fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Dno?

W jakiejś internetowej dyskusji na temat kondycji polskiego kina obecnie, przeczytałem takie oto piękne zdanie:

“Kondycja polskiego kina w 2010 roku sięgnęła zupełnego dna, a 1 stycznia 2011 roku, Cezary Pazura swoją komedią “Weekend” wykopał jeszcze w tym dnie dołek.”

Czyż nie piękne?:)

Wczoraj oglądnąłem na jakiejś satelicie film “Kołysanka”. Cóż za przerażająca nuda w wykonaniu ponoć wybitnych aktorów współczesnych i reżyserii obdarzonego przez geny wirtuoza komedii Machulskiego niejakiego. Noż przecież tego oglądać się nie da! Jeśli to jest komedia, to ja naprawdę musiałem być wczoraj na dnie rozpaczy… :(

Czy podobnie jest z fotografią polską? Spakowało się “Yours”, plotkom nie ma końca, a złośliwi doszukują się  nawet narodowych cech polaków, które wykurzyły te skądinąd zacną galerię ze “stolycy panie!” Bo przecież Madziarzy z pewnością prezentują wyższy poziom kultury obrazu… i tu przywoływane są takie monstrualne nazwiska jak Capa, Kertesz, Brassai. Czy na pewno o to chodzi? Czy my Polacy nie mamy wszczepionej kultury obrazu pod skórę?
A co z polską szkołą dokumentu? Co z filmówką znaną ponoć na całym świecie? Co się porobiło z uznanymi fotografikami, którzy raz na 5 lat pojawią się z jakąś nową wystawą i potem znikają: Konopka, Żak, Dziworski…? Gdzie jest całe pokolenie artystów fotografii, którzy urodzili się po roku 70 i ukończyli szkoły…? Czemu nie wystawiają? Gdzie oni pracują?

A adepci tzw. szkół fotograficznych? Ileż co roku na rynku artystycznym pojawia się dyplomantów z tych wszystkich wspaniałych szkół. Gdzie są ich prace? Gdzie zapchane po brzegi niedobitki galerii? Wiem, że cześć z uczniów przychodzi do mnie do studio poćwiczyć warsztat, bo w ramach wykładów w kolejnym studium, szkole, nie mają prawie szansy na praktyczne fotografowanie samemu. Zajęcia w studio uczelnianym odbywają się w gronie 20 kolegów. Oni uczą się fotografować teoretycznie…! Teoretyk fotografii z dyplomem licencjata jednej z tysiąca szkół… to brzmi…. dumnie.

Może więc jest coś jednak w tych genach narodowych…? Kiedy umrze jedno pokolenie musimy czekać kolejne 30 lat, by geny przeszły na następne? By pojawili się polscy Kerteszowie i Brassaiowie? Właśnie kończę oglądać “monografię” Kertesza:

Prawdziwie prawdziwe jest powiedzenie: “jeśli myślisz, że chcesz sfotografowac coś nowego, to z pewnością Kertesz już to zrobił” :) Ten człowiek fotografował wszystko. Od reklam butelek, przez modę, po akty, street i miejskie plenery. I wszystko to robił dobrze! I był Węgrem. To fakt.

Mam nadzieję, że w roku 2011 uda się nam nie wygrzebać dołka w fotograficznym przeciętnym bycie polskim. Może jakaś zbiorcza wystawa młodych zdolnych artystów pod szyldem ZPAF? Przecież tyle mówi się w ostatnich kilku latach o wymianie pokoleniowej w tej instytucji… gdzie jesteście młodzi ze ZPAF..? Działacie!? Może tak trochę szerszym frontem wyjdziecie…?

54 komentarze

  • Widzisz kolego, dales link do forum pentaxa i teraz nie wiem gdzie sie udzielac ;) Ale skoro zaczalem juz tu pisac, to niech tak zostanie :P

    Ja to tak kilka przemyslen luznych mam. Przypomnialo mi sie, jak pewien wspolny nasz znajomy z trojmiasta, podczas wizyty na wegrzech, wszedl tam do ichniego empiku i wgniotla go w fotel ilosc wydawanych tam albumow wegierskich fotografow. Nie tylko tych uznanych w wielkim swiecie, ale takze tych malo znanych, wspolczesnych. Ponoc sporo z tych albumow nie byla specjalnie przekonujaca, a jednak wegrzy uparcie promuja wlasna tworczosc, nie pluja jadem, ze takie bzdety sie wydaje.
    Druga sprawa, to czy przyjrzales sie kiedys statystykom na naszych wszelkich krajowych imprezach fotograficzno wystawienniczych typu festiwalowego? Jak wielu wystawianych jest polakow, a ilu obcokrajowcow?
    Cytujac z jednej strony “Naszymi gośćmi będą wybitni artyści fotograficy z ponad 20 krajów świata (Ameryka Pd., Ameryka Pn., Europa, Australia, Bliski Wschód).
    Większość nazwisk prezetowana będzie w Polsce po raz pierwszy”. A pod spodem napis “patronat artystyczny: ZPAF”. I wiesz co? Tu jest odrobine odpowiedzi na Twoje ostatnie pytanie. Dzialaja…

    A teraz chwila refleksji – czy myslisz ze festiwale przykladowo, wegierskie, niemieckie etc – tez prezentuja glownie wybitnych artystow z ameryki pd i bliskiego wschodu? ;) Ja sie pokusilem to sprawdzic… I jak mawia stare polskie porzekadlo “cudze chwalicie, swego… ” itd.

  • Nie doszukiwałbym sie w tych festiwalach drugiego dna.
    Każdy kij ma przynajmniej dwa końce, osobiście uważam, że pokazywanie “obcej” fotografii to nic nagannego, wręcz przeciwnie, to książkowe poszerzanie horyzontów, nie ma nic gorszego jak kiszenie sie we własnym “sosie”.

    Co zaś się tyczy młodych i ZPAFu, w związku nie ma przymusu z jednej strony, a z drugiej nikt nikomu nie broni, tylko my Polacy to taki naród co to lubimy jak im sie wszystko na tacy poda.

