fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Myślenie w fotografii


Czy potrzebne jest nam myślenie refleksyjne w trakcie robienia fotografii?
Czy może wystarczy nam wrodzona intuicja estetyczna i doświadczenie?

Kiedy reporter wojenny udaje się na dziesiątą w życiu wojnę w dziesiątym zakątku świata, wie na 90% jakie kadry ponownie zrobi i jakie płaczące matki sfotografuje.
Kiedy reporter z lokalnego dodatku Gazety Trójmiasto jedzie na otwarcie miliardowego kawałka ścieżki dla szaleńczo pędzących rowerzystów nieparzących na nic i taranujących dzieci jadące tą sama ścieżką, to też wie, że co pokaże i co sfotografuje.
Gdy reporter udaje się pod Pałac Kultury aby wepchnąć swój aparat między ochroniarzy a handlarzy w jakimś obleśnym targowisku z chińskimi stanikami w centrum miasta, to już w góry wie co pokaże.
Jadąc nad morze, wiem, że zobaczę fale, piach i może wiatr mi wepchnie w aparat trochę piachu. A na długim czasie rozmyję ładnie wodę z filterkiem czarnym jak smoła.

Wyrobiony doświadczeniem automatyzm zwalnia z myślenia?
Czasami mam wrażenie, że tak. Na własnym przykładzie wiem, że tak. Że czasami robie, bo wiem, że to będzie ok. OK, ale bez “Ach!” i “Och!”.

A fotograf studyjny. Nazwijmy go kreacyjnym. Taki, co to musi wymyślić kolejną sesję dla kolejnego klienta. Czy taki ktoś też stosuje automatyzm…?
Na ile sposobów oryginalnych i fajnych da się pokazać kanapkę z sezamem?

Czy prawdziwymi Mistrzami, artystami co się zowią zostają tylko ci, co myślą refleksyjnie zanim nacisną migawkę?
Czy mamy czas na myślenie jeszcze?

Kiedy czytam, że ktoś w nocy na ulicy ustawia jeden kadr przez 9 minut, to zastanawiam się czy to kwestia mistrzostwa, które chce osiągnąć czy może tylko kwestia celebracji…?

Kiedy czytam, że jakiś niewydarzony fan wielkiego formatu rzeźbi w tzw. … :) i robi na jakiś dziwnych fiszkach 4×5 cala i w dodatku używa materiałów nieprodukowanych od wielu lat – to się zastanawiam czy to kwestia myślenia, planowania w głowie czy może tylko forma.
Takie właśnie rzeźbienie w… bo przecież cyknąłby to od reki w stu wersjach innym aparatem.

A może myślimy za dużo..?
Może wrodzony lub wyuczony automatyzm kadrów daje nam przewagę nad myśleniem..?

3 komentarze

  • Ależ blisko mnie osadziłeś ten artykuł…w zasadzie to troche jakby ktoś spisał moje myśli :)
    Dokładnie ten automatyzm mnie męczy i dlatego wiem, że niemógłbym pracować jako "reporter/dziennikarz".
    Fotografuję koncerty. Najcięższa myśl, która mi towarzyszy podczas najlepszej nawet muzycznie imprezy to: "f**k, przeciez to już było…skup sie i poszukaj". Nie zawsze jest czas. Często to tylko 3 utwory podczas których trzeba możliwie najlepiej pokazać artystów – możliwie najlepiej z perspektywy klineta/prasy. Często…no dobra, bez przesady…czasem słyszę od decyzyjnych ludzi: "fajne, lubię takie koncertowe z pomysłem, ale wiesz Adam, to nie przejdzie w artykule, a szkoda".
    Odniosę się do muzyki. Obserwując różnych gitarzystów/perkusistów zauważyłem, że to "w zasadzie proste". Często słyszymy coś podobnego, interwały, charakter – wystarczy się przez lata wyuczyć wielu różnych kombinacji dźwięków i voila – gramy "z pamięci". A kim jest wirtuoz? Ten, który tworzy te schematy, potrafi z nimi improwizować, w locie zmieniać i bawić się dzwiękiem.
    Odpowiadając na Twoje pytanie. Automatyzm daje nam przewagę w postaci komfortu i świadomości materiału. Czy przewagę nad myśleniem? Raczej przewagę gdy szukamy jak ten schemat przełamać…zawsze to krok bliżej.

  • Bez automatyzmu, a lepiej można to nazwać – pewnych stereotypowych ujęć ani rusz. Dlaczego? Dlatego, że nie da się skonstruować czytelnego dla WSZYSTKICH przekazu bez opierania się na wizualnych stereotypach, kliszach. A w takich zastosowaniach jak wymieniłeś, tylko i wyłącznie chodzi o pełne zrozumienie i prosty, czytelny komunikat dla każdego..

    A tam gzie kończy się powyższe, zaczyna się rola artysty, który do stereotypu (którego w mniejszym czy większym stopniu użyć musi – nawet w sztuce konceptualnej (a może zwłaszcza) dorzuca ziarenko kreatywności i talentu.

    Aha, i nie sądź że robienie wielkim formatem od czegokolwiek uwalnia – twoje zdjęcia na przykład są obarczone tak samo jak i reporterów, tylko konwencja (i natężenie) zupełnie inna :-)

  • Piotr poruszyłeś tutaj bardzo złożone zjawisko. Ogólnie nazwałbym to wzorcem. Poprzez powtarzanie pewnych czynności, ludzki mózg programuje się na wykonywanie ustalonych zadań. Fajne jest to, iż taki wzorzec ulokowany jest w podświadomości. Dlatego jesteś w nałogu fotograficznym, a alkoholik kocha procenty. Jednak człowiek potrafi wykorzystać drugą stronę mózgu, a mianowicie swiadomość. Jeśli myślisz świadomie, jesteś w stanie być kreatywny i automatyzacja ci nie grozi. Chyba, że strzelasz tylko cyfrą na P…
    Często porównuję akt tworzenia fotografii do malarstwa. Ile wysiłku i czasu potrzeba, aby stworzyć obraz na płótnie, powiedzmy???
    Jaką satysfakcję mam z tego, że wystrzelę 100 klatek dla portfolio aktora? Zarobiłem pieniądze!!!
    A jak mogę się czuć, jeśli ciężkie kilogramy zaniosłem do domu portretowanej osoby, ustawiając wszystko odprawiałem modlitwę, i zrobiłem tylko jedną klatkę filmu? Wspaniale!!!
    Nienawidzimy wszystkich…
    Rzeźbienie to dobre określenie…

fotopropaganda blog o dobrej fotografii