Jakoś mnie tak nachodzi na sentymenty. Ostatnio wróciłem do ulubionego formatu 4×5, a teraz poszedłem po bandzie i stąpnąłem o kilka schodków niżej sięgając po to, od czego zazwyczaj zaczynaliśmy, czyli 35mm.
Straszna mordęga wywalić w jeden dzień te 36 klatek :) Jak buni dydy! Z czego zazwyczaj dobra jest jedna lub nawet mniej. Kurcze, statystyka w tej naszej fotografii odgrywa jednak ważną rolę. Zastanawialiście się kiedyś jak zmienia się odsetek akceptowalnych przez Was kadrów wraz ze wzrostem formatu używanego do naświetleń? Pisałem Wam o wystawie Rafała, jego kolodiony mają ponad o,5metra po boku. No nie wierzę, aby on zrobił 36 powtórzeń. Myślę, że nie zrobił nawet 3 powtórzeń… :) No ile Rafał?:) A i tak “powiesił się” na Fotofestiwalu.
Ja wiem… treść, treść, treść – powiecie. Ale czy zawsze? Może jednak czasem: forma, forma, forma… lub rozmiar, rozmiar, rozmiar…?
Czy łatwiej jest zrobić dobre zdjęcie wielkim formatem czy 35mm. I dlaczego format mniejszy, uważany jest w świadomości ogólnej (it’s said….) za pośledniejszy?
Ciekawe.
Dawno tak mozolnie nie szukałem tematów, jak wczoraj z tą pierwszą rolką 35mm od dobrych paru lat.
Natomiast z lubością wróciłem do zaczepiania ludzi na ulicy z prośba o portret. I moja statystyka “zgód” do niezgód” jak na razie jest 100% na korzyść tych pierwszych :) Ale nie zapodam żadnego portretu, bo ostre słońce skłaniało ku wyłuskiwaniu koloru z przepalonych jeszcze i wyblakłych po zimie traw. Zamarznięty prawie w lodówce Ektacrhome 100 kusił nasyceniem.
PS
I jakoś tak nogi zaczęły mnie boleć. W studio mniej bolą :)
A ja chodzę od 2 dni z aparatem 35mm celem portretowania ciekawych facjat i za chuchu nie mogę się przełamać :) Za długo tego nie robiłem, zapomniałem jak to robić, zabrakło uporu i odwagi…. czuję się jak prawiczek…Ale dziś po pracy last czens, bo w przeciwnym razie rzucam całą tą fotografię:)
3mam kciuki
35 jest fajne. Lubię, bo lekkie i małe, wygodne, plecysków nie obciąża. Powrót do korzeni to jest to, Iczku, gratulacje ;)
a ta winieta to niedowolanie ? :)
ja caly czas robie 35mm…
…”Straszna mordęga wywalić w jeden dzień te 36 klatek :) Jak buni dydy! Z czego zazwyczaj dobra jest jedna lub nawet mniej”
Jeszcze nie udało mi się w ciągu jednego dnia zrobić 36 klatek a podobno Garry Winogrand robił 20-30 filmów dziennie. Ten to miał przemiał
…”I jakoś tak nogi zaczęły mnie boleć. W studio mniej bolą :)”
Na początku zawsze bolą ale idzie się przyzwyczaić.
Pamiętam jak byłem na bezrobociu to nawet i 8 godzin włóczyłem się po mieście
Czasem dwa powtórzenia na początku, wynikało to z problemów technicznych. Cóż z tego że obraz wspaniały kiedy na nim brud nie do zniesienia. Pod koniec pracy nad wystawą po zrozumieniu przyczyn powstawania plam obrazy wychodzą od ręki, powtórzenia się nie zdażają. Jedno oblanie to 300ml roztworu, sam rozumiesz.
35mm to poezja. A odbitę można zrobić wystrzałową, pejzaże wychodzą pięknie (o ulicy i innym okolicznościowym strzelaniu – jak to nazywam – nie wspomnę). Wbrew temu co twierdzi “polski Ansel Adams” (wg. ZPAF) że pejzaży 35mm robić się nie da.