To, że nikomu nie jest potrzebna fotografia, to już wiemy. Nikomu nie jest potrzebna, bo… każdy se ją sam zrobi. Jak nie telefonem to jednym z miliona modeli kompaktów dostępnych w każdym kiosku na rogu ulic.
Ale to, że fotografia artystyczna nie jest potrzebna nikomu, to już jest niepokojące i budzi we mnie jakiś wewnętrzną obawę o moje dzieci i ich zdolność odróżniania piękna od tandety.
Oto – jak donoszą moi donosiciele – w Sopocie odbyła się Aukcja Młodej Sztuki. Nie trudno wyłapać, że rzecz zapewne tyczyła się środowiska gdańskich artystów i to w dodatku młodych. Już samo zestawienie słów ‘młody’ i ‘artysta’ budzi trochę mieszane odczucia, ale jeśli cenzusem przynależności do tej kategorii będzie wiek – to mogę to zaakceptować. Z ciekawością przeglądnąłem katalog aukcji w poszukiwaniu fotografii, bo jak pamiętam, jest ona uznawana za składową sztuk plastycznych, zapewne więc znalazła swoich przedstawicieli pośród licytowanych dzieł. No się nie omyliłem. Są tam fotografie. A jakże! Na trzeciej stronie widzę zdjęcia… i delikatnie przysiadłem na podkurczonej stopie (lubię te pozycję przed kompem, potem tak fajnie noga drętwieje). Przysiadłem i zacząłem nerwowo wciskać ulubiony klawisz F5 na klawiaturze. Raz po raz, ale nic się nie zmieniało. Nadal widziałem te zdjęcia. Nadal je widzę i nadal one tkwią w katalogu dzieł sztuki do wylicytowania.Nie dość tego, jak podaje portal 3Miasto, wszystkie prace zostały sprzedane. Te fotografie też. Zyskały tym samym miano dzieł sztuki z określoną wartością.
A ja się pytam, kto wybierał te fotografię na aukcję? Czy jest jakiś sopocki marszand, który składał ten katalog? Czy on szukał w sieci tych fotek? Jak u licha coś takiego może trafić na, w sumie chyba poważną aukcję?
Gigantyczny, jak nieśmiertelność bohaterów filmu “Nieśmiertelni”, rozdźwięk między poziomem prac malarskich, rysunków, rzeźb a fotografią jest porażający! W sumie to swobodnie można napisać, że fotografie na tej aukcji w ogóle nie mają poziomu. I pomimo to, jedna z prac – Marty Deskur – została wylicytowana za 4000zł.
Tutaj jeszcze mogę uznać, że to dzieło sztuki, bo nie rozumiem tego. A założyłem sobie kiedyś, że jak czegoś nie rozumiem w fotografii, to musi to być sztuka. Na dodatek, ktoś zapłacił 4000zł więc wie co robi.
Jeśli więc instytucje stworzone do promowania sztuki-fotografii, promują swoim działaniem takie fotografię, to o jakim zapotrzebowaniu na fotografię w Polsce my mówimy? :) Jak ufać tym organizatorom? Przecież to jest jawna kpina z odbiorców… To jest poziom sztuki fotograficznej obiecujących gdańskich artystów – jak określiła to organizatorka – powstałej w jakiś pracowniach, u boku jakiś profesorów…!? Maszt i palik (El barco)?!
Wiem, że ten akapit, który właśnie rozpoczynam pisać wielu z was będzie przeszkadzał, ale trudno…
O ile usprawiedliwić, w 1%, mogę organizatorów, bo może się nie znają, może wybrali to, co ktoś im podrzucił, może jakiś profesor lobbował przy piwie za swoim uczniem, o tyle nie rozumiem autorów, którzy nawet nie postarali się aby to były odbitki ręczne, unikatowe, na papierze fotograficznym o podłożu barytowym. Why!? Czy to jest problem? Czy naprawdę nie ma w nich poczucia jakiejś estetyki? Czy uważają, że treść ich dzieł wystarczy!? Otóż nie wystarczy! Nie znam się na tym może zbyt, ale by uznać coś za dzieło sztuki musi to spełniać elementarne wymogi prezentacji i druku… Co mi ze zdjęcia, które wyblaknie za pół roku i nie przetrwa kolejnych 20 lat…! Chyba istnieją jeszcze zasady wystawiania dzieł sztuki…
Jaki kraj tacy terroryści – Jacy artyści taka sztuka
A na marginesie… nawet nie wiecie jak bardzo chciałbym zacząć ten materiał od słów:
“Wczoraj odbyła się aukcja dzieł sztuki, w tym wspaniałych fotografii młodych artystów w Sopocie. Warto podkreślić, że organizatorzy dokonali trudnego wyboru pośród lokalnych młodego narybku artystycznego i naprawdę wybrali najlepsze obecnie fotografie, które poza walorem czysto artystycznym były wykonane z pietyzmem i znawstwem w warstwie technicznej i technologicznej. Nie dziwne, że sprzedano wszystkie propozycje aukcyjne… Oby więcej takich działań, a fotografia będzie żyć!”
