fotopropaganda blog o dobrej fotografii

“Wszyscyśmy z płócien Rembrandta…


…to tylko kwestia światła…”

Oświetlenie rembrandtowskie to jedno z bardziej klasycznych portretowych zaświeceń w studio. Modyfikowane delikatnie przez płaszczyzny odbijające daje naprawdę klimatyczny obraz.

Ale zapewne autor tytułowych słów nie miał na myśli studia fotograficznego. Zapewne pod tym prostym wersetem kryje się głęboka i zdobyta doświadczeniem myśl o nas samych.

Ale ja na upartego chcąc ją przerobić, zastanawiam się na ile to jak postrzegamy światło, a co za tym idzie, jak oświetlamy modela świadczy o nas?
Czy sposób w jaki ustawiamy modela, jak łapiemy światło na ulicy i jak budujemy przestrzeń ma odzwierciedlenie w naszej duszy?
Odpowiedź wydaje się być prosta. Oczywiście, że tak. To się często nazywa stylem.

Tak. Stylem… Chmm…?

Cóż. Ja nie wiem jak u Was, ale ja się nie dorobiłem swojego stylu. Jakoś mi nie idzie. Co i raz niektórzy z Was wyrzucają mi z pogardą, że zmieniałem sprzęt jak rękawiczki, że toczę “cervantesowskie wojny” z cyfrowymi wiatrakami, że umiem (nie umiem) krytykować pięknych zdjęć utalentowanych ludzi, którzy są daleko poza moim małym światem.

Zdołowany tymi wszystkimi określeniami pomyślałem, że może gdybym miał swój styl, to wszystkie te przytyki moglibyście sobie wsadzić w kieszeń, bo zawsze mógłbym odpowiedzieć, że moje zdjęcia są w moim stylu i wara Wam od tego….

No, ale się okazuje, że wypracowanie stylu nie jest takie proste. Że nie wystarczy specjalny, stary i koniecznie 4×5 cala aparat, aby mieć styl. Trzeba jeszcze jednej, błahej rzeczy… talentu!:)

Ponoć ludzie z talentem nieujawnionym potrafią całe życie miotać się w bezwładnych konwulsjach twórczych i nadal czynić jedynie nikłe żarowe światło ze swojego talentu.
Inni zaś, mający TO COŚ potrafią zrobić jedną rzecz i już określa się ich mianem twórcy stylu, trendem na lato, jesień i awangardą na fotograficznej głuszy.

To jak to jest w końcu… styl się ma w sobie i stara się go wydobyć z siebie czy styl trzeba zbudować milionem prób i testów. Trzeba skręcić sto razy w złą ulicę, pod prąd aby odnaleźć parking, na którym postawimy samochód naszego talentu i oznaczymy to miejsce tabliczką “zajęte”?

“Wszyscyśmy z płócien Rembrandta – to tylko kwestia światła…
Wszyscyśmy z drwin Sokratesa – nierozpoznana niewiedza…
Wszyscyśmy z myśli Dekarta – tusz zamiast duszy na kartach…
Wszyscyśmy z fałszu afiszy – płaski wrzask w wielkiej ciszy…”
~~
sł.: Jacek Kaczmarski

9 komentarzy

  • Osobiście uważam, że posiadasz wyrazisty styl i charakter, choć przyznam, że dość często się z Tobą nie zgadzam. Gdybyś “odszedł ze sceny” byłaby to strata dla szeroko rozumianego środowiska.
    Twoje portrety mają “iczkowski sznyt”.

  • Iczek, dziś, by ktoś powiedział “styl”, trzeba być nade wszystko kontrowersyjnym.

    Zacznij może fotografować te portrety pośladkowe – tylko bądź konsekwentny przez, dajmy na to, co najmniej 5 lat – i będziesz miał taki styl, że w podręcznikach Cię umieszczą.

