Pamiętacie ten cytat:
{…} To jest specyficzny fotograf. Niby umie robić zdjęcia, i wiele efektów jego pracy naprawdę mi się podoba, ale czasem tak idzie na łatwiznę, że podejrzewam go o robienie sobie jaj z odbiorcy. Popatrzcie na niektóre „beztłowe” fotografie: jedynymi ich zaletami są: dobra charakteryzacja modela/modelki i lanserskie ramki z wielkiego formatu. Zdecydowanie czegoś brakuje! I zdecydowanie jest to brak tła! {…}
To zdanie wywarło na mnie wielkie wrażenie. Może częściowo dlatego, że podmiot liryczny obrał sobie za cel, mą skromną osobę, a z tego co stawiam za plecami moich modeli uczynił ważny aspekt fotografii generalnie. Oczywiście pogląd autora tego cytatu jest jednym z wielu w aspekcie fotografii portretowej, bo jak wiecie Avedon i np. Penn mieli ciut inne zdanie :). Nie zmienia to jednak faktu, że i ja mam często problem z tym, co jest za plecami moich modeli, bohaterów.
Kiedy przeglądam sesje portretowe i ambitne fashion w wykonaniu mistrzów, mam czasami skręt kiszek z powodu, tego co widzę nie na pierwszym planie, ale właśnie w tle. Okazuje się bowiem, że tło potrafi być sztuką samą w sobie. Taka “Sztuka za plecami” modeli.
Właśnie taka sztukę uprawia “Oliphant Studio” z Nowego Jorku. Kiedy widzicie wspaniałe kadry Annie Leibovitz, LaChapelle, Demarchelier i dziesiątek innych, to widzicie nie tylko ludzi, widzicie tło! To oni, Oliphant Studio dostarczają teł dla większości najdroższych i najgłośniejszych produkcji fotograficznych. I robią to doskonale.
Założone w 1978 roku studio stało się szybko wszechstronną wypożyczalnią teł wykonywanych na zamówienie lub autorskich prac zatrudnionych w nim plastyków. Nie są tani, bo są najlepsi. Wychodzi średnio 100usd za dzień zdjęciowy za pożyczenie tła. Prace zlecone, pod konkretne sesje są liczono indywidualnie. Co zrobili możecie zobaczyć na ich stronie, kilka przykładów ich sztuki tła poniżej:
I ponownie wraca temat tego, że zapotrzebowanie na fotografię, jej ilość i jakość generuje potrzebę i opłacalność (!) istnienia takich studiów.