    Jak sie jakiś szaleniec znajdzie co mu sie chce, to zaraz się znajdzie stado, któremu sie zachce, żeby tamtemu sie odechciało.

  • dwa lata temu na Mlodzi i FIlm widzialem pare ciekawych filmow, do tego stopnia ciekawych, ze chcialem je jeszcze raz obejrzec. I co? I nic :) moge sobie chciec. nie sa wydane, nie sa dostepne… Ba, nawet nie moge znalezc tytulow na stronie Mlodzi i Film. Sa tylko z tego roku, archiwum sie nie doszukalem :|

  • Tomek P – pewnie, ze poszerzanie horyzontow jest ok. O ile jest punkt wyjscia do tego poszerzania. Na razie nie widze poszerzania, a zachlyscniecie sie “zagranica”.

  • Miłosz bez przesady, uważam, że polska fotografia nie jest ani gorsza, ani lepsza od tej zagranicznej, jest po prostu polska.
    To co Ty nazywasz zachłyśnięciem ja odbieram jako dobry marketing, przecież przy tej zagranicy będą mogli sie pokazać nasi twórcy, ich nazwiska a co najważniejsze pokażą sie przy okazji promocji festiwalu za granicą.

  • Panowie, nie oszukujmy się – papużymy jako społeczeństwo na płaszczyźnie kultury w każdej niemal dziedzinie. Teatry, galerie, kina studyjne funkcjonują w najlepszym wypadku po kosztach.
    Znamienne – po 89 roku doczekaliśmy się dopiero 2 (słownie: dwóch) nowych publikacji dotyczących polskiej fotografii (“Historie fotografii” Mazura i “Fotoeseje Lechowicza). Z czym do świata ja się pytam? Zero albumów, zero biografii, zero wystawiennictwa. Gdzie się mamy uczyć, nawiązywać do polskiego dziedzictwa? Co chcemy promować?
    Będąc w zapyziałym miasteczku szkockim (10 tys głów) przypadkowo trafiłem na ksiegarenkę poświęconą w całości (!!!) fotografii. Ale co tam Wyspy-wystarczy pojechać do Pragi….

  • Trochę namieszam teraz w wątkach, ale wczoraj miałem okazję po raz kolejny oglądnąć na Canal+ świetny dokument. Tym razem o prawdziwej Japonii. O biedzie, w której żyją urzędnicy i o życiu w tej Japonii nieturystycznej, w Tokio.
    Doskonały materiał.
    I jak słyszę utyskiwania, że powinniśmy zostawić telewizję publiczną, bo ona realizuje misję społeczną, a prywatne stacje tego nie będą robić, to mnie krew zalewa. W życiu w naszej telewizji nie widziałem takiego dokumentu!
    Przyczepmy sie takiego Machulskiego. Jestem wychowany na seksmisji. Ale ten facet zrobił to jeszcze w dobie PRL… co się takiego z nami porobiło, że w tym zasranym kapitalizmie ludzie potracili zdolności i talenty? I za każdym razem słyszę uzasadnienie, że widzowie teraz chcą takiej szmiry. Że chcą oglądać plastikowe obrazki z cyfry i trzeba im to dać. Że chcą takich gównianych filmów więc je mają.

    Ja tego nie rozumiem…:(
    I dlatego pytam gdzie jest całe pokolenie twórców, cale te tabuny uczących się plastyków, fotografów itp…?

    Miłosz, ja nie dostrzegam tego o czym piszesz. Tu w Gdańsku życie fotograficzne NIE ISTNIEJE !!! A szkół jest jak psów! Akademia plastyczna jest, ale zamknęła fotografię! Po co im to… zrobili sztuki multimedialne i gówna uczą gównianych “artystów”. Sorry! Kiedy widzę pracę tych dyplomantów, to aż mnie ściska w dołku.
    Wczoraj w nocy kolo 24:00 (oczywiście!) na TVP1 był teatr telewizji o Władysławie Strzemińskim. Autor “Teorii Widzenia”, którą męczę od 2 miesięcy :) Świetna rzecz o wizji, a zdolnościach, o artyzmie… Szkoda, że nie mamy takich Strzemińskich w fotografii obecnie.

  • byłem wczoraj na spotkaniu autorskim w Starej Galerii ZPAF we Stolycy z panem Łapińskim. i po tym spotkaniu zadaję sobie nieustannie pytania: po co ten szum wokół tej wystawy, tych pejzaży? po co taki twórca dostaje stypendium z Ministerstwa Kultury na robienie TAKICH widoczków?
    w ciągu 10minut przeglądania stron www znalazłbym 20 lepszych pejzażystów godnych takiego stypendium. czy w ZPAFie coś się zmienia? nie sądzę,,,

    na dnie można zawsze jeszcze wykopać studnie i w niej się utopić!

    • Yoonson: nawet nie wiesz jak się cieszę, że to napisałeś… :) Mnie nie wypada czasami… Chodzi za mną od kilku lat pokusa aby napisać od serca co myślę o tych naszych wielkich fotografach z lat 50-90… Tych, na których wszyscy się powołują mówiąc o tłustych latach polskiej fotografii. Ale mnie jakoś tak sumienie gryzie, ze nie pluje się we własny ogródek, że może nadal powinniśmy żyć złudzeniami ich wielkości i mistrzostwa… A z drugiej strony łapię się na tym, że następców nawet ich poziomu nie widzę… :( Zamknięte koło. Jak napisze, co naprawdę myślę o ich “wielkich dziełach”, to zaraz każą mi wskazać, to co mi się podoba i wówczas musiałbym znowu opuścić granice Polski w poszukiwaniach wzorców… :)
      Niestety mam krytyczną opinię o całej naszej historii fotografii i nie znoszę tego nieustannego podniecania się jacyż to oni byli wielcy…. A guzik!

  • Iczku, Polacy zachłysnęli się tandetą, masówką, plastikiem itp. na każdym gruncie. To co teraz jest doceniane woła o pomstę. Byleby tylko pieniądze się zgadzały.

    Nawiasem mówiąc uważam, że Program 3 Polskiego Radia doskonale realizuje misje społeczne.

