Z niepokojem olbrzymim odnalazłem w zeszłym tygodniu w GW informację, że gazeta zamierza przywrócić do życia Szkołę Mistrzów Fotografii. Jest coś straszliwie obłudnego w fakcie, że jedna najgorzej fotograficznie wyedytowanych gazet w Polsce zamierza “edukować” młodych fotografów. Nie wiem po jaki grzyb G wraca do tego pomysłu, chyba z powodów sezonu ogórkowego i braku tematów w wakacje. Poprzednie działania na polu fotografii tego tytułu skończyły się straszliwą klapą, bo zniknął cały dział fotografia ze stron, na którym nic a nic wartościowego się nie działo, a blogi, które miały nakręcać czytelnictwo przestały działać lub działają raz na ruski rok.
Pal sześć fakt, że w gazetach (nie tylko tej) pojawiają się coraz słabsze zdjęcia (dno się obrywa pomału). Ale czemu akurat ten tytuł rości sobie prawo do edukowania fotografów, mając na koncie głośne akcje zwalniania całych tabunów swoich pracowników/fotografów na zasadach z lekka niemiłych dla nich, przegrywając potem sprawy sądowe? Tego zrozumieć nie mogę, bo obłuda ma swoje granice. Zastanawiam ile można tak ludzi nabijać w butelkę. Metoda kija i marchewki jak widać sprawdza się na każdej niwie :) Jedną ręką zwalniamy własnych fotografów, umieszczamy zdjęcia robione przez dziennikarzy telefonami, publikujemy zdjęcia chmur burzowych zrobionych smartfonem przez szybę samochodu pod tekstem o padającym deszczu i deprecjonujemy pracę resztek zawodowców w tym fachu, a druga ręką uczymy fotografii. Piękne! Żenująco piękne :)
Już zdecydowanie wolałbym, aby gazeta ta ufundowała kilka wysokich, dobrych stypendiów dla swoich lub nawet obcych fotografów do realizacji jakiegoś naprawdę ambitnego reportażu. Jakiejś przekrojowej pracy z dziedziny, której chcą uczyć. To odniosłoby zdecydowanie większy skutek i niż te idiotyczne szkoły fotografii online. I nie mówię tutaj o kwotach rzędu 1000zł, ale 30-50 tyś. To jest promocja fotografii i budowanie świadomości społecznej pod kątem odbioru fotografii. Przecież wokół takiego stypendium można zbudować całą szeroką akcje informacyjna, działania PR, promocję, wystawy, objazd po kraju. I na końcu wydać monografię… to jest takie proste. I nie mówcie mi, że tym ma się zajmować Ministerstwo Kultury. Też. Zgadzam się. Ale nie tylko ono.
A ponieważ nie mam wpływu na pomysły właścicieli tego medium, to zwracam się do amatorów fotografii. Dobrze zastanawiajcie się przed wyborem tych, którzy mają was uczyć. Warto czasami nie iść wraz ze stadem :)!
~~
/Krwawodziób (Tringa totanus), Sobieszewo/
Jedyne co przypomina mi się z tej sprawy mocno nadmuchanej szkoły, to słynny kurs z Christopherem Morrisem, który był tak ostro reklamowany przez G, ale summa summarum, żadnej informacji po warsztacie nie opublikowano. Chętnych też nie było, bo regulaminowe zapisy uczestnictwa były absurdalne i jak nic pasują do tego co napisane powyżej.
Najlepszym zaproponują jako nagrodę publikację na łamach i do następnej edycji SzMF mają zdjecia za darmo. A młodzi zapaleńcy obskoczą im wszystkie imprezy w mieście. Wtedy wystarczy im jeden zawodowy fotoreporter na oddział.