fotopropaganda blog o dobrej fotografii

“Fotograf” NN… Lilya Corneli


Wszystkim Koleżankom i Kolegom, którzy preferują kolorowanki niż sam obraz zapisany na negatywie, pozytywie czy karcie, zapewne spodoba się Lilya Corneli.

Nie powiem… grafika potrafi kupić. Zwłaszcza w takiej tonalnej zupie i przyprawiona takimi dźwiękami akcentów barwnych.

Jak bardzo bym się nie zżymał, że to już nie fotografia, ale przetworzony obraz malarski prawie, to nadal mi się to kurcze blade podoba.
Nie poradzę, choć wewnętrzne JA szepce złośliwie: Iczek – to nie jest fotografia!

Z rozdartym sercem polecam więc: Lilya Corneli.



fot.: Lilya Corneli (x3)


14 komentarzy

  • po pierwsze już mało kto zapisuje obraz na negatywie.
    po drugie gdzie jest granica uznanej manipulacji? czy jak się użyje crossa to jest ok? a jak dobierze się film o odpowiedniej charakterystyce barwnej to jest ok?
    a jak lezkę po okiem doda przy make upie to ok, a jak w retuszu to nie?
    czy to ważne w którym momencie poddamy rzeczywistość manipulacji?
    i czy zrobimy to pędzelkiem wizażystki, pedzelkiem retuszsera, czy pedzelkiem cyfrowym?

  • sęk w tym, że komputerowa manipulacja jest zbyt doskonała – nie jest jak retusze i inne techniki czasów analogowych, które mówiąc jakie to nie są idealne i piękne, puszczały ci oczko na boku, że to oczywiście lekka manipulacja i tak naprawdę jest inaczej

    A cyfrowe przerabianie ? Nie puszcza ci oczka, bezczelnie próbuje imitować rzeczywistość, jest bezduszne i nie ma w nim śladu artysty. Jednym słowem – łamie zasady :_)

    Iczek, te zdjęcia są potwornie, ale to POTWORNIE oklepane. Kadry, stylizacja, makijaż. Nawet obróbka wygląda jak skserowana od tysiąca innych. Znajdź coś ciekawszego dla nas!!

  • cyfrowe nie puszcza oczka? kiedyś znalazłem takie pędzle do fotoshopa – zeskanowane fragmenty starych map. a zdjęcia powiedzmy w CKM – obróka jest widoczna nawet dla laika
    pracy dobrego retuszera nie widać – jak pięknie potrafili oni w b. zsrr, jak najbardziej analogowo, wymazać ze wspólnego zdjęcia ze Stalinem towarzysza, który popadł w niełaskę, albo został zabity. śladu nie było, bez cyfry.
    jakie zasady? od kiedy to we współczesnej fotografii/sztuce są jakieś zasady? no chyba że Twoje, ale to nie moja brocha;)

  • autokomentarz:”już mało kto zapisuje obraz na negatywie”
    przed chwilą czytałem wywiad z Tomaszem Kuczyńskim – w dalszym ciągu żywa materiałów fotochemicznych, przede wszystkim slajdów. jak patrzyłem na jego zdjęcia to nie wiedziałem czy rzeczywiście jest to jakość nie do zrealizowania cyfrowo, ale jemu jest z tym wygodnie. tak czy owak na analogu pracuje się dalej, nie zmienia to jednak mojego braku do tego entuzjazmu.

  • acha… i dodam, że na palcach jednej ręki policzę w Polsce takich co robią takie “oklepane” foty.

  • grafika to z definicji rysunek plus formy powielania. tutaj masz do grafiki wykorzystane zdjęcie, więc to już fotografia, choćbyś bardzo tego nie chciał ;)

  • “przed chwilą czytałem wywiad z Tomaszem Kuczyńskim – w dalszym ciągu żywa materiałów fotochemicznych, przede wszystkim slajdów. jak patrzyłem na jego zdjęcia to nie wiedziałem czy rzeczywiście jest to jakość nie do zrealizowania cyfrowo, ale jemu jest z tym wygodnie.”
    gdzie widziales te zdjecia? w “Swiecie obrazu”? moze powinienes zobaczyc skan 900mb z takiego slajdu 4×5…to nie sa zdjecia na potrzeby www czy super ekspresu…jak ma byc monitor lub wydruk 13×18 to faktycznie mozna sobie slajdy darowac.

  • “gdzie widziales te zdjecia? w “Swiecie obrazu”? moze powinienes zobaczyc skan 900mb z takiego slajdu 4×5…”
    hmm… a co chcesz z taki zdjęciem zrobić? bo z ogladania na monitorze skanu 900MB nic nie wynika oprócz ekscytacji.
    wydruk wielkoformatowy? ok. ale z jaką rozdzielczością? te uliczne wcale nie są drukowane, w większości,
    z b. dużą rozdzielczością – 36, 72 góra 150 dpi (b. rzadko)
    wzrok ma takie właściwości że widzi różnicę w rozdzielczości tylko do pewnego momentu.
    jeżeli wydrukujesz panoramę warszawy w rozdzielczości 300 dpi w formacie np.3x9m to ogladaną z odległości 2-3 m to zobaczysz różnicę miedzy skanem a cyfrą.
    ale jeżeli będzie to 3x9m w rozdzielczości 72 dpi ogladane z kilkunastu metrów to róznicy nie będzie.
    Tomasz Kuczyński ma dość specyficzne potrzeby (fotografuje architekturę), a w jakieś mierze jest to marketing – niech klient wie że płaci duże piniądze za coś wyjątkowego

  • wystarczy 300dpi i wydruk 1×1,5 metra. cyfra bedzie do tego rozmiaru interpolowana i bedzie duzo mniej szczegolow, po prostu nie zostana zapisane w momencie robienia zdjecia. a takie wydruki czesto oglada sie blisko.obawiam sie, ze nawet 50×70 wykaze duza przewage takiego skanu. rozdzielczosc i format tez swoje robi, potraktuj to jako matryce 10x12cm bez zadnego szumu. gdyby to wszystko nie mialo znaczenia to wielki format by umarl duzo wczesniej zanim pojawila sie cyfra…w momencie np. powstania Velvi 50 i uzywania jej w malym obrazku.

  • Wy o technice to ja o klimacie.. ta ostatnia fota kojarzy mi sie z “Ofelią” Johna Everetta Millaisa.. ten obraz zawsze przyprawiał mnie o ciary..a dziewczyna na zdjęciu ma coś z Ofelii

  • w ogóle takie gadanie jak powyżej kojarzy mi się z dzieciakami przekomarzającymi się w piaskownicy, czyj tata ma lepsze auto. bzdura.

    prawda jest jedna. to są po prostu dobre zdjęcia. nieważne, jak zmanipulowane. są to zdjęcia, bo (jak napisałem wyżej) na grafikę są za mało rysunkiem. w sumie to w ogóle nim nie są.

    no i są dobre.

fotopropaganda blog o dobrej fotografii