Co roku mam ten sam problem. Jako “młody”, ambitny fotograf bardzo chciałbym mieć na ścianie jakiś wyjątkowy kalendarz na nowy rok. I co roku miotam się okrutnie, albowiem znalezienie czegoś, co zaspokoi moje fotograficzne żądze jest po prostu torturą niewymowną. Ostatnio odbierając odbitki z popularnego labu w 3City, zauważyłem całą ścianę (trudno nie zauważyć całej ściany – sic!) wytapetowaną twórczością klientów tegoż labu w postaci kalendarzy prywatnych. Kotki, psy, dzieci, widoczki, znowu psy, koty (tym razem same białe), ponownie dzieci (te trochę starsze) i setki innych konfiguracji w kierunku trójce: dzieci, zwierzaki domowe, widoki.
Jakość tego jest taka, jaka jest jakość drukowanych cyfrowo materiałów na tych maszynach. Ale komu zależy tutaj na jakości… chodzi przecież o przyjemność posiadania takiego “własnego” kalendarza. Bardzo krótko, acz odnotować trzeba, ja również pomyślałem o takim kalendarzu. Bo żona chce, bo babcia chętnie wnuki popodziwia na ścianie (zwłaszcza, że wówczas nie musi się nimi opiekować, a tylko popatrzeć), bo gdzieś warto wydrukować te setki zdjęć z karty pamięci naszego rodzinnego aparatu.
Myśl taka jednak równie szybko mnie opuszcza, co rodzi się więc taka wersja niestety nie zaspakaja moich żądz.
Wracam tedy do szukania dalszego i odwiedzam wszystkie możliwe sklepy onlinowe i te w realu. Dla 12 stron gotów jestem poświęcić wiele godzin szukania. W tym roku nadal jestem bez kalendarza. Pirelli odpada, bo jak wieść gminna niesie jest za mało pikantny dla koneserów, a poza tym, ciut za drogi. Lavazza to nie jest kawa, którą lubię, pomimo, że w tym roku autoportrety wykonali najznamienitsi fotografowie, w tym mój guru Erwin Olaf :) Klasyka w stylu Bresson i podobne widoczki paryżowo-newyorkowe jakoś mnie już nie biorą. W ogóle sama tematyka jest wyzwaniem. Zauważyłem, że spora cześć forów, które odwiedzam (zazwyczaj fotograficznych) produkuje kalendarze ze zdjęć czytelników. Tematyka wszelaka lub wspólny mianownik, typu – zrobione Canonem. Te jednak mają duży rozrzut jakości.
A może jednak autorski kalendarz z wybranymi pracami…? Może to nie jest głupie?
I tak zbliża się koniec roku, a ja nie mam nic na ścianie. Może Wy coś polecicie?
Jak już coś znajdziesz to daj znać.
Może pomyśl o autorskim kalendarzu – który byłby rozprowadzany wśród wielbicieli Twoich prac.
W Gdańsku zdaje się powstał kalendarz z portretami młodych artystów lokalnych. Może kup sobie i już ;-)
A może kalendarz z panienkami na trumienkach? Krajanie Twoi ponoc go spłodzili… ;)))
Wydrukuj sobie kalendarz bez żadnych zdjęć. Czysta, biała przestrzeń i te 30 niezbędnych liczb gdzieś dyskretnie na dole. Dla gości będzie zaskakujący, gustów niczyich nie urazi, a wyobraźnię rozbudzi i zainspiruje.
@aro – tak, inspiruje mnie dogłębnie rzekłbym ten kalendarz z trumnami… ostatnia droga :)
@Bolek – dobre, dobre… tylko mam dylemat czy może nie cały czarny z białym kalendarium..>? ;)
polecam klasyczny kalendarz bez zdjęć – taki w którym codziennie rano z zaspanymi oczami zrywa się kartkę czytając cytat z Koranu / Tory / Biblii + zapiski własne w stylu “16:30 zabierz córkę do dentysty”
:)
– jeden problem mniej :)
Kalendarz z golymi babami, to jest to czego potrzebujesz !
Biały z pustymi ramkami z hasela, czy co tam kogo akurat bierze ;)
A tak na serio to może 12 zdjęć dla babci i 12 Prac dla siebie, selekcja dowolna, najwyżej za rok się poprawi ;)
Polecam kalendarz z czarnymi kartami po którym można rysować, a miejsce fotografii zostawić w albumach i na ścianie za ‘szybką’.