fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Ambasador vs. iczek


Wow… :)

Pamiętacie Pana Ambasadora Marki…? Pisałem o Nim tutaj i tutaj.

Tym razem toczę ciekawą dyskusję na kanwie ostatniego materiału, którym zachwycił się redaktor ŚwiataObrazu.
Jak podoba Wam się ten materiał?
Jestem naprawdę ciekaw Waszej opinii. Czy to jest fotografia (tak nazywa to autor tego wpisu) i czym się to różni od grafiki komputerowej i renderowania rzeczywistości?

Czy jest sens dyskutować nad dziełem “artystycznym”? Ambasador zdecydowanie określa to jako przedsięwzięcie artystyczne.
Czy po prostu znowu się czepiam?

31 komentarzy

  • widzisz Iczku, bo Ty jestes rzemieslnik a nie artysta ;) dla niektorych nacisniecie spustu migawki, to dopiero poczatek fotografii…

    pzdr
    M.

  • nie przepadam za wieloma tekstami Jacka ale tu musze mu przyznac racje.
    dla mnie granica jest fotomontaz. ingerencja w kontrast, kolorystyke, ziarno, to wszystko jest ok. sam robie to w ciemni jak tysiace innych teraz i miliony kiedys, i tych malych i tych najwiekszych. robie i wielkim i malym jak chce ziarno, robie normalne i cieple, doswietlam i kontroluje kontrast. malo tego, twoje wydruki przeszy bardzo podobna droge tylko, ze w znacznie mniejszym stopniu – bo przeciez nie wydrukowaliscie plaskiego skanu ktory wychodzi prosto ze skanera? jak nie ma wklejonych kaczek i usunietych drzew to jest ok. wyciagnie z cieni i zageszczanie swiatel jest ok, zmiana kontrastu i dopracowywanie pewnych czesci obrazu tez jest ok.
    chyba jednak za daleko sie zapusciles Iczku :)fo

  • A czy ty poważnie nie widzisz tam czegos wiecej niz zabiegów, o ktorych piszesz??:)
    Powaznie?:)

  • nie wiem, malo sie znam na tym cyfrowym swiecie. zakladam, ze w powaznej dyskusji nikt nie klamie i te formy ingerencji nie przeszkadzaja mi. fakt, ze dla kogos przyzwyczajonego do "tradycyjnego wygladu" zdjec to sa one az zbyt razaco "dopracowane" – jak kontrast zmarszczonej twarzy na tle miekkiego nieba, to juz sie gryzie ze soba stylistycznie no ale to kwestia samku autora, nadal tu nie ma geby z innej klatki.
    ale moge sie mylic, jesli masz jakies podejrzenia to podziel sie nimi :)

  • Nie mam podejrzen. Po prostu patrze i widze. :)

    Poa tym, czy Tobie sie to podoba?
    To jest najważniejsze…

    Mnie sie nie podoba. Z powodów przytoczonych. Nazwano to fotografia. Nie jest to fotografią. Grafiką jest kiepską. Ot co.

  • nie, podobac to mi sie nie podoba ani troche. uczepilem sie tylko "czystosci techniki", ze sie tak nieszczesliwie wyraze. a co kto robi z dozwolonym narzedziem (dozwolonym wg mnie) to juz jego brocha…moga miec nawet rozowe usta, jak z Saudka :))
    ale podtrzymuje, jesli nie wkleil samolotow to jest ok, nie przekroczyl nieprzekraczalnego (znowu wg mojego uznania)

  • Spadochrony ewidentnie wklejone, nie wspominając o samolocie, który się akurat znalazł w silnym punkcie kompozycji. Przy zrzucie na linę samolot byłby gdzie indziej, bo zanim by doleciał tam gdzie jest na zdjęciu to skoczkowie by byli na ziemi. Poza tym, cywile nie skaczą na takich spadochronach. Chętnie zobaczę Rawa :)

    No i najciekawsze, to że ta impreza jest dopiero za dwa tygodnie.