  • Panowie, ale ja mam coraz bardziej wrażenie, że tutaj nie chodzi wyłączne o kasę. Ja po prostu myślę, że nie potrafimy znaleźć lub nie rozumiemy po prostu dobrej fotografii, która może gdzieś się przemyka….?

    Albo, i to byłoby fatalne, takiej fotografii w Polsce po prostu nie ma i nie ma znaczenia czy ją publikujemy, wystawiamy czy sprzedajemy. Po prostu nikt nie robi mistrzowskich zdjęć… :(

    Bo ileż trzeba mieć pieniędzy aby zrobić zdjęcia…? Nikon FE2 kosztuje 400zł w Stodole. Film do niego jakieś 20zł. Z wywołaniem wychodzi w sumie około 500zł. Kapitalizm nie przeszkadza nam raczej, moze nie warto zrzucać wszystkiego na mamonę…

  • Jeśli teza o “dnie” jest do udowodnienia, to moim zdaniem dowodu nie da się przeprowadzić odwołując się do pieniędzy i finansów.

    Jeśli artysta chce, to pieniądze znajdzie.
    Odbiorca też znajdzie kasę (lub sposób), by kulturę odbierać (konsumować) i wchodzić w posiadanie jej materialnych elementów.

    Tylko trzeba dostrzegać w tym wartość i chcieć. Moja koleżanka stanęła na głowie, żeby sprowadzić z Ikei czy z jakiegoś innego marketu “obraz” jakiegoś słonia, który co prawda masowym produktem nie jest, ale jednak nie jest jedynym i niepowtarzalnym dziełem.

    Ale stanęła na głowie, wydała 200 złotych. Czy wpadła by na pomysł, by kupić i powiesić odbitkę?

    A może właśnie argumentacja finansowa jest uprawniona? Może w naszych oczach fotografia jest po prostu “tania”. Bo przecież fotografia to taka zabawa, hobby, tanie cyfry, tanie odbitki (gdzie tam do obrazu czy rzeźby), gazety, gdzie fotografia jest publikowana też są tanie, albumy są drogie, ale ich nie ma, więc są poza dyskusją… Tanie czyli marne i niegodne zainteresowania. Fotograf? Co to za prestiż? Pstrykacz rodzinny lub ślubny. No i jeszcze fotograf 2.0. Społeczny. Plotek i paparazzo. No dobra, są “fotograficy” ze ZPAW, ale oni porośli mchem. Ileż to o wiele lepszych zdjęć na plfoto czy deviancie, ho ho. Sam lepsze przecież zrobię, jak tylko mi się zechce.

    Zamiast podsumowania:
    Fotografia w głowach Polaków zajmuje status, który jest mało satysfakcjonujący. Niestety nie zmieni się tego. Większości będzie się podobać jedno, a mniejszości coś zupełnie innego. Mniejszość nie zmieni większości i szkoda sił i środków na to. Galeria z wielkimi tego świata, może i krzepi, ale wiosny nie czyni. Czy ta jaskółka siedzi na miejscu, czy frunie na Tokaj. To margines. Jedna księgarnia w kraju nie sprawi, że Polacy nagle zaczną czytać ambitne tomiszcza. Skoro szkoła tego nie potrafi sprawić, to co dopiero jedno miejsce. Tymczasem mimo to nie brak takich, którzy po ławką jednak czytają coś więcej niż fragmenty bryków fragmentów lektur z kanonu.

    • @yoonson – zgadzam sie w 1000001%
      I mam na myśli nie tylko Staszka :):)

      @jorge… – czy my czasami nie wracamy do podstaw. Czyli lekcji plastyki i muzyki w szkole podstawowej .:)?
      Wczoraj po raz setny wróciłem w chwili wolnej do albumu Avedona “1946-2004”. Obok siedział mój 6-latek. Pokazałem mu to zdjęcie i pytam:
      – Młody, co jest najważniejsze na tym zdjęciu?
      – Nooo…. ta pani.
      – A dlaczego?
      – Bo zna się z tym panem.
      – A dlaczego uważasz, ze ona “zna się z nim”?
      – Bo on trzyma rękę na niej…
      – I właśnie ręka jest najważniejsza synu! :)

      I to chodzi! Czy takich lekcji nie można robić w przedszkolu, w podstawówce… !? Jak widać nie można… za to kolejne reformy wielkie szkolnictwa można… Ech praca u podstaw! A taki ZPAF co robi dla młodzieży…? warsztaty..płatne dla kolejnych dzieci cyfrowych… :(:(

  • Primo
    Jesteśmy społeczeństwem ruralnym, z wiejskim poczuciem estetyki, co widać nie tylko w fotografii, ale choćby w wyglądzie naszych gospodarstw, wiosek i miasteczek. W konfrontacji na tym polu z tradycyjnie mieszczańskimi społeczeństwami Węgier czy Czech nie możemy wygrać. Nie w najbliższych pokoleniach. To rzutuje na postrzeganie świata i efekty jakie są, widać w komentarzach.

    Secundo
    Teoria przejścia (chyba nawet nie moja). Dopóki brzuszek nie jest napełniony, to nie myślimy o niebieskich migdałach, tylko harujemy. O kulturze pomyślimy jak już będzie dom, volkswagen i konto na edukację dla dzieci. Na to potrzeba jeszcze jednego pokolenia.

  • Piotrze po zrobieniu jednego filmu nie staniesz się artystą.

    Wg mnie jest w Polsce kilku fotografów, którzy robią naprawdę dobre zdjęcia, tylko czy oni są artystami?

    PS. Pierwszy średni format kupiłem od członka ZPAF, miał być dobry, a nie był.

  • Iczku, ale któż by miał pracować u tych podstaw? Jeśli w szkołach nie ma kompetentnych ludzi potrafiących uczyć informatyki,a co dopiero plastyki, estetyki, sztuki…

    Filozofia, etyka, estetyka, fotografia na jakimkolwiek poziomie w polskiej szkole… Marzenie.

