fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Nie ma o czym

Mówią mi, że jak nie ma o czym pisać, to należy napisać o gołych cyckach. Zawsze się sprzeda. A że ostatnimi czasy jakoś tak fotografia mnie zdradziła (a może to ja ją zdradziłem!?), to w sumie czemu nie o cyckach. Ale na fotografii. Jednak najpierw chciałbym starym już zwyczajem trochę poutyskiwać na ogólnie panujący “trynd”, który staje się powoli life motivem tego bloga – jest źle, będzie gorzej. Najlepiej ostatnio symbolizuje to, znana pewnie przez większość z Was praca Erika Kesselsa zaprezentowana w Amsterdamie, która pokazuje ilość zdjęć umieszczonych na serwisie Flickr w ciągu 24 godzin.

“Nic tak nie przemawia do wyobraźni jak zdjęcie” – to mądre zdanie. Zwróćcie uwagę, jakież cudowne zapętlenie tego zdania tutaj mamy. Zdjęcia na których są tony zdjęć. I tak sobie od dłuższego czasu patrze na to zdjęcie, tę instalacje i wiecie co… odechciewa mi się robić zdjęcia :)

Przecież wśród tych zdjęć może być co najmniej jedno moje. Też mam konto na Flickr… Wy też macie. Ba! Ja mam konto pewnie jeszcze w 3 innych “galeriach online”. Jestem więc na tym stosie. Nic tylko podpalić. Czy to jednak znaczy, że nie mamy robić zdjęć?

Zapewne wielu z Was odpowie – róbmy swoje! Każdy jak chce, bo przecież zarówno szuflad, jak i przestrzeni dyskowej wystarczy dla każdego. Coś w tym jest… ale tylko wtedy gdy czujemy, żę mamy jeszcze coś do powiedzenia. A ja śledząc wyniki różnych konkursów, przeglądając galerie i po prostu podróżując w sieci coraz mnie widzę związek mojej fotografii z tym co uznawane przez jurorów i dostrzegane przez kuratorów. Jakby dwa równoległe światy.

Ci z galerii za wszelką cenę chcą nadążyć za internetem za zmianami w sposobie wizualizacji zjawisk (casty, blogo-casty, video-sety itp…) i wpuszczają na białe ściany całe to tałatajstwo, obojętnie jak byle “nowocześnie”, a za nimi podążają jurorzy,,, którzy jakby zapomnieli, że nie trzeba dawać zawsze pierwszej nagrody i czasami nawet nie warto – vide ostatnie wyniki National Geographic.

I tym bardziej zerkam na zdjęcie tych wylewających się każda dziurą fotek. I mam wrażenie, że naprawdę widzę tam swoje zdjęcie i boli…

 

Ale cóż… miało być o cyckach. No to siup! Mamy nowy Pirelli AD 2012. I powiem Wam, fajny. Bez milionowych aranżacji, bez fotoszopowego drugiego tła wklejonego ctrl+v, bez zadęcia. Ale z klasą. Cholernie mi się podobają te zdjęcia. Zresztą cycki też ;) Może więc wyjściem jest fotografowanie gołych, młodych, pięknych kobiet. Tak po prostu. Może nauczę się robić akty?! Tymczasem Mario Sorrenti i Pirelli:

22 komentarze

  • (…)“trynd”, który staje się powoli life motivem tego bloga – jest źle, będzie gorzej.

    No, gratulacje!
    Widać, że realizujesz Misję.
    :D

  • Ja tam zająłem się kinem. Obejrzałem 10 raz “Amatora” Kieślowskiego i łażę z kamerką:)

  • Piotrze, drogi Piotrze. Dziewczęta obnażają pachy a fotograf brak pomysłu na sesję. To też taki “trynd”. Gdyby nie wiejąca z tych zdjęć nuda, również uchachałbym się po “pachy”. Pozdrowienia. Ps. co tu robi Rudolf? pozwoliłeś temu podglądaczowi wejść? :)

  • @Jacku – nie wiem co tu robi Ten “najpopularniejszy ze wszystkich fotograficznych outsiderów” jakich znam, ale miło w sumie, że zawitał :)

    A co do nudy… oj jak ja uwielbiam świeżą bryzę nudy w tego typu fotografii… jakoś mnie tak nudnie wycisza i daje znak, iż wszelakie trąby powietrzne w tym temacie (np. na głowie modelki gacie) mnie już nie ciągną :)
    Po prostu fotografia. Ot co! :)

  • @Rudolf – zasilaj, zasilaj… w końcu kto jak nie Ty :)

  • @Piotrze – może ma w Firefoksie wtyczkę rozpoznającą, że na stronie jest naga Pani?