  • te zdjęcia są tragiczne, od kadrów, poprzez stylizację na "z tamtych czasów". Tragedia po całej linii. Jak dla mnie najlepsze określenie tego czegoś to pstrykadło. Niby wygląda jak zdjęcie, powinno być zdjęciem, ale nim nie jest.

  • Iczek: Odpowiadając na kluczowe pytanie wpisu – czepiasz się ;)

    Są tacy, którzy lubią taką stylistykę, są tacy, którzy nie lubią. Nie ma sensu tracić czasu na dyskusje w tematach, gdzie nie ma żadnej płaszczyzny porozumienia, a tym bardziej wytaczać wielkie działa „czy to jeszcze jest fotografia”. Nie wspominając już o osobistych wycieczkach.

    Lepiej się skupić na robieniu zdjęć ;)

  • No dooobra…

    Ponieważ jak widzicie dyplomata ze mnie żaden więc zapewne nigdy się nie porozumiem z Ambasadorem Boneckim.

    Więc już nie będę go promował na sowim blogu i wracam moczyć palce w Xtolu :)

  • Abstrahując od technikaliów, głównym założeniem projektu według opisu miało być stworzenie zdjęć idealnie imitujących fotografie archiwalne z czasów drugiej wojny światowej. Narzędzia jakie autor zdjęć zastosował aby osiągnąć zamierzony cel mają się nijak w obliczu pytania, czy założony cel projektu został osiągnięty, tj. stworzenie zdjęć idealnie imitujących archiwalne fotografie wojenne sprzed z górą 60 lat.
    Moim zdaniem odpowiedź na to pytanie brzmi: nie.
    Mogę co najwyżej uwierzyć że są to archiwalne kadry z sieciowej potyczki w kolejną odsłonę Call of Duty.

    Michał W.

  • Michał – Bull's Eye!
    Uważam, że to idealnie celna uwaga.
    Dokładnie obraz gierek komputerowych mam przed oczyma.
    Dzięki za uwagę.

  • Najbardziej mnie rozmieszyl ten tekst "Umiejętnie wykonane i odpowiednio przygotowane w postprocesie fotografie, doskonale naśladują te – wykonane przeszło pół wieku temu w trakcie rzeczywistej inwazji wojsk alianckich w 1944 roku". Moze ja jestem slepy, ale one co najwyzej idealnie nasladuja okladke Call of Duty albo wspolczesny plakat filmu wojennego. Nie przypominam sobie u u Capy i Vaccaro takich pieknie ustawiownych zdjec robionych obiektywem 200mm ;-) Pal licho obrobke, ale te zdjecia sa tak sztuczne, ze az zeby bola. Pan ambasador moglby sie duzo nauczyc od Bolasa z posta powyzej. Najwyrazniej przez 15 lat zapomnial jak to sie robi. A jeszcze bardziej boli tekst pana redaktora napisany jezykiem licealnej wprawki lizusa profesor od polskiego. Wez daj sobie spokoj z tym swiatem obrazu. I co ty robiles 15 lat temu? ;-)

  • "Szanowny Panie Iczek" – dla mnie to mega ziew, ktory nie wnosi absolutnie nic do mojej estetyki, takie tam zabawy chlopca z cyfrakiem i szopem. Takie rzeczy omijam wzrokowo szerokim lukiem. Gdyby Ci dziadkowie zyli, to mogliby powiedziec milion slow o tych czasach, z ktorych kazde byloby o niebo cenniejsze od wszystkich tych obrazkow razem wzietych. Ps. tekstow nie przeczytalem, szkoda mi czasu. Odnosze sie tylko do materialu wizualnego.

  • Mnie najbardziej osłabia dysonans poznawczy, którego doznaję czytając tekst przytoczony przez jarka o doskonałym naśladownictwie starych zdjęć po czym patrząc na to znajdujące się bezpośrednio pod nim.
    Mózg mi się zresetował.

