Niewątpliwie każdy wie, że to z kim pracujesz przekłada się na efekty pracy. Że zasada ta sprawdza się w fotografii wiedzą zapewne Ci, którzy niekoniecznie tylko chodzą samotnie po ulicach ze swoimi ukrytymi Leicami M6 i Contaxami G2, ale też od czasu do czasu spędzają czas na fotografii kreacyjnej.
Czyli takiej gdzie cokolwiek powie autor i zrobi, zawsze może zostać uznane za zamierzone. Więc idąc dalej – fotografia kreacyjna nie ma wad i błędów. Bo wszystko da się uzasadnić zamierzeniem, wykreowaniem świadomym.
I ja taką fotografię lubię najbardziej.
W fotografii kreacyjnej musi jednak istnieć grupa ludzi. Nawet najśmielsi artyści i uzdolnieni ludzie prędzej czy później zwracają się o pomoc, bo granica tego, co można zrobić samemu jest naprawdę bliska każdemu twórcy.
Tworzywo wymaga obróbki. Modelka wymaga obróbki. Twarz wymaga obróbki. A do tego potrzeba jest rąk. Nawet oświetlenie wymaga obróbki.
A co daje nam taki zespół ludzi?
Ano to, że efekt pracy w studio zapisany miedzy sreberkami kliszy jest tym bardziej gotowy do pokazania im więcej pracy włoży się w jego przygotowanie.
Dostałem wczoraj zdjęcie z sesji. Backstage robił Mój Partner Nieseksualny… przemyślany wizaż, stylisz i ekspozycja i… w sumie nie muszę tego przemielać przez PS.
Przyjemność nieprawdaż…?
Umazane ręce wizażystki, pokłute ręce stylistki i pot asystenta. Zaangażowanie.
Diapozytyw leży na podświetlarce i aż się skanować nie chce. Niech poleży. Po co go traktować zero-jedynkami…!?
może po to żeby złożyć hołd tym niewidzialnym? opublikować ich pracę.
…sie aparatow na ulicy nie ukrywa…
och wizażystka, stylistka marzenie moje…
Justyna, chyba każdy kto się zajmuje fotografią kreacyjną chciałby mieć taką pomoc ;)
Ok to moze byscie ruszyli cztery litery i o POMOC poprosili zwyczajnie
– wizazysta
hahahaha
PS
Przez chwile poczulam sie jak jakis wymarly gatunek. Ostatnia z rodu.