“Fajnie, ale te ramki to są pretensjonalne” – powiedziała mi kiedyś gdańska kuratorka wystaw fotograficznych, kiedy prezentowałem jej to, co robię. A poza tym uznała iż w moich pracach nic nie ma oprócz tego, że są ładne (to już coś!). W sumie to było naprawdę ciekawe spotkanie i pouczające, bo doświadczyłem relacji na moje zdjęcia kogoś, kto obraca się, interesuje się zupełnie inną warstwą sztuki wizualnej. Ująłem to szeroko, bo ta osoba zazwyczaj właśnie skłania się ku video, instalacjom itp…
Niemniej o tych ramkach, tak mi jakoś utkwiło w głowie podświadomie.
Wróciło to ponownie niedawno, gdy podjąwszy decyzję o starcie w kolejnym konkursie, na etapie ‘aplołdowania’ fotki ujrzałem komunikat, że nie może być w przestrzeni zdjęcia żadnych ramek. Wprawdzie nie do końca wiem, co jest przestrzenią zdjęcia, ale uznałem, że ramka w moim wypadku stanowi immanentną cześć fotografii, bo nie dodałem jej w PS czy pod powiększalnikiem, ale po prostu taki mam negatyw i zdjęcie (odwrócony obraz negatywu) zawierać powinien w sobie całą swą zawartość. Jasne, zaraz powiecie, że chodzi o treść zdjęcia, a ramka raczej treści nie zawiera, ale ja nie byłbym tego tak całkiem pewien.
Zauważyliście zapewne na drodze swojego rozwoju fotograficznego, że ramka, poza standardowym ograniczeniem kadru, pełni też wielorakie inne funkcje. Np. funkcje informacyjną. I nie mam tutaj na myśli jedynie możliwości nadruku parametrów ekspozycji między ramkami. Myślę raczej o tym, co kryję się pod określonym typem ramki. Jaką informację o autorze niesie za sobą taka ramka.
Większość z nas poza samym zainteresowaniem fotografią, jako sztuką, interesuje się wściekle sprzętem. Cóż… skoro robimy zdjęcia sprzętem, to trzeba go okiełznać i poznać. Po latach wertowania ofert i zmienianiu sprzętu znamy na pamięć większość systemów. Poznajemy też ramki. Ta chyba jest najlepiej znana na świecie:
No każdy wie, że to Hassel. I co nam mówi taka ramka, bo nie ukrywam, że ja mam pewne kalki w głowie, które od razu szeregują mi autorów fotek z tymi ramkami. Trudno to wyrazić w logicznych zdaniach, bo nasze szufladki są słabo zdefiniowane, ale przychodzą mi do głowy takie słowa: autorski, oryginał, lans, artysta, wyczucie, prestiż, jakość… i to tylko kilka na szybko. Czy te ramki są pretensjonalne? No nie wiem, ja tak tego nie odbieram, ale może wiele zależy jednak od tego, co jest między ramkami!?
Kolejne dobrze znane nam ramki to z pewnością takie:
Klasyczne średnioformatowe podkreślenie swojej odrębności w masie cyfrowego świata. Tutaj szuflady w mózgu też są prosto zdefiniowane: świadomość, kontrola, lans, czas… Bardzo podobne w odbiorze jak Hassel, ale jednak ciut inne. Nie uważacie?
Przykładem ramek, które weszły do dziedzictwa kulturowego fotografii, są z pewnością ramki polaroid. No tutaj to już można uznać, że powstała osobna sfera kultury ramkowej. Ramki z Polaroida są po prostu wartością samą w sobie, stają się wyrazem artyzmu, wolności, swobody i niosą za sobą od razy wykrzyknik: niezależność! Wokół tych ramek powstają społeczności, o te ramki walczą maniacy, a niektórzy zarobili ostatnio niezłą kasę na tych ramkach. Jest to przykład tego, że coś co jest po prostu efektem zastosowanej technologii, urasta do rangi głównego elementu dzieła, zaraz obok spranego koloru przypisanego materiałom polaroid:
Idąc coraz głębiej okazuje się, że wspomniana pretensjonalność zaczyna znikać. Pojawia się warstwa treści poza zawartością zdjęcia. Ramka zaczyna odgrywać rolę równorzędną. Czy to aby nie za daleko idący wniosek? Jak to!? Ramka to część zdjęcia? Przecież dążymy do doskonałości, do czystości i wyeliminowaniu brudów. Cóż mają powiedzieć tacy ramkowicze, jak kolodioniści? Tam ramka to same clou zdjęcia:
A może jednak przesadzam. Może takie zabiegi jak poniżej to już z lekka przesada i zaczynają razić?
Ciężka sprawa. Mają rację ci, którzy doszukują się tutaj zbędnej, pseudo-artystycznej ingerencji w obraz, która jedynie “zasłania” treść? A może coś jest w tych ramkach. Może one rzeczywiście mówią nam coś o autorze, o tym kto zrobił zdjęcie, a czyż nie jest to ciekawe dla widza?
Iczek, wiadomo, że ramki to tylko lans. Nie mieszaj w głowie ;)
Piotrze, dlaczego nie podpisujesz swoich zdjęć imieniem i nazwiskiem?
@Rudolf – a może powinienem napisać: “lanserze”. Spłycasz… to musi mieć jakieś znaczenie głębsze. To trochę tak jakbyś winił wodę, że kapie z kranu, a wiadomo, że to nie wina wody, ale uszczelki….
[!?!?:)]
@Sławomirze – nie wiem…. Tak jakoś szybciej.