  • Ech…
    Zasłyszane u kolegi, którego syn chodzi do prywatnego (!) przedszkola…
    “Nie robimy zbyt często lekcji plastyki, bo dzieci chlapią farbą”.
    Cóż…

  • Ja na swoje przedszkole nie narzekam (moje dzieciaki rozwijają się plastycznie że hoho, a i zajęcia foto od czasu do czasu im poprowadzę:). Większe obawy mam natomiast co do poziomu polskiego szkolnictwa.

    Migawka 1: chrzestna mojej żony uczy się w gimnazjum w klasie o profilu dziennikarskim (moda taka). Na pytanie: czym się interesujesz, jakie książki lubisz?, odpowiada: nie wiem, u nas w klasie nie musimy czytać.
    Migawka 2: Półki regałów z filiżankami a’la porcelana pokrytymi kurzem.
    Migawka 3. Domowa biblioteczka: “Przewodnik do Berlinie”, “Przewodnik po Barcelonie”, Szkolny Atlas świata.

  • Właściwie zgadzam się, ze wszystkim co napisaliście. Takie są objawy tytułowego dna.
    Ale może przyczyn tkwią w tym, że my mieszkańcy zimnego kraju na uboczu, nie mamy w sobie tego czegoś co inni mają. Brak fotografii na poziomie to przecież wierzchołek góry lodowej.
    My nie mamy i nie mieliśmy za bardzo w tysiącletniej historii także: wybitnego malarstwa, architektury, literatury, kuchni, empatii, zwycięstw militarnych, kultury jazdy, muzyki, mężów stanu, kina, ciepłych wód, tolerancji, mody, dobrego gustu, głowy do interesów etc. etc.
    Może trzeba przyjąć to po prostu do wiadomości, pogodzić się, że ci którym to uwiera, należą do mniejszości. Że my należymy do mniejszości.
    Ja już od dłuższego czasu nie mam złudzeń :-)

    I dlatego robię to co sprawia mi przyjemność i cieszę się jeśli komuś też jest fajnie.

  • Owszem, możemy się dowartościować świadomością naszej wyjątkowości, ale tutaj chodzi raczej o “dobro wspólne”. Nasze dzieciaki mają szansę odstawać od przeciętności, bo o to jako rodzice spróbujemy zadbać, ale co z resztą?-od sąsiedztwa poprzez kulturę, a na polityce kończąc? Zostaje nam biadolenie….. i kupno biletu na “Weekend” Cz.Pazury, bo nic innego nie grają w miejskim kinie.

  • Ale czy naprawdę jest tak, że mieszkańcy innych krajów są przesiąknięci kulturą wyższą, biegają od galerii do galerii, a zamiast po bułki do piekarni idą do zaprzyjaźnionego fotografa po sygnowaną odbitkę?

    Nie chce mi się wierzyć, że zachód jest taki kulturalny, a my tacy plebejscy i nieokrzesani.

  • Klasy społeczne mają to do siebie, że dzielą dobra kulturalne współmiernie do swojej wielkości.

    A ponieważ klas społecznie wyżej uposażonych jest na tzw. Zachodzie więcej i liczą więcej “członków” to i mają szerszy dostęp do kultury i materialnych jej zdobyczy w postaci np. dobrej jakości odbitek w dobrej przestrzennie galerii. Statystycznie więcej Francuzów, Niemców i Amerykanów chodzi do muzeów i galerii… i za cholerę nie idzie nam tego zmienić…
    I wraca trochę aspekt ekonomiczny znowu.
    Ale przeszliśmy do wyników, a szukamy powodów.
    Wracam do tego, że gdyby w Gdańsku odbywały się wystawy na miarę powiedzmy ostatniego “ISnot” to ja bym był tam co tydzień. Ale tak nie jest. Dobrych wystaw nie ma, bo nie ma dobrego “wsadu” do nawet istniejących galerii. Się dlatego zapytuje dlaczego…

    Niemniej nie rozstrzygniemy tego tutaj… choć cieszą słowa Wasze o świadomości stanu rzeczy. To już coś. Diagnozę mamy :)

  • @ hubert
    Ja też mam dziecko i też mi zależy. Studiuje, podróżuje i chce zostać żeglarzem :-) A co do “dobra wspólnego” to jesteśmy na etapie w którym możemy do niego dokładać bez pretensji, że mało kto to robi.

    A tak na marginesie, to jak poczytać nasze wpisy, to jesteśmy nieodrodnymi dziećmi naszego społeczeństwa – narzekać potrafimy chyba najlepiej na świecie :-)
    Tak, w narzekaniu jesteśmy w większości.
    Mój znajomy twierdzi – od lat, że gdybyśmy mniej narzekali, więcej dawali z siebie i bardziej się uśmiechali to jednak byłoby lepiej.

    Ja myślę, że poziom kultury społeczeństwa (ten przeciętny, powszechny) rozpoznać można bardzo łatwo. Jeśli dla obywateli to co jedzą i jak to robią ma znaczenie to w kraju takim znajdziecie kilka miejsc dla siebie :-)

  • Slawomir, ja patrze na to wszystko z pozycji odbiorcy kultury. Co ja moge z siebie dac? Kupuje WSZYSTKIE albumy, ktore wydaja wazni dla mnie tworcy (w ciagu ostatnich dwoch lat to byly 4 sztuki), chodze na wystawy w klitkkach dumnie zwanych galeriami, ktore maja z nimi tyle wspolnego co galerie handlowe i narzekam w internecie. Obawiam sie, ze tutaj repertuar dostepnych srodkow sie wyczerpuje.

