fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Podróże kształcą…


… tak mawiają mądrzy ludzie. Mądrzy ludzie potrafią też ponoć przewidywać przyszłość i określić co ciekawego zdarzyć się może w różnych dziedzinach życia.
Ja podróżując od dwóch dni na trasie Gdańsk-Warszawa zaczynam wątpić we wszystkie te wróżby.

Skoro nie jestem w stanie przewidzieć kiedy dotrę do stacji docelowej tego samego dnia, jakże mogę próbować określić co będzie jutro.

Oto bowiem, dzięki szanownym “srolskim kolejom państwowym” pobijam regularnie czas potrzebny do przejechania ze stacji A do stacji B. Tym razem z Gdańska do Warszawy jechałem 6 godzin i 38 minut!!! A jakże. Spotkanie dawno się zaczęło, a ja cierpliwie gotując się w przedziale myślałem co też ciekawego przyniesie ten 2009 rok dla fotografii…?

Rudolf przytoczył wywiad z człowiekiem, który żyje z fotografii i nie ma wątpliwości, że medium ruchome (video) wkrótce stanie się również źródłem obrazków statycznych (fotografii).
Tymczasem, czytam we Wprost (jakoś muszę wracając umilać sobie ten czas, bo IC ma niby dojechać dziś do Gdańska na 14:09), takie oto ciekawe zdanie mojego ulubionego autora socjologicznego Karla Poppera: “O tym, czy jutro słońce wzejdzie na wschodzie, przekonamy się jutro rano”.

Ciekawe nieprawdaż..?:)

Takie wróżenie z fusów odnośnie przyszłości fotografii i tego, w którą stronę rozwinie się cyfryzacja, czy zniknie średni format cyfrowy (Sony A900 ma 24mln pikseli!), czy może kolejny flagowy okręt Canona będzie też już kręcił filmy jak 5DmKII, czy może Nikon wreszcie dogoni w sprzedaży Canona… to wszystko jest w sumie nic nie warte. Z jednego prostego powodu.

My już nie jesteśmy w stanie przewidywać “długoplanowo”. Nauka i rozwój przegoniły pomału ludzką inwencję i zdolność analizy wydarzeń. Często jest to wynikiem braku zmiennych i danych, które pomimo ogólnego dostępu do informacji są skrzętnie i coraz skrzętniej chowane przez koncerny….
Nie wiemy co się w sumie dzieje… poza rzeczami błahymi, którymi zalewają nas media.

To wszystko sprawia, że zaczynam dojrzewać do decyzji o zmianie sposobu życia. Z planowego (planistycznego 5-latką) na “żyj tu i teraz” (czyli znane – żyjmy dniem).

Zaczynam też doceniać rzeczy małe. Te fotograficznie małe. Jedno zdjęcie na miesiąc. Jeden kadr wypracowany minutami, nie sekundami. Nowy album na półce. Nową stronę niszowego autora. Strasznie się pieszczę z tym. Ale odnajduję w tym sens. Mam wrażenie, że omija mnie wówczas cała ta rzeka, a już właściwie lawina życia medialno-zawodowo-społeczna.

Dlatego bardzo się ucieszyłem, gdy moja “Przyjaciółka Od Spraw Wielkich” spotkała się ze mną w Stolicy i w normalnej rozmowie, której poziom abstrakcji za każdym razem mnie urzeka, opowiedziała malutką, skromną historię o sukience, którą uszyła komuś na jakiś bal sylwestrowy.
SMS o północy od klientki z gorącymi podziękowaniami za coś wyjątkowego i autorskiego był chyba najlepszą zapłatą.

I tak pomyślałem, że MUSIMY cenić rzeczy dotknięte ludzką ręką.
Stroje, fotografie, chleb, cukierki, idee – bo jest tego coraz mniej.
W masie zalewającej nas nijakości szukajmy rzeczy dotykanych, a odnajdziemy w nich cząstkę autora. Fragment człowieka!

