fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Ba now… i tylko teraz


Wiem, wyjdę znowu na buca i zarozumialca, ale cóż…

Chcę powiedzieć, że banał mnie razi!
Banał mnie mierzi!
Banał mnie zniesmacza!

Kiedy czytam o kolejnym artyście fotografiku z pięcioma dyplomami w kieszenie, w tym cztery z nich zdobyte na uczelniach, których rok akademicki trwa mniej więcej tyle, co podróż IC z Gdańska do Warszawy, który organizuje cykl wystaw poświęconych autoportretom części swojego ciała ujętych w “lęk przed cielesnym przemijaniem” – to mnie szlag jasny trafia i pojawia się w ustach dziwny niesmak przyprawiający mnie o mdłości.

I widzę ci ja te zdjęcia rąk, paznokci, dłoni, stóp, ramion na czarnym tle z ponakładaną maską, która “postarza” te dzieła i do tego mam cztery strony opisu “kontekstu artystycznego”, i zastanawiam się dlaczego banał znajduje odbiorców…!?

Takich rewelacyjnych pomysłów są miliardy: – zrobię sobie sesje stóp i tak przez dwa lata codziennie, – nalepię milion fotek na ulicy i zrobię ‘real street photo’, – postawie przed obiektywem człowieka bez ręki z opaską i nazwę cykl “jednoręki bandyta” (w tle maszyna do gier)… no żesz… sprowadza się to do tego właśnie.

Na szczęście, a moje nieszczęście, tylko promil z tych pomysłów znajduje swoją realizację pomimo idiotyczności i banalności – ale jednak znajduje! i To mnie przerasta…

Przerasta mnie też fakt, że ktoś chce to pokazywać w galeriach… banał…

Ech… wiem… gdyby nie takie banały to napiszecie zaraz, że zupy Campbell też by się nie ukazały, bo czyż może być coś bardziej banalnego niż zupa w puszce…

Wiem, wiem… nie mam racji… ale nadal nie cierpię banału. Może dlatego że zań nie wychodzę… :)?

10 komentarzy

  • Skoro już ustaliłeś samorzutnie, że nie masz racji, to może wystarczy przestać się turbować tym wydumanym problemem?

  • iczku, iczku, iczku…
    Niestety takich jak my jest coraz mniej a takich jak oni, coraz więcej…

  • Ja stosuję wygodną zasadę, że tylko czas pokaże, czy czyjeś dzieła się obronią i zyskają uznanie. Banału jest masa, ale wydaje mi się, że banał jest banałem tylko jeśli ktoś go w wtłacza w ramkę oryginalności artystycznej i macha nam w tym celu dyplomem co by pokazać, że on/ona jest artystą więc wie. Jeśli zaś, ktoś sobie coś tam pstryka, ale nie udaje, że to co robi jest sztuką przez wielkie S, to zostawił bym go w spokoju.

  • Myślę, że w ogóle w swym głownym nurcie fotografia dąży do banału. Banał jest wszędzie – w modzie, w reklamie, w akcie, reportażu – wszędzie tam najprościej sięgnąć po ów banał, a dlaczego? dlatego, że po pierwsze jest on najłatwiej przyswajalny przez masowego odbiorcę. Po drugie – najłatwiej wokół niego zbudować pseudoartystyczny bełkot, który kupi masowy odbiorca z aspiracjami, a być może też odbiorca zawodowy, czyli krytyk, kurator itd. Rzekłbym nawet, że ten drugi aspekt banału w sztuce jest nawet groźniejszy. Wszystko co banałem nie jest płynie sobie jakimiś strumyczkami podziemnymi, jakimiś rzeczkami, które mało kto zna. Bo czasami trudno do nich dotrzeć, a czasami trudno zrozumieć, jeszcze trudniej przejść. No i trzeba też postawić pytanie fundamentalne? Gdzie przebiega granica banalności? :)

  • No bo jest tak, że ten wpis nie rozstrzygnie tego, że to dyskusja na trzy noce przy grzanym winie…

    Niemniej ja tylko chciałem zaznaczyć, że mnie to męczy…

    Jacku – wiele tutaj pytań… :)

  • Mnie sam banał jako taki w sztuce nie męczy. Ale pierwszy akapit Twojego dzisiejszego wpisu uwiera mnie tak samo :)

  • dwie uwagi:

    a) banalnosc jest wzgledna. cos co dla jednej osoby jest banalne dla innej nie bedzie i vice versa. chocby dlatego, ze banal jest zwiazany z kultura, wychowaniem, doswiadczeniami.

    b) czy nie lepiej ignorowac cos, co mi wydaje sie banalne? wszak niejako z definicji nie zasluguje na uwage?

    i uwaga dodatkowa: “Niestety takich jak my jest coraz mniej a takich jak oni, coraz więcej…” – okropnie brzmia mi te slowa. cos w stylu “my elita, oni pospolstwo”

    pzdr, r

  • fotografia w dzisiejszej erze jest ogólnie banałem…
    anka

fotopropaganda blog o dobrej fotografii