  • hem.. nie wiem nic o stylu. styl się mnie nie ima.
    jakoś nie potrafię się przekonać że rozpoznawalny styl w fotografii kreacyjnej to coś dobrego. lubię obejrzeć cykl czy cztery w interesującej stylistyce, ale tkwi we mnie gdzieś imperatyw rozwoju. Jeśli jeden sposób ujmowania rzeczywistości się opanowało to czas na kolejny krok w nieznane i zabawę od nowa, inaczej nuda. i tak, domyślam się że styl i stylistyka to nie to samo, ale leżą blisko w moim słowniku i jakoś dążenie do doskonalenia i odrzucania form gryzie mi się z utrzymaniem jednego stylu. wyczuwam niedojrzałość takiego myślenia ale innego nie mam.
    w fotografii niekoncepcyjnej [dyskusyjne, ale dla potrzeb wypowiedzi założę, że taka istnieje] styl wydaje mi się czymś ubocznym. zostają raczej jakieś techniki jak np ten nieszczęsny “decydujący moment” HCB czy ewoluująca proporcja niebo-ziemia u Ansela.
    Dla mnie jest to coś wypracowane zatem jakby na to nie spojrzeć. ale pewnie są te jednostki natchnione, które robią wszystko od razu na jedno ale przyciągające wzrok kopyto. niemniej moim postrzeganiu to raczej ograniczenie i prowadzi do znudzenia autorem jeśli ten nie dostarcza oryginalnych jak na siebie wrażeń estetyczno-emocjonalnych. jestem z tych co narzekają widząc kolejne takie samo zdjęcie u opiewanego autora z jednym stylem. wiem, to pewnie zazdrość ;)

  • Rudolf pisze…
    Zacznij może fotografować te portrety pośladkowe – tylko bądź konsekwentny przez, dajmy na to, co najmniej 5 lat – i będziesz miał taki styl, że w podręcznikach Cię umieszczą.

    Jak wiesz zapewne, indywidualny styl nie polega na tym CO się fotografuje (maluje), ale JAK.
    No to może mieć iczek kłopoty ;-)

  • George – a ja mysle ze to jak nie ma zadnego znaczenia :)

    Juz od dawna JAK zastapilo CO. .:)
    I dlatego łatwo wzbudzić kontrowesrje, o ktorej pisze Rudolf.

    Gdyby faktycznie styl nadal zalezal od JAK, to wiele ludzi by się szybko zniechęcilo, bo na ten przyklad zastosowania mojego ukochanego collodionu wymagaloby tak duzo pracy i zaangazowania i prób, że wszyscy domorosli artysci (pfu!) zrezygnowali by z wyrabiania sobie stylu na zasadzie wyjatkowosci czynnosci – czyli JAK.

    A tak… styknie robic dupe przez pięc lat cyfra za 200 zł i gra. Ba! Nawet robie sie z tego, ze sie ma tanią cyfre kult i powód do dodatkowej gratyfikacji ze storny galerii, ktora od rękli wystawia dziela takich (pfu!) artystów.. :)

    Psieje nam okolica… :(

  • Skoro o Rembrandt’cie mowa…obejrzałem w sobotę film “Straż nocna” Petera Greenaway’a, który opowiada o tworzeniu przez Rembrandta obrazu o takim samym tytule. Był to film, który jak rzadko który oglądało się przez pryzmat fotografii. Zachwyciłem się… Tak ustawione światło, aranżacja scen, ludzie, kostiumy – uczta dla oka fotografującego człowieka. Sceny plenerowe mogłyby być nawet obrazami. Taki właśnie styl wypracował sobie reżyser. Zresztą w jednym z wywiadów określił Rembrandt’a jako prekursora fotografii w ustawianiu światła, obrazowaniu postaci. I świetnie to pokazał w filmie.
    Może powrót do źródeł i refleksja nad XVII wiecznymi dziełami Rembrandt’a dałaby inną perspektywę?

  • iczek pisze…

    A tak… styknie robic dupe przez pięc lat cyfra za 200 zł i gra…

    Ale kliszak za 200 zł może już być?

fotopropaganda blog o dobrej fotografii