Rozumiem więc, że jedna z dyskusji o podpisywaniu własnych prac dotyczyła tylko tych wysyłanych na konkursy a nie tych prezentowanych we własnej w pewnym sensie galerii :-)
Piszę o tym bo podzielałem twoje zdanie, że prace się podpisuje, jeśli się ich nie wstydzi, ale może coś pokręciłem…..
A ramki, w zamierzchłych czasach kiedy zaczynałem fotografować miały dwa oblicza. Pierwsze, estetyczne – bo ramka to przecież element kompozycji zdjęcia. Drugie ideowe – znaczyły nie kadruję fotografii pod powiększalnikiem. Obciach to była perforacja z małego obrazka jako ramka.
Iczku, kiedyś w “Pokochaj fotografię” Twój artykuł “ramka prawdy” trochę mnie zirytował, po co oni te ramkę wstawiają, czy tylko po to, żeby wszyscy widzieli, że to poważny wielkoformatowy fotograf, chyba jednak nie, coś w tym jest, i nie jest to “lans”
Bruce Gilden z Magnum dodaje ramki (i to grube) do swoich zdjęć z małego obrazka. Twierdzi, że “zatrzymują energię w zdjęciach”. Ot, taki głos do dyskusji.
Mam przyjemnosc studiowac fotografie i video w Anglii. Instalacja swoich gotowych prac w ramkach jest obowiazkowa na moim uniwersytecie… co kraj to obyczaj widac.
ramki dowodza rowniez, ze prezentowane zdjecie to pelen kadr…
rzeczywiscie ramka jakoby udowadnia, ze nie kadrowales zdjecia, czyli myslales w trakcie fotografowania. Aczkolwiek w dobie fotoszopki nic niczego nie dowodzi ;)
Tak jako ciekawostke dodam, ze ostatnio wrzucalem w ramach autolansu jakies zdjecia na rozne portale foto i na jednym z nich dostalem komunikat zwrotny, ze odrzucaja mi zdjecie, bo jest z ramka… Nie jestem pewny, ale to chyba 1x bylo. I wiecej juz tam nic nie wrzuce… Ramka to byl czysty skan z 5×7″…
ja osobiście lubię analogowe ramki i nie widzę tu nic lanserskiego, poza tym są wielce estetyczne ;)
No wiec dla mnie rzeczywiscie wartoscia jest swiadomosc, ze autor komponuje zdjecie na wizjerze, na matowce. Moze to i prymitywne , ale cos mowi o fotografie. Przykladami moga byc zdjecia nagradzane, ktore potem okazuja sie byc 80% kadrami z klatki (slynne rugby).
Poza tym fakt, dla mnie ramki sa estetyczne i nadaja zdjeciu charakteru. Sa tez podpisem, znakiem rozpoznawczym.
Co do tej energii, to tez cos w tym jest. Ramka ogniskuje nam wzrok. Nie pozwala plywac.
Ramka ramce nie równa. U “kolodionistów” jest konieczna, bo nie wiadomo gdzie się kończy zdjęcie a zaczyna ramka. W innych przypadkach powinna dopełniać się z “watermarkiem”, najlepiej napisanym kursywą, wtedy nikt nie odmówi artyzmu naszemu zdjęciu. Przepraszam… FOTOGRAMOWI!
O przepraszam… końcem “zdjęcia” kolodionisty jest…. krawędź płyty szklanej :) Żadna tam ramka.
unikałem ramki, ale zostałem “nawrócony” ;))) a ta teoria Gildena o energii,, hmmm wydaje się najtrafniejszą
spodobalo mi sie :)
a w pewnym cyfrolabie w warszawie, gdzie szlachetnie obramkowane zdjęcia zanosi się celem digitalizacji- ramki są ucinane. Nie ma zmiłuj- oddają zdigitalizowany kwadrat nagi i bezramkowy. Pozbawiają takiego hassela hasselowosci. na nic prośby “zeskanujcie panowie i tę śliczną ramkę”. Odpowiedz brzmi- “nie da się, bo nam się nie mieści w ramce”
i co tu potem robic z takim golym zdjęciem? kto by tam w ogole patrzyl na to smętne coś, co pozostalo po ramkowej kastracji? :))
u mnie w szkole mówili, że ramki to maniera, ale zaraz ktoś dodawał, że dobra maniera nie jest zła :)
wrzucam na portale fotograficzne zdjecia z ramkami, ktos kiedys zarzucil mi, ze chwale sie modelem aparatu, ktorym robilam zdjecie. Nie bylam tego swiadoma, ze ten akurat aparat ma taka wlasnie ramke :) chcialam tylko miec wlasnie ten pelny kadr. Nie lubie podpisow na zdjeciach, czasami odciagaja uwage od rzeczy waznych zawartch w kadrze.
@OO – miałem ten sam problem. Jednak własny skaner to własny skaner :)
No i oczywiście generalnie jestem wielkim zwolennikiem ramek. Do argumentów, które padły dodałbym jeszcze jeden. Kiedy dygitalizujemy zdjęcie to niejako odrywamy je od podłoża, traci ono związek z tym kawałkiem materii, na której powstało i przestaje tym samym odróżniać się od zdjęcia cyfrowego. Wtedy, dla zachowania tego związku, dla zachowania fizycznego, a nie wirtualnego charakteru jaki posiada nasze zdjęcie, skanujemy je razem z ramką. Ten czarny skrawek z napisem Ilford czy Kodak nie może być oderwany od zdjęcia bo to na tym kawałku plastiku to zdjęcie istnieje. Bez tego podłoża obraz by nie powstał.
Dzięki ramce, czuję, że zdjęcie jest namacalne, fizyczne, że faktycznie gdzieś tam istnieje w segregatorze.