  • Przechodzę pomalutku od słów do czynów; współorganizuję w lipcu pierwszą zamojską Galerię Bezdomną połączoną z warsztatami i spotkaniami autorskimi. Od czegoś trzeba zacząć:)
    A póki co otwieram kopertę od adresata “Sputnik Photos” a w niej najpiękniejszy, nowiuteńki, pachnący Islandią album w płóciennej oprawie jakikolwiek w życiu pieściłem:))))

  • A może ocenianie kondycji polskiej fotografii patrząc na to co jest w galeriach i jakie wydaje się albumy to tak jakby oceniać Polaków na podstawie polityków w sejmie? Jeśli ktoś ma głowie na karku to w większości przypadków po prostu trzyma się z daleka od czynnej polityki.
    I może podobnie jest z fotografią. Myślę, że 95% fotografów nie zastanawia się jakoś głęboko nad tym po co robią zdjęcia. Już na samym początku spotykają się ze stereotypem fotografa i wydaje im się, że na tym polega fotografia i bycie fotografem.
    Zakładają konto na plfoto i ich celem jest zdobycie jak najlepszej średniej ze zdjęcia. Wrzucają zdjęcia na forum żeby poczytać kilka miłych komentarzy na temat swojej pracy. Zapraszają co ładniejsze koleżanki na plenerowe sesje żeby rozbudować swoje portfolio. Biorą udział w konkursach żeby było co wpisać na swojej stronie www. A z czasem są coraz lepsi i zaczynają sprzedawać jakieś swoje zdjęcia. Później nachodzą ich myśli o wystawie, albumie itd.
    I można w ten sposób trwać latami, niewiele zastanawiając się nad swoją fotografią. I ze zdjęciami tych fotografów spotykamy się na co dzień.
    Myślę, że jest też pozostałe 5% fotografów, którzy mają trochę bardziej sceptyczne podejście do rzeczywistości. I dochodzą do wniosku, że nie obchodzi ich czy ich zdjęcie ktoś oceni na 9 czy 7 punktów. Nie zależy im na opinii ludzi na forach internetowych. Nie muszą rozbudowywać swojego portfolio ani brać udział w konkursach, bo i tak nie zamierzają zarabiać na swoim hobby. Nie potrzebują poklasku ludzi podczas własnej wystawy czy poklepywania po ramieniu przez członków ZPAFu na własnym wernisażu.
    Więc jeżeli uznamy, że w fotografii nie chodzi o punkty, wystawy, konkursy, pieniądze, albumy i poklask to może łatwiej będzie nam zrozumieć czemu zdjęć tych najlepszych nie spotykamy na co dzień w galeriach, księgarniach czy na stronach www.

  • Jarku, żeby było jasne, ja też chciałbym żeby było inaczej i wkurza mnie, że w dowolnym kraju Europy w jakim byłem znajduję bez większego problemu księgarnię ze stosami albumów które do tego są tańsze niż w Polsce….

    Chciałem tylko powiedzieć, że jak jesteśmy głodni “kultury”, to sami musimy szukać pożywki. Hubert już zaczął :-)

    Na marginesie, wpadły mi w ręce dwie książki o tym jak zostać fotografem i żyć z fotografii. Obie to podręczniki analizujące rynek, podpowiadające jak zakłada się firmę. Jak urządzić studio, kogo zatrudnić, jak pozyskać klientów, jak powinny wyglądać umowy, jaki sprzęt kupić a jaki wypożyczać, ile płaci się podatku, jak pokazywać swoje zdjęcia, jak zorganizować wystawę, portfolio, na czym polega etyka w tym zawodzie etc.etc. Obie wydali amerykanie. Żyjemy jednak w jakimś kosmosie….

  • PS znalazłem też podręcznik “Jak zostać reżyserem filmów porno”…

  • @Deoos

    Piszesz:
    “Więc jeżeli uznamy, że w fotografii nie chodzi o punkty, wystawy, konkursy, pieniądze, albumy i poklask to może łatwiej będzie nam zrozumieć czemu zdjęć tych najlepszych nie spotykamy na co dzień w galeriach, księgarniach czy na stronach www.”

    Jeśli nie o to chodzi, to o co? Fotografowanie do szuflady nie jest twórczością. Artysta anonimowy, to artysta pusty, niespełniony.

    Jeśli ktoś nie pokazuje zdjęć w tej czy innej formie, to abdykuje. Przyznaje się, że nie jest nic wart i stawia się w jednym rządku z onanistami sprzętowymi, pseudokrytykami czy kolekcjonerami, którym do szczęścia robienie zdjęć nie jest potrzebne.

  • jorge.martinez

    Jeśli nie o to chodzi, to o co? Fotografowanie do szuflady nie jest twórczością. Artysta anonimowy, to artysta pusty, niespełniony.

    jeśli piszesz to na serio, to jest to całkiem zabawne

  • Może nie użyłem precyzyjnych sformułowań, ale podtrzymuję, to co napisałem.

    Hobbysta to sobie może nawet robić odbitki i je potem palić w piecu. Ale artysta bez odbiorcy? Kim on jest?

    Owszem, trzymanie zdjęć w szufladzie może być stadium pośrednim, po którym następuje wybuch sławy itd. Ale jeśli twórca chce na tym poprzestać, to marny jego los.

    – Kim jesteś?
    – Fotografem.
    – Pokażesz swoje prace?
    – Nie, bo…

  • Po co nam kultura?

    “Spektakle, wystawy, koncerty to rodzaj biznesu grupy osób próbujących zaszantażować podatników wyjątkową wartością aby zdobyć kasę i uniknąć zwykłej ciężkiej pracy.
    Czemu stoimy 60 godzin miesięcznie w korkach a dajemy kasę na rzeczy których 99% mieszkańców Warszawy nie widzi?
    Boli nas to że z dzielnicy nie możemy się przedostać do innej dzielnicy.
    Bez przyjęcia w ośrodku sztuki dla 100 osób reszta, czyli milion dojeżdżających w codziennych męczarniach po wąskich drogach z czerwonym światłem co 200 metrów jakoś przeżyje.”

    “Co z tego, że powstanie nowy teatr, muzeum jak nie będzie można do niego kulturalnie dojechać. Bo jak się stoi w korku to kultura znika. Taka jest niestety prawda. Najpierw drogi, parkingi, przedszkola, żłobki. Później muzea, teatry i inne obiekty. Muszę dodać, że wcale nie jestem przeciwnikiem kultury.”

    To przykłady wypowiedzi na temat finansowania kultury w Warszawie, ale myślę, że podobnie jest w całej Polsce.

