnych projektów w stylu: portrety kobiet dziewic siedzących na łóżkach, portret stojących mężczyzn trzymających się z lewe ramię, portret sąsiadów wychodzących rano z klatki z kluczykami do samochodów w dłoni…

…itd, itp.

Roi się obecnie od “projektów”, które są tak wysilonymi koncepcjami “artystycznymi”. Czy naprawdę wszystko, ale to wszystko trzeba teraz ubierać w szatę mega, hiper ambitnego i UNIKATOWEGO projektu!? Mam wrażenie, że najmniejszą inwencją w tym wyścigu po oryginalność wykazują się fotografowie przyrody, plenerowicze i łapacze widoczków o wschodzie i zachodzie. Oczywiście są projekty, które łamią trochę konwencje nawet w tym obszarze, ale na szczęście są one rzadkie i nadal dość zachowawcze.

Ponieważ wszystko już zostało sfotografowane, to w sumie czemu się dziwić, że coraz to dziwniejsze rzeczy przychodzą do głowy fotografom. Jakoś trzeba zainteresować odbiorcę. Tym bardziej fajnie jest popatrzeć sobie na widoczki, które niby te same, a jednak choć pięknem światła nie uwierają mojej estetyki i nie nadwyrężają mojej wytrzymałości.

Jakiś czas temu wyszedł album “Stocznia Szlaga” Michała Szlagi. Pisano o nim tydzień i już zdążył opaść kurz z upadających budynków Stoczni Gdańskiej więc czas na małą, króciutką refleksję. Będziecie zawiedzeni, bo niestety muszę to napisać. Album Szlagi ma dla mnie dwa znaczenia. Jedno – sama idea, wykonanie, zapał, zaangażowanie, wkład, pomysł – to wszystko na szóstkę. Nie będę się rozwijał, bo szczególnie krajanie moi zdają sobię sprawę z wartości tej publikacji w tej warstwie.

Kwestia druga i tutaj zapewne się trochę zatrzęsiecie… to wykonanie techniczne tego wszystkiego. A dokładnie kolorystyka i zabieg post-produkcyjny wykonany na tych zdjęciach. Ta dominanta, to odsaturowanie treści oryginalnej. To jest dla mnie nie do przyjęcia. Mam jedno wytłumaczenie mojego rozżalenia… otóż w tego typu publikacji, opatrzonej takim, a nie innym tłem i intencją autora dokonywanie pseudo-instagramowych zabiegów na zdjęciach jest totalną porażką. Po co!? Jeśli autor rzeczywiście ma pod skóra zaszyta Stocznie, to po cholerę oszukiwać w dokumencie mojego syna, który spojrzy może na ten album za 30 lat, że tak to wyglądało!?

A nie wygląda to tak. Jestem w Stoczni dość regularnie przez ostatnie 15 lat. Nic tam nie ma takich kolorów. Nic. Zabieg czysto autorski psuje mi odbiór tej pracy w kontekście wartości merytorycznej. Żal mi tego trochę. Brak dla mnie uzasadnienia w tym konkretnym przypadku.

 

Dlatego idę robić wschód słońca. Bez suwaków i filtrów. :)

17 komentarzy

  • Z tego wszystkiego co wymieniles, to jeszcze portrety sasiadow z kluczykami moga byc dobre, byle dobrze zrobione. A z tym jest gorzej ;)

  • Dlaczego o Szladze piszesz pseudo-instagramowe? Czy zdjęcia robione przy użyciu analogów i takiego, a nie innego filmu, modelu aparatu, różny sposób wywoływania, itp. czymś się różni od tego, co otrzymujemy u Szlagi? Być może Twoje emocje mają przyczynę w bliskości fotografowanego tematu, ja nie widzę tam nic (oglądając niewielkich rozmiarów prezentację na stronie autora), co by było nie tak. Aż się boję, jak byś, Iczku, skomentował album, gdyby autor zrobił zdjęcia w czerni i bieli???

  • Mason – no ja akurat widze to czego w realu nie ma wcale. Pseudo-instagram, bo gdyby uzyl prawdziwego filtra z Insta to byłoby bardziej uczciwe…
    A tak… mamy jakiś zafarb zupelnie zbyteczny w tej publikacji. Tyle.
    I zwłaszcza, ze robił to LF czyni taki zabieg idiotycznym!

  • Będę bronił Szlagi, fotografia nigdy nie była i nigdy nie będzie uczciwa ;-P

    Co w tej kolorystyce jest takiego, że tak negatywnie do tego podchodzisz? Według mnie wybór takiej, a nie innej stylistyki zdjęć to sprawa gustu i wyboru fotografującego. Kolorystyka jest rzeczą względną. Dla jednych dane miejsce jest pełne kolorów, dla drugich – czarno-białe, a dla jeszcze innych – szarobure. Bywa, że wynika to z nastroju i nastawienia do fotografowanego tematu i fotograf próbuje to przekazać. Może zbyt kolorowe zdjęcia byłyby za wesołe, a czarno-białe zbyt ponure?

    Instagram nie jest pierwszym programem (komputerowym), który posiada filtry, więc ciągle nie rozumiem dlaczego użyłeś takiego sformułowania?

