Każdy z Was, fotografujących, staje po wykonaniu zdjęcia przed dylematem wyboru tego, które chce zaprezentować światu. Lub tego, które schowa dla siebie do szuflady :) Czasami wybieramy między tymi samymi kadrami lub tymi samymi ujęciami. Często decyduje wyłącznie Wasze subiektywne wrażenie, że akurat to może być lepsze zdjęcie. Nawet Ci najwięksi robią to samo. Oni szczególnie, bo w zawodowstwie nie ma czasu, ani miejsca na przypadek i robią zazwyczaj setki powtórzeń i setki kadrów.
Na ten przykład, znalazłem ciekawe zdjęcie z wystawy Petera Lindbergha w Berlinie. Na blogu “pogo po godzinach” jest relacja i autor zamieścił widok stykówek ze styków, które zrobił Lindbergh z jego chyba najbardziej znanego zdjęcia. Jak widzicie Kate Moss była “ujęta” parędziesiąt razy :) Ciekawe, czym kierował się Peter wybierając to zdjęcie, które jest powszechnie znane…?
Wprawdzie nie jestem Lindberghiem, ale jak napisałem, każdy z nas ma podobne dylematy. Ja dzisiaj też mam. No bo, co byście wybrali? :)
czy
:)
No właśnie.
Oczywiście, że pierwsze :)
Ale takie brudne jest przecież… :(
Ale jesteś kokiet Iczek, najpierw Lindberg, potem Ty …
Zdziwiłem sie, że nie piszesz nic o tym, że Linberg wybierał jedno z pośród setek ujęć … Byłem w Berlinie na tej wystawie i właśnie to zrobiło na mnie największe wrażenie … Bym zapomniał, dla mnie zdecydowanie pierwsze – intryguje i przyciąga. Drugie niestety tak bardzo wypracowane, że raczej nadaje się na paszport, albo wizę …
Ps. Mówiłem już to kiedyś, powtórzę ponownie, zdjęcia Linberga żyją, widać na nich relację, słychać dzwięk migawki wyzwalanej setki razy, tam zwyczajnie iskrzy … ja to lubię. Zdjęcia robione wielką kamerą są statyczne, martwe jakby robiono je tuż po śmierci … dla mnie maski. Bynajmniej nie jest to wada, one są po prostu inne. Ja takich nie lubię.
tyle przynudzaania, pozdrawiam
Jak wybory, to wybory… Jak między PiSem a PO…
Chwała ci panie, że przynajmniej pokazałeś, że można inaczej – naturalnie, w plastycznym świetle i bez piktorialnej maski – na zdjęciu Lindbergha!
Ja bym wybrał porządne, cyfrowe ;)
A z cyfry i PS-a nic nie ma???
Apropo’s obróbki – widzieli wyniki Grand Press Photo 2011? Czy tylko mnie rażą w oczy te mięsiste, zawinietowane czarno-białe kadry reportażowe? Jakoś ciężko je absorbuję. Na tym tle Gudzowaty to poezja dla oczu…:)
A widział Pan niektóre prace Krassowskiego? Niedokładne maskowanie widać gołym okiem (nawet na miniaturkach w sieci). Zresztą, proszę uważnie pooglądać (analogowe) prace wspomnianego Gudzowatego (np. “Power Punch Girls”), czy choćby “Karczeby” Pańczuka (też analogowe)… Może warto jednak skupić się na treści, a nie na środkach wyboru? A propos, wyścigi w Meksyku to jeden ze słabszych cyklów pana Gudzowatego. Inscenizowane ujęcia zbyt mocno inscenizowane, serii brak tempa, wewnętrznej energii… W zasadzie tylko 2 zdjęcia podobają mi się i kompletnie nie obchodzi mnie to, że zostały wykonane aparatem wielkoformatowym…
hubert – moda na te winiety panuje od dobrych kilku lat. Przetoczyła się już nie jedna dyskusja na ten temat :)
Mnie to razi, ale wiesz, ja nie jestem reporterem…
Właśnie sobie kliknąłem na stronę Białego Domu i zdjęcia Souzy… żadne nie nosi znamion winiety, a są rewelacyjne :) Po prostu facet umie czytać światło i sytuację. A w wypadku niektórych, winieta ratuje fotę, w której bałagan i przypadkowość wylewają się każdą stroną klatki… winieta robi za filtr w postprodukcji.
Niestety.
Straszne… zajrzałem na GPP i wszystkie fotki BW są “zwienietowane” do granic rozsądku. Potworki takie… A jak już nie winieta to suwaki pomerdane tak, aby dostać szaro-szara papkę… mięsistą i nie mającą nic wspólnego z fotografią BW :) Ech…
Przy tym, foty Gudzowatego to majstersztyk estetyki – masz rację.
@K – Krassowski nie jest dla mnie akurat jakimś wyznacznikiem jakości zdjęć reportażowych, za co dostaje regularnie po uszach od specjalistów w tym temacie :)
Skupienie się na treści jest uciążliwe, a czasami niemożliwe gdy forma zabija ową treść. A opowiadanie o tym, co autor miał na myśli, jakoś zabija dla mnie kategorię reportażu jako medium pracujące obrazem :)
zdecydowanie nr1
Proszę Pana, nie piszę o wyznaczniku jakości zdjęć reportażowych, tylko o roli pierwiastka niedoskonałości w warsztacie fotografa. A jeśli jest on elementem świadomego procesu twórczego? Widz oczywiście będzie zastanawiał się nad celowością…
Jeżeli w danej fotografii istnieje jakaś istotna treść, to nie zaszkodzi jej żadna forma. Dobra forma niekoniecznie może być źródłem ciekawych treści.
Nieważne co autor miał na myśli. Ważne, czy jest o czym myśleć…
A tak z ciekawości zapytam, na którym z nagrodzonych zdjęć GPP widzi Pan przypadkowość i jak ją rozumie?
Mam wrażenie, że przecenia Pan rolę świadomości fotografa w procesie twórczym. Ma ona różne imiona. Załączam jedno z najpiękniejszych, jakie znam:
http://www.youtube.com/watch?v=XfwNrPX2pvw
:)
Co do fotografii Witolda Krassowskiego, nie bardzo rozumiem Pańskiego sformułowania. Kto i od kogo dostaje po uszach?
Jeśli jeszcze raz ktoś w tym wątku użyje słowa Pan, Pani lub pochodnej to będę usuwał!!!
:)
PS
Netykieta zaleca zwracanie się per Ty!
@K – przeniosłem dyskusje do nowego wpisu o GPP… Prosze dodaj tam swój komentarz…
Netykieta… ale ja nie jestem dzieckiem neo ;)
Poza tym mieszkam w Polsce, gdzie – w przeciwieństwie do krajów z kręgu kultury anglosaskiej – zwracanie się do nieznajomych per “Pan”, “Pani” jest czymś naturalnym.
Znam też Pana z imienia i nazwiska, jakkolwiek nie wyobrażam sobie pisowni “Panie Iczku” ;)
Dobrze, czuję się zaproszony do zwrotu per “ty”.
Zerkam na wątek GPP.
ja bym wzial z polaroida bo mi się bardziej twarz podoba :^)
zdjęcie drugie porusza mnie bardziej ..jest bardziej subtelne, sięga głębiej