    Michał W.

  • Iczku, niestety nie wyczytałem w Twoim wystąpieniu na swiatobrazu.pl żadnych treści poza arogancją i nieskrywanym poczuciem wyższości.

    I nie ma to nic wspólnego z tym, że (1) fotografie Boneckiego Ci się nie podobają, ba, (2) nie są wg Ciebie w ogóle fotografiami. Zresztą pierwsza kwestia mnie nie interesuje, mnie osobiście też nie poraziły. Co do drugiej w moim głębokim przekonaniu jesteś po prostu w błędzie, co zresztą w tej dyskusji wyjaśnił twój interlokutor.

  • no… niestety idzie ku nowemu… niebawem nie będziemy musieli używać niczego poza komputerem, że zrobić… yyy, no właśnie – co? słowo fotografia nie chce mi przejść przez gardło w tej konfiguracji :)
    zawszę zadaję sobie jedno pytanie, kiedy oglądam foto-obrazy, pytanie z dziedziny zegarmistrzowskiej – czas! czas!
    co zostanie w przestrzeni pomiędzy zwojami elektronów w moim mózgu po zasmakowaniu takich, czy innych fotografii (czy grafik komputerowych – jak chce Iczek). są jak ukłucie komara – za kilka chwil nie zostaje po nich nic… ot, cała sprawa.

  • Te potyczki typu "fotografia to jeszcze czy już grafika?" zaczynają już wszystkich nudzić. Epoka cyfrowa trwa w najlepsze, okres przejściowy jest już chyba za nami, więc doradzał bym Ci przedefiniować sobie pojęcie Fotografia. Jedyna szanowana dotychczas definicja to ta, że "rysowane światłem…" Co do Twoich pytań to:
    1. Mi się podoba, dałem się uwieść. Światło w połączeniu z tragiczną historią robi wrażenie.
    2. Dla mnie to nadal fotografia, ponieważ główne obiekty zostały "narysowane światłem".
    3. Fotografia się kończy, a grafika zaczyna tam, gdzie rola komputera przewarza rolę rzeczywistości (światła rysującego). Ścisłej, procentowej granicy nie ma, stąd te kłótnie. Ja używam intuicji i to mi wystarcza.

  • Jedyne oryginalne zdjecia z Normandii jakie widzialem to kilka fotografii Capy. Nie smiem ich porownywac… Zenujaca jest wizualna strona tych rekonstrukcyjnych, dymki, swiatelka. To dla mnie jak wmontowanie kaczuszki. Lipa.

  • To ja zabawię się w adwokata :-)
    Czy nikt nie zauważył, że to nie są zdjęcia z Normandii, tylko z zabawy przerośniętych chłopców na plaży. Rzecz od samego początku i w samej istocie to podróba, imitacja. Bawieniem się naszym wyobrażeniem na temat tego, co dla innych było stawaniem ze śmiercią twarzą w twarz, często krokiem w dożywotnie kalectwo z orderem na pocieszenie.
    Właśnie pod moim oknem maszeruje kilkunastu kolesi przebranych w napoleońskie mundury, tupiąc o bruk i waląc w werble. Aby pokazać sztuczność tej sytuacji mógłbym zrobić im zdjęcie na tle limuzyny BMW albo plastikowego przenośnego szaletu. "Ambasador" wybrał inny sposób. Styl gier komputerowych wydaje się tu środkiem artystycznym. Nie dla każdego zrozumiałym.

  • Kwantowy, tyle, że w tekście zamieszczonym przy zdjęciu nie było mowy o tym co piszesz. Za to był pompatyczny opis jak to wspaniale się udało imitować zdjęcia sprzed lat.

    Poza tym zobacz sobie zdjęcia Bolasa na flickr, do których link jest parę komentarzy wyżej – też są z inscenizacji, ale gdybym je zobaczył w muzeum, to myślę, że nawet by mi do głowy nie przyszło, że to imitacja… ;]

    Czyli da się….