    Niby masz rację ale ani to ani to mnie nie pociąga :)

    ps. dla czego nasze posty datują się na 12ego sierpnia? czyżby coś mnie ominęło? :)

  • Kolega widzę, nie znam innych formatów dat niż nasze, przaśne Polskie :) to jest Grudzień 08 2011 :) Specjalnie dla Ciebie jednak to zmienię :), bo faktycznie wygląda słabo.
    A co do meritum – mnie też jakoś nie powala, ale się miło patrzy. Choć ten autor zapewne bardziej Ci podpasi: http://www.lagrange.be/

  • bardzo to fajne a i pach swych nie wietrzą :) za to widzę renesans bobrów na Zachodzie :)

    widać też, kto i gdzie się “inspirował” czytaj zrzynał w temacie piór jastrzębich na głowie, ach – żałość (żeby nie było tak optymistycznie)

    :)

    pozdr

  • ps. to cudo technologiczne z powiększaniem obrazka – żal, że jak miałem 16 lat to było tylko Razem z jego jedną gołą babeczką na ostatniej stronie :)

  • Mnie na ten przyklad zadziwil pan Marc. Dawno nie zagladalem na jego strone, pamietam stary wypust ktory byl fajny i spojny. Zdjecia tez robily wrazenie stylistycznie spojnych i ciekawych. Teraz to pomieszanie z poplataniem. Cyfrowe pierdolowate cukierki pomieszane z ciekawymi zdjeciami. Moja dobra opinia sie pokruszyla byla ;)
    Jako rzekles Iczek – nadmiar szkodzi.

  • Żeby nie było wątpliwości – napisałem o pierwszym zdjęciu.
    Drugie, to “Jeleń na rykowisku”.

  • Bardzo tradycyjno-klasyczny wyszedł w tym roku kalendarz. Weszliśmy zdaje się w dziedzinie aktu w okres restauracji. Mnie brakuje świeżego podejścia, jakiejś kontrowersji, albo prowokacji, albo chociaż przynajmniej drobnego nowatorstwa.

  • Nawet nie wiesz jak mnie cieszy ten okres “restauracji”. Zdecydowanie jestem przeciw nowatorstwu :)

  • mi się też podoba prostota tych zdjęć. Niczego nie udają- śliczne panny na tle ślicznych teł. I dobrze. W dzisiejszych czasach tak się porobiło, że to brak prowokacji jest prowokacją :) I faktycznie, czytam mnóstwo krytycznych opinii na temat tegorocznego kalendarza. Ciekawe, że wzburzenie dotyczy braku kontrowersji:) bardzo ciekawe.

  • ..bo się ludziom dziś we łbach poprzewracało. Króluje prostactwo, schemat i naśladownictwo. Nikt nie mówi o estetyce (taki prof Kotarbiński to pewnie żadnej by swojej książki nie sprzedał), ale każdy, psia mać, chce być podziwianym artystą. Tymczasem (zgodnie z zasadą Pareto) ok 20% populacji ma coś ciekawego do powiedzenia. Z tego ok 20% rzeczywiście jest wartościowe i godne uwagi. Reszta to śmieć godny instalacji w galerii. No ale takie są skutki powszechnej edukacji, presji mass mediów, marketingu i globalnego dostępu do informacji.
    Jak mawiał o sobie mój przyjaciel “nie ma nic gorszego dla ludzkości niż ambitny grafoman” :) Howgh!

  • Może chodzi o to, że te obrazki nie wzbudzają większych emocji. A sztuka która nie wzbudza emocji może pełnić co najwyżej rolę ozdobnika. Jak ładne kafelki w łazience.

  • @Kraftsman – nie wzbudzają emocji? (zaraz chyba zgubię szczękę) Jakby było mnie stać to bym sobie taką Larę Stonę powiesił nad łóżkiem w formacie 3m x 2m i codziennie ją studiował. Nie wierzę, że nie wzbudza Ona w Tobie emocji…
    Pamiętam natomiast zeszłoroczne kobiece wieszaki Richardsona sfotografowane centralnie spawarką. Tamte prace to i owszem….trudno odpalały zapłon.

  • Napisałem “nie wzbudzają większych emocji” :-) Daleki jestem od krytyki totalnej. To są świetne prace. Miałem raczej na myśli pewien niedosyt.

  • Zaraz zaraz,chyba nie cyce były głównym tematem, tylko miliony zdjęć na flickr.
    Ja się cieszę z takiej sytuacji, martwi mnie tylko ulotność tego zjawiska. Nie wiem ile procent przetrwa próbę czasu.
    Panie Piotrze, proszę sobie wyobrazić możliwość istnienia takiego flickra przed powiedzmy tysiącem lat, a następnie, że ktoś taki gigantyczny zapis życia ówczesnych ludzi odkrywa.
    Flickr to przede wszystkim zapis naszych czasów, obiektywniejszy i subiektywny…ale zawsze.
    Mierżą mnie także ograniczenia w przenoszeniu obrazów na kliszę, matrycę, czy cokolwiek jeszcze powstanie w przyszłości. Czuję moralny obowiązek fotografować wszystko wokół :)

fotopropaganda blog o dobrej fotografii