Dbajmy o fotografię z duszą! O fotografię autorską. Mądrą.
To moje zadanie na 2009 rok.
I w tym widzę przyszłość….

– podróżnik wagonu 3 pociągu relacji Warszawa-Gdynia

13 komentarzy

  • Alternatywą dla tego wpisu jest http://pudelek.pl ;-))))

    Oczywiście masz racje, warto zwolnić. Ja np. od dwóch lat nie mam w domu telewizora, dzięki czemu znalazło się więcej czasu na książki, oglądanie fotografii. I szczerze mówiąc lepiej się żyje nie oglądając np. kolejnej politycznej przepychanki z której nic nie wynika.

    Wyszedł komentarz nie o fotografii :-/

    PS. Mam nadzieje, że zbyt “emocjonalna” dyskusja o FI poszła w niepamięć.

  • Zapomina siejaka frajde sprawia otrzymanie kartki pocztowej lub listu. Maile to nie to co koperta z listem.

    Tez mi wyszlo niefotgraficznie :-) Pozdrawiam

  • Ciekawe, bo też od jakichś 2-3 lat żyję bez telewizora i nie brakuje mi go wcale (inna sprawa, że z internetu i komputerów nie zrezygnuję).

    I też czuję, że jedyny sposób by jeszcze cokolwiek docenić to narzucić sobie ograniczenia i wyhamować.

    A co do rzeczy “dotkniętych” przez autora, to od paru miesięcy chodzi mi po głowie pewne (upiornie zatłoczone i żyjące w pośpiechu) centrum handlowe. Jest tam sobie sklepik z garniturami. I mają tam na wystawie manekiny. Ale nie te plastikowe, odlewane w chińskich formach, tylko ręcznie strugane, drewniane kukły. Ze zginanymi, drewnianymi palcami.

    Łazi za mną “niewywołany” jeszcze kadr z dłonią takiego manekina. Mechaniczne stawy, wyświechtane, ciemnobrązowe drewno, fragment mankietu i rękawa…

    Musiałbym tylko wybrać porę gdy sklep będzie już zamknięty, nie będzie tam już tylu ludzi i uwinąć się nim ochrona mnie wykopie, bo oczywiście w dzisiejszych czasach każdy z aparatem większym od kompaktu to potencjalny terrorysta :(

  • Alek, Hoppke: gdy czytałem ten wpis, to pierwsze co przyszło mi do głowy na temat Iczkowej zmiany sposobu życia to wyrzucenie telewizora.
    Sam nie posiadam tego monstrum od lat czterech i mieć go nie chcę chyba już nigdy.
    Iczku do dzieła, jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, odczujesz same pozytywy!

  • I mnie się ten wpis, mimo że mało fotograficzny, podoba, co odnotowuję z radością po paru poprzednich, mocno dołujących :)
    Sam w TV oglądam tylko wybrane programy, a głównie stare kasety VHS – kryzys wieku średniego ;)

  • @Alek: lol

    Iczek, piszesz: My już nie jesteśmy w stanie przewidywać “długoplanowo”. Nauka i rozwój przegoniły pomału ludzką inwencję i zdolność analizy wydarzeń.
    Ale przecież wciąż mamy – swoimi marzeniami i wyobrażeniami możliwość kształtowania przyszłego rozwoju technologii – popatrz na przykład tego, co zrobiły filmy Star Wars czy Minority Report – na podstawie pomysłów w nich zawartych ludzie tworzą nowe rzeczy! Wychodzi z tego “samospełniająca się przepowiednia”, ale to nie jest wcale takie złe. :)

    No i wyszedł następny niezbyt fotograficzny komentarz. ;)

  • Hoppke – ileż ja bym dał za takiego manekina!! Sprawdzałem ich ceny. Robią je we Włoszech i Francji chyba. Koszmarne pieniądze…! :)
    Ręczna robota.