  • Po co fotografować? Myślę, że nie chodzi o to żebym podał jakąś gotową odpowiedź. Po pierwsze dlatego, że to jedno z trudniejszych pytań jakie można zadać odnośnie fotografii i nie będę ukrywał, że trudno byłoby mi na nie odpowiedzieć. A po drugie każdy powinien to pytanie zadać sobie samemu.
    Większość znajomych gdy dowiaduje się, że jeden zaramkowany średnioformatowy slajd kosztuje mnie ok. 7zł jest zadziwionych, że robię takie drogie zdjęcia. Pewnie część z nich przelicza sobie w głowie ile tysięcy zł wydaliby na jeden wakacyjny wyjazd. Z reguły im wtedy odpowiadam, że jeżeli nie jestem gotów wydać na dane zdjęcie tych 7zł to po co mam robić to zdjęcie?
    Podobnie jest z przeglądaniem zdjęc cyfrowych. Staram sobie zadać pytanie czy chciałbym dane zdjęcie mieć na papierze lub czy chciałbym je sobie powiększyć i powiesić na ścianie. Jeżeli nie to po co mam je mieć na dysku? To są oczywiście takie pomocnicze pytania, bo sprowadzają się one do głównego: po co robić zdjęcia? I odpowiedź według mnie wcale nie jest taka prosta.
    Ze zdjęciami, które coś dokumentuja jest chyba najprościej. Jak dla mnie funkcja dokumentacyjna fotografii jest jedną z najbardziej oczywistych. Inne podejście to takie “zbieractwo”, jak ten chłopak z “Amelii” i jego zbiór portretów. Skoro ludzie zbierają znaczki to nie ma powodu dlaczego nie mieliby kolekcjoinować ładnych kadrów. Byli już tacy co fotografowali stacje benzynowe, wieże ciśnień itd. Inni poprzez fotografię obcują z przyrodą, poznają nowe miejsca lub ludzi.
    Generalnie wolałbym żeby fotograf aktów powiedział mi, że fotografuje kobiety, bo lubi na nie patrzeć i zawsze zbierał podstawki pod piwa, ale zebrał już wszystkie możliwe i teraz postanowił stworzyć sobie nową kolekcję, kolekcję ładnych zdjęć nagich kobiet. Lepsze to niż słuchanie o zgłębianiu natury człowieczeństwa na tle XX-wiecznego uprzemysłowienia terenów wiejskich wyrażonego w naturalnych krzywiznach kobiecej sylwetki…
    Ludzi dziwi to, że w demokratycznym kraju widzimy coraz większy populizm w polityce. Jedno z drugim jest związane nierozerwalnie i jest absolutnie oczywiste. Tak samo nie ma się co dziwić, że skoro “artysta” tworzy dla pieniądzy, poklasku, dobrych ocen na plfoto itd. to jego “sztuka” sięga dna. Jedynie tworząc coś dla siebie można tworzyć rzeczy coraz doskonalsze. I dlatego szukanie fotografii wysokich lotów w miejscu gdzie króluje komercja i populizm i dziwienie się, że jej tam nie ma jest według mnie dziwne.

    @jorge.martinez
    Fotografowanie do szuflady jest twórczością. Wystarczy spojrzeć jaka jest definicja słowa “twórczość” w Słowniku j.polskiego, nic tam nie ma o pokazywaniu tego co się zrobiło.
    Artysta jest artystą pustym gdy nie ma nic do powiedzenia, a nie wtedy gdy jest anonimowy.
    Hm, według mnie Vivian Maier przez to, że nie publikowała swoich zdjęć nie postawiła się na równi z “onanistami sprzętowymi, pseudokrytykami czy kolekcjonerami”. Rozumiem, że Ty masz na ten temat inne zdanie…

  • Mam wrażenie, że zaczynacie stopniować a nawet antagonizować swoje stanowiska tylko dlatego, że to jest Wasze/Twoje stanowisko.
    Nie traktujcie mojej opinii jako próby obalenia Waszych tez czy próby zmiany kierunku patrzenia przez Was na ten problem, potraktujcie to jako wypowiedź “równoległą”, ani lepszą ani gorszą, po prostu inną.

    Problem ani nie jest taki jednoznaczny jak to przedstawiacie, ani nie jest taki dramatyczny jak to widzicie, moim nieskromnym zdaniem, niepotrzebnie próbujecie coś na siłę zdefiniować a co gorsza zaszufladkować.

    To że ktoś wybrał inną drogę niż my nie znaczy wcale, że jego droga jest gorsza, wiem że teza, która teraz wygłoszę jest dość śmiała, stan rzeczy na jaki sie użalamy w znacznej mierze bierze się nie stąd, że nie mamy czym w Polsce się chwalić i pokazywać a stąd, że brakuje w nas szacunku dla cudzej pracy i dorobku!!

    Odkąd jestem świadom pewnych trybów fotograficznych obserwuję pewien paradoks (w moim mniemaniu), niby wszyscy w duchu pragną uzyskać status artysty, ale jak chcą komuś ubliżyć to właśnie wypomną mu ten artyzm.
    Jak powiada mój kolega Słoma, artystą sie bywa a nie jest. Co niektórzy nie potrafią tego pojąć, że jest to rodzaj zjawiska, zjawiska nader często cyklicznego ale o stałości raczej mówić się nie da, i nie zmienia tego, żadne tytuły czy legitymację.

    Podejrzewam, że jako jedyny (choć mogę sie mylić) z komentujących teksty iczka, “wąchałem proch” po drugiej stronie barykady zwanej ZPAF. Zaręczam Wam, że jego członkowie mają podobne problemy i dylematy – ją też tworzą Polacy z całym dobrodziejstwem polskich wad i przywar. Że są wśród nich ludzie, którzy też oczekują pewnych zmian, ale są też inni, którzy takich zmian nie dopuszczają do siebie.

    Problem jest złożony, tak jak złożona jest Polska, i jest jak jest, zabawa w sztukę, czemu nie, ale żreć też coś trzeba.

    PS Nie wykluczone, że jestem zbyt chaotyczny w swej wypowiedzi, niestety, rozbiegane myśli, problemy z koncentracją i pamięcią robią mi krecią robotę.

    PS2 Tak profilaktycznie, co by niektórym ciśnienie nie drygało, dodam tylko, że zrzekłem się członkostwa w związku kilka tygodni temu, i nie miało to nic wspólnego z samym związkiem czy sytuacja w nim, czy jakąś inna “formą protestu”.

