W linku poniżej znajdziecie kilka mniej znanych zdjęć (przynajmniej mi) Cartier-Bressona, które są wystawiane właśnie w MoMA. Swoją drogą poza tymi “momentowymi klasykami”, których widok już się mocno opatrzył, trochę zaskoczyły mnie bardziej formalne kadry Henryka.
Poszerza się spojrzenie na niego.
Jarek podesłał link do całej wystawy. Skany z odbitek vintage.
A swoją drogą ta strona MoMA jest przygotowane fantastycznie!!! To jest szacun dla autora i dzieł.
wsadziłem dzisiaj Żonę do samolotu do NY, w piątek ma być w MoMie , może chociaż jakiś katalog przywiezie…. :)
ps
co z “programem teatralnym”? – nic nie dostałem…
pozdrawiam
mk
Przejrzałem wczoraj wszystkie zdjęcia wszystkich kategorii zamieszczonych na stronie MoMA i teraz dopiero w końcu do mnie dotarło jakim fotografem musiał być Bresson. On rzeczywiście naciskał spust w takim momencie sytuacji, gdzie przyjmuje ona swój jedyny i niepowtarzalny wyraz emocjonalny. To nie było rejestrowanie jedynie ładnie-fajnych scenek ulicznych, tak charakterystycznych dla współczesnej fotografii ulicznej. No i pamiętajmy ile klatek na sekundę strzelała Jego Leica:)
Miszcz bez dwóch zdań (choć burżuj:)
@Hubert – a mnie raczej zafascynowała ta cześć zdjęć, która właśnie wygląda jak cyknięcie ładnego obrazka. Ale pomimo, że to tak wygląda, to nadal to gada. Umiał znaleźć jakiś mianownik. Naprawdę odkrywam na nowo Bressona, który przez działania domorosłych streetowców (łapaczy momentu) mi się bardzo przejadł. Choć on sam streetowcem nie był :)
@ iczek – miałem/mam przyjemność uczestniczyć w warsztatach Mariana Schmidta, którego konikiem jest fotografia ekspresyjna/humanistyczna. Oczywiście spotkał on na swojej drodze m.in francuskich klasyków tego rodzaju fotografii (Bressona, Doisneau, Boubat, itd..), a oceniając prace swoich studentów bierze pod uwagę następujące elementy:
– treść
– forma
– szparka
– światło
w takiej właśnie kolejności :) Fotografia pozbawiona jakiegolowiek z tych elementów (jego zdaniem) jest banalna.
O tym samym, ale innym językiem mówi Barthes mając na myśli studium i puntcum w fotografii.
To wszystko oczywiście brzmi bardzo teoretycznie i sztywno, ale nosz kurnia coś w tym jest, skoro dobre obrazy mają te w/w elementy, a kiepskie nie.
Eee no ja to rozumiem, ale można się z tym nie zgadzać i widzieć w fotografii np. wyłącznie piękno złapanego światła… :)
Schmidt wrzucił do worka z banalną fotografią miliony rewelacyjnych zdjęć przyrodniczych, plenerowych (czyż Monolit Adamsa nie jest pozbawiony treści w tym ujęciu?) i innych… :)
To tak tylko kończąc – treść to emocje (+ lub -) , a taki Adams, Weston, M.White te emocje z pewnością przemycali, choć każdy w innym sensie, własnym językiem.
Samo światło na ścianie również może być czystą emocją, czyli treścią zdjęcia, więc nie widzę tu większej sprzeczności:)