  • Nie komentowałem cytowanego wpisu. Gdybym skomentował, to po pierwsze poleciłbym wystosowanie oficjalnego pytania-prośby do Michała Szlagi o nakreślenie kilku słów o sinawej dominancie. Być może autor wystukałby kilka wierszy i powstałby z tego interesujący poemat (być może nawet coś, co przyćmiłoby dokonania niektórych brulionowych wieszczów wilczej maści, co akurat jest bardzo prawdopodobne)… Po drugie, zalecałbym lekturę literatury dotyczącej tematyki widzenia barwnego, co w przyszłości pozwoliłoby zaoszczędzić wielu wykrzykników. Po trzecie, zachęciłbym do lektury literatury poświęconej percepcji i rzeczywistości. Znamienne jest, że ludzie nauki pokroju Rogera Penrose’a przyznają, iż nadal nie wiemy co to tak naprawdę jest ta rzeczywistość*. Ale niektórzy, niezbyt nowi i niezbyt młodzi, dokumentaliści wiedzą lepiej… Szkoda tylko, że nie wiedzą, co to jest pokora ;)

    * Roger Penrose w swym monumentalnym, 1000-stronicowym dziele „Droga do rzeczywistości” w rozdziale „Co to jest rzeczywistość” pisze: „Na podstawie tego, co napisałem, czytelnik domyśla się, iż nie odkryliśmy prawdziwej „drogi do rzeczywistości”, niezależnie od olbrzymiego postępu, jakiego dokonaliśmy w ciągu ponad dwu i pół tysiąca lat, a w szczególności w ostatnich kilku stuleciach. Z całą pewnością konieczne jest fundamentalnie nowe spojrzenie i nowe idee. Co więcej, niektórzy czytelnicy mogą być zdania, że w ogóle istnienie takiej drogi jest wątpliwe. (…) Inni z kolei mogą zająć stanowisko, zgodnie z którym samo pojęcie „rzeczywistości fizycznej”, o prawdziwie obiektywnej naturze, niezależnie od tego, jak ją ujmujemy, jest złudzeniem samym w sobie.” (s.988).

  • Z argumentem koloru zgadzam się całkowicie. Prace historyczne nie powinny być dotknięte takimi zabiegami:/

    Szkoda w takim razie, ze nie popełnił tego w czarnobieli… jak w kolorze nie dał rady.

  • Pełen nadzieji (niczym na tę/ą stronę) wszedłem na polecaną strone.. no i cóż mogę powiedzieć..osobiście nazwałbym to żenadą..nie widzę ani w tych kadrach ani w tej kolorystyce niczego czym “dobra fotografia” silna.. ehh być może dziwny jestem.

    Kwestia kolorystyki podjeta przez autora bloga jak najbardziej słuszna, bo o ile podejście do kadru moge ocenić jako strikte subiektywne to takiego ujęcia w dokumenice nie zrozumiem..

    Odniose sie jeszcze do postu Pana”K”- Panie “K” wydaje mi sie , podkreśliam- wydaje mi się , że żeczywistością nazywamy to co widzimy.. myśle że tego typu filozoficzne podejście nie powinno towarzyszyć fotografii dokumentu.. Wystawa nie miała na celu pokazania abstrakcyjnego lub w pełni subiektywnego podejścia do sprawy gnijącej stoczni – miała na celu ukazanie jej terażniejszego stanu czyli rzeczywistego.

    pzdr

  • No moment, czy rzeczywistość widzimy w czerni i bieli, skoro miałby to być lepszy wybór dla tych prac???

  • Kwestia tyczy postprodukcji koloru..nie wspominałem o b&w.

    Jeśli jednak mowa o czerniach i bielach to wydaje mi się że dają one inne spojżenie na rzeczywistość.. idąc za słowami M.Kenny – b&w daje nam inną jakośc – taką której nie widzimy na codzień..b&w jest można powiedzieć neutralne i pierwsze..więc wywód na temat co było pierwsze w fotografii b&w czy słaba obróbka w ps jest pozbawione sensu.

    B&W daje nam naturalność świateł, a “takie” traktowanie koloru dział raczej w przeciwną stronę.

  • m6nj, filozoficzne podejście powinno towarzyszyć każdej fotografii :)
    Bez filozofii stocznia jest po prostu zwykłym zespołem architektoniczym, wybudowanym rękami ludzkimi dla ludzkich potrzeb, jakich wiele. Wybudowano ją, była sobie, a potem ją zniszczono, bo jej nikt nie potrzebuje. Ot, sterta kolorowego gruzu. I za czym tu tęsknić? :)
    Michał Szlaga w swej monumentalnej pracy pokazuje, że interesowało go coś więcej niż tylko malowniczy gruz i moda na “aftermath”. I za to oraz nakład pracy i życia w ten projekt należy mu się szacun.

    Jeśli chodzi o Twoją (nie “panujmy” sobie) definicję rzeczywistości… Co w takim razie z tym, czego nie widzisz, choćby dajmy na to w nocy. To już nie jest rzeczywistość?:) Poza tym wydaje mi się, że to słowo piszemy przez “rz”, podkreślam – wydaje mi się ;) Ale dlaczego tak piszemy – bo tak jakoś historycznie wyszło i żeśmy się umówili, że tak już będzie i koniec :) Pomimo, iż piszesz “ż” to ja i tak rozumiem o co Ci chodziło, choć może nie podoba mi się taki akurat zapis. To trochę jak z kolorem u Szlagi, tyle że jego wyboru nie reguluje ustawa o języku polskim ;)

  • Być może moje “Ż” jest taką sama literówką jak praca P. Szlagi- zwyczajna pomyłka..podkreślam być może..:)

  • Wybitnie :)

    PS Jak tam się miewają przyjacielscy “donosiciele”? :)

  • “Wybitnie, jak to w listopadzie” miało być ;)
    Bez tego jest “mara” ;)

fotopropaganda blog o dobrej fotografii