    PS3 I zapomniałem, ale dobrze, że mam jeszcze możliwość edycji, parafrazując pewnego prezydenta juesej zadam Wam pytanie, co żeście uczynili aby powodów na do narzekań na polska fotografie było mniej?

  • Wiele uczyniliśmy, czynimy i czynić będziemy.
    A Bogu dziękujemy, że stworzył w swej dobroci – poprzez ludzkie ręce – cyfrę, bo nigdy w fotografię bawić nie zaczęlibyśmy się…
    Czyńmy sobie wizualną ziemię poddaną. Nie słowem, a czynem.
    Amen
    bp LK

  • Dobrze Iczek i Yoonson napisaliscie. Ja tez to wypisuje, moze w troche brutalniejszej formie i zaraz plujki sie zlatuja i udowadniaja mi, ze sie myle. Bo jak moge sie nie mylic… Polska ma wszystko wielkie a Polacy maja najwieksze….gęby :) Za to portfolia i sukcesy na arenie miedzynarodowej (wiadomo, zachod to frajerzy i polglowki) sa im mniej bliskie. I wcale sie nie dziwie, ze Yours jedzie papa, nie dla psa kielbasa :)
    No nic…na wiosne pewnie cos sie ruszy. Wybije sie paru namaszczonych artystow i beda mialy premiery:
    -wymazy czerwonych nocy
    -abstrakcyjny krajobraz przedmiejski z taka winieta, ze nie wiadomo ile kublow stoi w rogu zdjecia
    -otworki tak odjechane, ze nie wiadomo co w ogole jest na “zdjeciu”, moze czarna sciana albo piekne niebo do gory nogami.
    -moda na kiblu z cieknaca slina po kolanach i buźce.
    -gacie na krzyzu
    i pare innych ktorych ja debil nie jestem godzien zrozumiec. dla mnie jest tylko zwykle rzemioslo produkowane przez zagranicznych idiotow :)

    Łapińskiego wywiad w ktorym napisal, ze odbitki stara sie robic “wprost” czyli bez maskowania/doswietlania wystarczyl mi zebym wyrobil sobie zdanie na temat tych krajobrazow. Widze, ze slusznie nie stracilem 500zl na wycieczke do W-wy (bo kusilo mnie do moemntu przeczytania wywiadu), pojade sobie dwa razy do Berlina, skonsumowac troche gownianego rzemiosla :)

    ps. “Polska dla Polakow” dobrze tu pasuje :) kisimy sie we wlasnym gownie i tepimy tych ktorzy podnosza reke na nasze gowno, oj, tfu, przepraszam, na sztuke ktorej idioto nie rozumiesz…

    wrrrrr…..
    :)

  • Ja w ogóle nie lubię chodzić do kina. A szczególnie nie chodzę na filmy polskie w ogóle…
    Nudzi mnie to po prostu…
    Zagraniczny to owszem. Pójdę sobie.
    Bo fajne są filmy zagraniczne.
    Jakoś tak można, … Jakoś tak…
    No ja wiem no… Przeżyć to. Przeżyć.
    A w filmie polskim proszę pana to jest tak: nuda… Nic się nie dzieje proszę pana. Nic.

    :)

  • @Dadan – Łapiński na wieczorno-poniedziałkowym spotkaniu w ZPAFowskim gnieździe był wziął powiedział:
    – Jedną odbitkę robię w 20 minut…

    aż cisnęło mi się na usta:
    – to widać panie Łapiński, to widać.

  • tompac: ” paradoks (w moim mniemaniu), niby wszyscy w duchu pragną uzyskać status artysty, ale jak chcą komuś ubliżyć to właśnie wypomną mu ten artyzm”.

    Fajne spostrzeżenie i trafne. Do przemyślenia na pewno. To mi przypomina mi właśnie problem z myśleniem. Niby wszyscy chcą być “myśliwi”, ale potem można usłyszeć: “za dużo myślisz” :)

    A tak bajdełej, to zaintrygowałeś mnie tym zrzeknięciem się członkostwa w ZPAF, przecież to nie partia polityczna..

  • “Jedną odbitkę robię w 20 minut…”

    To faktycznie dobrze, ze mnie tam nie bylo…moglbym poniesc konsekwencje niekontrolowanej eksplozji smiechu.

  • aż cisnęło mi się na usta:
    – to widać panie Łapiński, to widać.

    to trzeba było przekuć chęci w czyn

  • “- Jedną odbitkę robię w 20 minut…

    aż cisnęło mi się na usta:
    – to widać panie Łapiński, to widać.”

    Czy dobrze zrozumiałem, że jeżeli powiedziałby 2-3 dni to na usta cisnęłyby sie wyrazy zachwytu i uznania?

  • @tompac – nie wierzę w 20minutowe powiększenia, nawet w konfiguracji: skalibrowany negatyw->wywoływacz-> papier-> powiększalnik-> wywoływacz.
    patrząc na powiększenia (choć wyrażenie “odbitka” byłoby bardziej na miejscu) z ciemni Łapińskiego zostało mi w głowie: brak szczegółów w cieniach, płaskie niebo z bezpłciowymi obłokami, kompozycje zwyczajnie nudne…
    i nie chodzi tu o 2-3 dni wiszenia między maskownicą a powiększalnikiem – chodzi o to, że negatyw jest tylko materiałem wyjściowym a nie skończoną pracą, nie wystarczy odwrócić obrazu neg->poz, obraz trzeba namalować…

  • oj tam, oj tam…
    typowe zagranie.
    to tak, jakbyś zabraniał krytykowania smaku chleba tylko dlatego, że samemu się go nie piecze. bzdura.

    a! powiększenia robię, i owszem – nawet niezłe :P

  • krytykowac mozna. byle nie ZPAF…
    mozna wyslac szanownemu jury odbitke a oni zadecyduja czy dany osobnik nadaje sie do wygloszenia lekkiej krytki z samobiczowaniem sie na koncu.
    calkiem jak w PZPN i żeglarskim odpowiedniku :)
    albo :(
    albo …..ziew…..