Niestety nie mogę tego napisać i znowu wychodzę na malkontenta… :(
PS
Więcej o aukcji TUTAJ
oglądam właśnie katalog z tej aukcji i nasuwają mi się dwa spostrzeżenia: pierwsze, że z prezentowanych zdjęć najbardziej odpowiada mi praca Piotra Dłubaka “Wizyta 3”, po drugie jeśli praca El barco jest sztuką, to a też mogę tworzyć fotografię artystyczną (wystarczy iskra twórczego natchnienia). Trochę żartuję, ale skoro wszystko może być sztuką (podobno, choć jakoś trudno mi w to uwierzyć), to czemu nie.
Może obecną fotografię artystyczną powinno się nazywać sztuką nowoczesną z użyciem fotografii? By słowo “fotografia” było na końcu, tam gdzie wielu artystów umiejscawia je całkiem świadomie, traktując fotografię jedynie jako nośnik.
ale i tak nawet to jedno zdjęcie będące “sztuką” to badziew.
Fotografia nie wnosi nic nowego do sztuki – powiela masowo to co kiedyś “wymyślono”.
Dla śmiechu:
street – Lascaux,
portret – http://www.abcgallery.com/S/soutine/soutine30.html)
A tu mój ulubiony typ:
http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Piero_della_Francesca_044.jpg
Iczku, dlaczego nie robisz portretów z profilu, nie jestem w stanie tego zrozumieć?!
Ciekawą metodę odbioru sztuki zaprezentowałeś Piotrze: “jak czegoś nie rozumiem w fotografii, to musi to być sztuka”:) , ale może ona zwodzić nas na manowce. Dla przykładu – R. Mazur “El barco” niewątpliwie wybitnym dziełem sztuki jest….
Na aukcji dużo było świetnego malarstwa, co by znaczyć mogło, że im trudniej coś stworzyć, tym lepiej dla sztuki (mimo wszystko obraz powstaje dłużej, w większych męczarniach niż fotografia). Wiem, wiem, to stary, klasyczny XIXwieczny spór wyższości malarstwa nad fotografią, no ale coś być musi na rzeczy…To taki paradoks – łatwo zrobić zdjęcie, ale trudno coś przez nie zakomunikować.
.(kropka) – prosze o podpis, bo musze usunac komentarze… chyba masz ajkies imie? Zasady zamieszczania komentarzy są określone w Zasadach (stopka)
Hubert – dotknąłeś sedna sprawy..! O niebo łatwiej jest coś wymyśleć i namalować (nie chodzi o technikę), co nie będzie mialo odniesienia w rzeczywiostości. O wiele trudniej zrobić zdjęcie czemuś, aby bylo sztuką :)
Dlatego photoshop cieszy się taką popularnością wśród fotografów, bo o ile łatwiej dodać cień, usunąć go, dodać światło i dorysować tło, niż zrobić to w rzeczywistości :):)
a ja się skromnie zapytam patrząc na roczniki tych artystów… dlaczego tam nie było żadnej Twojej pracy Piotrze? I pytanie drugie. Chciałbyś się tam wystawić, sprawdzić czy ktoś zechciałby Cię (Twoją pracę) kupić?
4 tysiaki za fotkę “bez poziomu” to niezła kwota…
Mariusz – ależ ja to wyjaśniłem między słowami, pytając o tego marszanda, co to wybrał te zdjęcia Ja nie miałem bladego pojęcia, że KTOŚ, COŚ takiego robi. Nie obracam się w tzw. środowisku artystycznym gdańskim. Ponoć to jest problem, jak wyjaśnią mi Donosiciel. No i dalej, trza mieć “parcie na szkło”. Poza tym, nawet gdyby…. to ja uważam, że nie mam obecnie w domu w formie fizycznej ŻADNEGO zdjęcia, która spełniałoby moje własne warunki aby uznać je za zdolne do bycia kupionym.. :) Technicznie są to zdjęcia raczej portfoliowe… nie galeryjne. To prozaiczne, ale jakże ważne dla mnie. A poza tym, ja jestem amator… nie znam żadnego profesora z uczelni i żadnego kuratora… :)
Czyli – nie łapię się w żadnej mierze w orbitę zainteresowań galerii sztuki :)
“Why!?”