  • Nie było mowy?
    "… pokazują ludzi w uniformach, którzy czekają, nasłuchują, są już gotowi… Na co? Co napędza tych „żołnierzy”? Czy rzeczywistość? Czy prawdziwe zagrożenie? Czy jest to jedynie rozrywka Generacji-YouTube w ramach (a może zamiast) kultury? Reakcja na nadmiar bodźców, który jest naszą codziennością?"
    A nawet gdyby nie było mowy, to co to ma za znaczenie? Nie myl autora tekstu z autorem tych… no… fotografii.

    Bolas wyszedł z innego założenia. Chciał uwiarygodnić tą maskaradę.
    Zresztą – cholera – co poeta miał na myśli?

  • Iczek, cenie sobie bardzo Twojego bloga i komenty i mam swoje zdanie na temat całego śwauta obrazu (który jest robiony przez kraowską szkołę fotograficzna sponorowana przez sony). Ale te prace Boneckiego nie mają nic wspolnego z renderami. Render to zbudowanie cyfrowego modelu 3D i potem "oświetlnie" go algorytmem. To jest moco obrobiona fotografia, ale owiele mniej niż obceny fotoreportaż nie mówiąc o okładkach magazynów.

  • Mnie się te fotografie jak nazwał je autor nie podobają.Sztuczne są do bólu.A ja nie lubię jak mnie boli, więc omijam z daleka.

    pomi

  • Ja bym tam wprowadzil nowy gatunek – nie fotografia, nie grafika, a "obrobione pstryki" ;)

  • Nie wszystkie zdjecia we wskazanej serii sa fotomontazem, sam fotomontaz zas dopelnia sensu calego przedsiewziecia. Osobiscie nadalbym temu rozwodzeniu sie Iczka zupelnie inny porzadek. Po pierwsze czemu ma sluzyc to drazenie tematu? O ile widze sens dla publikacji Boneckiego i wklejenia spadochroniarzy oraz samolotu, o tyle nie widze sensu w kolejnych probach dyskredytowania tego. Po co? Bonecki napisal w dyskusji, ze posluzyl sie srodkami wyrazu i przyznaje, ze mu to wyszlo.
    Czemu ponadto ma sluzyc to nieuprzejme tytulowanie Jacka Boneckiego "ambasador" czy "ambasador marki". Jesli Cie skrzywdzil zalatwcie to na miare ludzi cywilizowanych, w publicznym wystapieniu za jakie uwazam blog wypada to "rynsztokowo", pogardliwie.
    Tyle z mojej strony o dyskutowanej serii z rekonstrukcji na Helu o ile pamietam.
    Co do problemu klasyfikacji dokonan w zakresie kreowania obrazow z duza ingerencja w postprocesie, to przyznaje, iz jest to takze dla mnie kontrowersyjne. Juz dawno temu takie wyprodukowane z uzyciem roznych technologii obrazy nazywano grafikami – calkiem celowo omijac termin fotografia. Jednakze w miare upowszechniania sie zjawiska, zakompleksieni ludzie zaczeli coraz smielej nazywac to fotografia wbrew oczywistym wrecz definicjom. Bonecki w obronie swoich racji podal rozwiniecie terminu fotografia, ja proponuje odwrocic kota ogonem i przeciwstawic temu podajac definicje fotomontazu i grafiki komputerowej. Nie gorzej pasuja i nie wracam do Helu, tylko juz calkiem ogolnie traktuje temat. Co innego jest zdesaturowac obraz w komputerze, co innego jest go w komputerze pokolorowac i przez analogie traktowac oswietlenie sceny. W pewnym momencie to juz nie retusz, to tworzenie obrazow, to juz nie akcentowanie atrybutow, to ich dodawanie.

    Pozdrawiam wszystkich dyskutantow!

    Tomasz Walibroda

fotopropaganda blog o dobrej fotografii