  • Przyznam, że nie bardzo rozumiem tą fetyszyzację “życia bez TV”, jako egzemplifikacji wolności. Trudno w to uwierzyć, zwłaszcza jeżeli zestawi się to z fizycznym bezmała uzależnieniem od internetu wielu z nas, w tym również Autorów powyższych komentarzy.

    TV kradnie z życia tyle samo czasu, co wielogodzinne sesje przed ekranem komputera. Co innego radio, które pozwala nam wykonywać w czasie słuchania audycji również inne czynności.

    Bardziej szczera jest dla mnie koncepcja “selektywnego wyboru”. Zarówno w TV, radiu jak i internecie. Korzystanie z tych pozycji programowych, które są dla danego odbiorcy odpowiednie.

    Ale kluczem do tego jest jednak otoczenie. I to nie tylko ludzie. Często książki, prasa, media. W tym znaczeniu potrafię dostrzec zbawienne skutki “nieposiadania telewizora”. Mierny poziom tego medium (choć są wyjątki – kanały tematyczne), skutkuje poziomem innych wyborów. Czytelniczych (he he.. żart), audiofilskich, światopoglądowych, etc. etc.

    Szkoła też niestety nie pomaga.

    A co do czerpania szczęścia z rzeczy małych, to sam nie raz przeżywałem podobna satysfakcję, jak Koleżanka Iczka. Kilka, kilkanaście z tych maili, które – jak u niezapomnianego Wacława Kowalskiego aka Popiołka z serialu “Dom” – “dla mnie słowo droższe piniędzy” przechowuję gdzieś w pamięci. I to jest sens życia wg. Monty Pythona :)

  • Poczułem się tu wywołany do tablicy, więc odpowiadam.
    Wojtku, nie ryzykowałbym nazwaniem tego, o czym piszesz fetyszyzacją. Życie bez TV traktowałbym raczej jako symbol, słowo klucz. Określenie ideologi, w której nie godzisz się z powszechnie obowiązującą papką, zastępującą mózg, serwowaniem miałkich, naciąganych bądź też nieprawdziwych poglądów zastępujących myślenie szarej masy.
    Nie zgodzę się też z, jak to nazywasz, fizycznym uzależnieniem od internetu. Możesz wierzyć lub nie, ale często i tak nie jest, a na pewno mogę mówić tu za siebie. Komputer jako narzędzie pracy – raczej przymus niż ochota, (oops narzędzie pracy wykorzystuję do pisania tego komentarza, zamiast zająć się uczciwą robotą, za którą mi płacą, ale zdarza się) nie koniecznie musi znaleźć swoje miejsce w wypełnieniu wieczorno-popołudniowego czasu. Bo zgodzę się – czas zabiera straszliwie…
    pozdrowienia :)

  • Wojtku, stwierdzenie “pozbyłem się TV” jest po prostu modą (przynajmniej w pewnych kregach), nieposiadanie telewizora jest trendi… pzdr, r

  • o ile mi wiadomo każdy telewizor ma włącznik/wyłącznik. po co zaraz go wyrzucać??
    kazda ideologia jest do kitu, nawet o “zyciu bez tv”
    :)

  • powodów do wyrzucenia może być wiele:
    – żeby nie promieniował :)
    – żeby nie płacić abonamentu
    – żeby nie kusił
    – żeby nie zabierał miejsca i nie łapał kurzu
    – żeby dziecko nie marudziło, żeby cartoon network włączyć
    bo przecież nie zamierzamy go używać :)
    Widzę, że dyskusja robi się coraz bardziej nadęta i niepotrzebna, za chwilę zaczniemy obrzucać się epitetami, udowadniać swoje racje, wyzywać od “podążających za trendami” :) Tylko po co. Niech każdy zdecyduje czego chce, życie bez tv to tylko pomysł, nie każdemu musi się podobać, więc uszanujcie proszę, że ktoś ma inne zdanie.

fotopropaganda blog o dobrej fotografii