  • Cóż, Leszeg zrobił na korexie i nie tylko, akcję odbitka pod choinkę, Dadan napewno znasz temat, odbitki przyszły, owszem i co? i marne to było. Z 13 osób które nadesłaly zdjęcia niezawiodły osoby które nie mogły zawieść, bo przyzwoitość by im nie pozwoliła wysłać komuś coś takiego. Reszta bez komentarza.
    Dotarło do mnie coś istotnego, dlaczego ja się czepiam? przecież te wszystkie ruch fotograficzne w necie są sytuacjami amatorskimi, nie mam nic przeciwko amatorom, w końcu są to miłośnicy fotografii. Problem pojawia się wtedy gdy amatorzy usiłują wcisnąć dupę na ławkę wyżej bez poparcia w swojej pracy. Jeśli praca jest dobra miejsce na ławce robi się samo, można spokojnie usiąść, przywitają uśmiechy z szacunkiem i uścisk d łoni – jak równy z równym.

  • “odbitki przyszły, owszem i co? i marne to było”
    no, dlatego nie bralem w tym udzialu. ale akurat o Yoonsona zdjecia sie nie obawiam, nie mam rowniez podstaw zeby nie wierzyc w jego ocene prac p. Łapińskiego. zwlaszcza, ze moje osobiste doswiadczenia z wystawami w Polsce sa takie, ze trzeba sie strasznie nachodzic zeby zobaczyc dobre prace od poczatku do konca. temat i forma na poziomie. na korexie wkleilem zdjecie z strony p. Łapińskiego. fotografia krajobrazowa. jesli mialbym uzyc neutralnych slow to powiedzialbym “nowe spojrzenie na dobrze znany temat”. bo z czym moze mi sie kojarzyc czarny las i ledwo widoczne chmury na jasnym niebie? albo z nowym trendem, albo z dostateczna odbitka…
    wiec jednak dolacze do “amatorskiego placzu” i napisze wprost : czego mozemy sie spodziewac po polskiej fotografii i nowych artystach skoro printer z ilusdziesiecioletnim doswiadczeniem, czlonek ZPAF wiesza takie odbitki? chyba nie jakosci i szacunku dla odbiorcy…
    zreszta…jak kazda internetowa dyskusja i ta skonczy sie niczym. moze troche bluzgow sie pojawi albo argumentow nie majacych nic do rzeczy. a w galeriach bedzie jak bylo, na rynku sztuki tez…

    wracajac do marnych odbitek…u nas nawet nie ma kto uczyc, poza paroma wyjatkami ktorych istnienie optymistycznie zakladam. ani nie ma gdzie obejrzec takich odbitek. jest po prostu tragedia….bardziej cenie checi i starania amatorow niz swiecenie takim przykladem jak powyzej…oni moze kiedys dotra do celu i go dopieszcza. i oby nie bylo to na poziomie “mistrzow” :)

  • zeby nie bylo, ze tylko “mendzic” potrafie. robie w miare wolnego czasu i mozliwsci swego rodzaju poradnik ciemniowy, na swojej stronie. idzie jak krew z nosa bo nawet na sen musze sobie czas organizowac. ale bede tam pisal wszystko najlepiej jak potrafie, beda filmy, beda zdjecia, bedzie mozna o wszystko zapytac. ludzie na codzien borykaja sie z takimi problemami, ze czasami nie wiem czy nie zartuja…bo gdzies przeczytali, bo ktos w szkole im powiedzial, bo jakis pajac w przebraniu internetowego fachowca plecie piate przez dziesiate…
    zlot nieszczesc jednym slowem.
    troche staram sie to zmienic, na tyle na ile mi mozliwosci pozwalaja…

  • Piszesz koleżce – zostaw krokusa a koleżka pyta czy można zapiąć do niego głowicę kolorową. Naprawdę masz tyle czasu by uczyć matołów za darmo? Wiedza kosztuje, wiedzą to ci którzy za nią zapłacili swoim czasem, tego na pieniądze się nie przelicza, zaczynam to bardzo wyraźnie odczuwać.
    Na moje pytania nie znajduję odpowiedzi w internecie, kto wiedzę tajemną zdobył pilnie jej strzeże i na pewno nie zrobi o tym bloga.

  • “kto wiedzę tajemną zdobył pilnie jej strzeże”
    I tego za cholerę zrozumieć nie mogę.

  • Rafa, pamietam jak ja zaczynalem sie uczyc. W Polsce sie nic do dzisiaj nie zmienilo…jak jestes z malego miasta, nie masz znajomych w temacie, nie masz kasy na szkole (albo masz ale trafiles do szkoly w ktorej tylko mysla, ze potrafia cos nauczyc) to stoisz i koniec. Ja mialem to szczescie, ze wyemigrowalem i tam poznalem czlowieka ktory mnie uczyl. Bezinteresownie… To co moge i na co znajde czas to napisze, z for powoli sie wycofuje, wlasnie przez debilne dyskusje, a Ci ktorzy chca naprawde wiedziec i umiec, tak czy owak czeka nauka osobista i samemu tez musza setki lub tysiace godzin spedzic w ciemni. Ale przynajmniej ustrzega sie kretynskich bledow, jak chociaz pare osob na tym skorzysta to juz jest ok. Nie jestem az taka hiena zeby calosc zatrzymac dla siebie…ale jak mialbym przekazac wszystko co wiem to zostaja tylko platne zajecia, inaczej ani ja nie bede mial z czego zyc, ani inna forma przekazu nie zagwarantuje sukcesu…
    Moze inaczej…naturalna selekcja, czesc ludzi skorzysta i cos sie w nich zalegnie, zaczna dzialac i przestana sie bac tej calej “tajemniczosci”. Moze to smiesznie zabrzmi, ale widze w tym jakas droge (jedna z wielu) na poprawe polskiej fotografi tradycyjnej w przyszlosci. Do pewnego (dosc dalekiego) momentu sluze swoja wiedza za darmo. Na przekor mistrzom z syfami na odbitkach :)

fotopropaganda blog o dobrej fotografii