Pytanie właściwe brzmi:
Czy jeśli te zdjęcia były dobrane i wykonane tak jak Ty byś sobie tego życzył, to dałbyś z własnej kieszeni te 4000zł?
To jakieś jaja są. Do Trójmiasta mam daleko, więc sam nie pójdę, ale proponuję Iczku żebyś wybrał się w wolnej chwili do ich galerii i pogadał tam z ludźmi o fotografii. To mogą być bardzo ciekawe rozmowy. Bardzo.
@Paweł – ja nie jestem człowiekiem od doboru zdjęć. To ja, jako odbiorca sztuki, wymagam, aby podano mi coś wstępnie zweryfikowanego przez doświadczonych kuratorów, historyków sztuki itp… Po to ktoś płaci pensje osobom w Państwowych Galeriach Sztuki (bo oni byli organizatorem) aby się na tym znali.
Czy ja bym zapłacił za zdjęcie 4000zl? Pawel – ja kiedyś sobie powiedziałem i wcieliłem w czyn zasadę, ze swoje zdjęcia sprzedaje za nie mniej niż 5000zl, mówię o zdjęciach “artystycznych”. Do dzisiaj “prawie” udaje mis ie dotrzymać tej zasady – musiałem opuścić 10% :)
To artysta wycenia swoją sztukę, ale to rynek weryfikuje te zachcianki. Ja nie żyję z fotografii więc mogę sobie pozwolić na ceny zaporowe. Cenie się, nawet jeśli tylko teoretycznie :)
Więc – ja dałbym za fotografie nawet i 100.000zl, ale musze wiedzieć, ze to cos warte… :)
“Więc – ja dałbym za fotografie nawet i 100.000zl, ale musze wiedzieć, ze to cos warte… :)”
Szczerze powiedziawszy nie jestem całkowicie przekonany, czy Ci wierzę.
Ale mam nadzieję, że wymagasz jakiejś konkretnej (innej) twórczości na aukcjach, ponieważ jesteś gotów sam za nią zapłacić.
Może dla tamtych ludzi to jest sposób by opłacić studia, czynsz i zarobić na wakacje.
“odbitki ręczne, unikatowe, na papierze fotograficznym o podłożu barytowym” – czy podłoże barytowe, czy raczej barytowane jest wyznacznikiem walorów estetycznych lub artystycznych zdjęcia?. W czasach, kiedy był tylko baryt, czyli lata 30- 70 ubiegłego wieku (zanim powstał polietylen)
co niektórzy brzydzili się bromowym papierem, uważając, że np. platynotypia, to technika zapewniająca poziom estetyczny, lub np dagerotypia to zapomniane medium dające unikalne obrazy, bez możliwości reprodukcji, ot taka technika dla snobów estetycznych. Myślę,że to technologiczne błędne koło, nie wydymam warg w pogardzie dla współczesnych form prezentacji fotografii. Powstała kupa gniotów na barycie czy innym ustrojstwie, a że są unikatowe, bo ręcznie robione…. ee
Marcine – Twoje ostatnie zdanie wyczerpuje w całości moje pretensje do wszystkich twórców. Tak, powinnismy dbać o to, co robione ręcznie. Co nie znaczy, ze akceptować to jako jedyny warunek… ale to warunek sine qua non dla mnie – by dzieło stało się cokolwiek warte i podstawa do dalszej analizy pracy jako takiej. Tak już mam.
Przepraszam, może ostatnie zdanie jest niezbyt ścisłe, ja bardzo cenię odbitki wykonane w standardach “muzealnych”, 2 krotnie utrwalane, płukane w washaidzie, tonowane w selenie, spędziłem wiele godzin w ciemni, i potrafię docenić “unikalność” takiej odbitki, ale po tej rewolucji technologicznej, “rzemiosło” fotograficzne zmieniło swój wymiar. Lubie “street” i nie ma tu dla mnie znaczenia czy to będzie “street” robiony np negatywowym contaxem, czy zwykłym kompaktem cyfrowym, którym ja np ostatnio tylko robię, ponieważ zapewnia dyskrecję i maksymalne skupienie na tym co dzieję się dookoła, oj myślę że cartier-bresson ucieszyłby się z tego… pozdrawiam i przepraszam za delikatną zmianę tematu