fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Portrecista…


Czy w Polsce ktoś z Was zna klasycznego portrecistę….?
I nie mówię tutaj o panu na literkę G, którego słuchałem w Sopocie… :)

Pytam poważnie, bo zacząłem się zastanawiać czy taka forma fotografii jeszcze w ogóle ma rację bytu.
Ważne jest zapewne sprecyzowanie, kto to jest portrecista. Obiegowo rzec by można, że to ktoś robiący portrety. Niemniej, mi osobiście kojarzy się to z jeszcze jednym ważnym warunkiem koniecznym do bycia portrecistą, a mianowicie powinien to być portret w studio przy świetle sztucznym lub w atelier (to też studio) przy świetle zastanym bądź mieszanym.

Nie chodzi mi jednak o “zakłady foto” w stylu wszystko w jednym ze stanowiskiem metr na metr i kartką A4 jako tło. I to wszystko jeszcze w otoczce: zrobimy Ci wizytówki, wydrukujemy fotkę na kubku i koszulkę przyozdobimy. To nie są fotografowie… :)

No więc jak… są takie zakłady…? Znacie je…?

Ja dawno temu byłem w zakładzie w Gdańsku, który wyprzedawał swoje zasoby… to było TO. Studio na 4 piętrze starej kamienicy, wielkie okna od podłogi, mieszkanie-atelier 3,5m wysokie. Lampy żarowe (olbrzymie), tło materiałowe, wielki aparat, który wówczas przyprawiał mnie o dreszcze. I starsza Pani, żona zmarłego fotografa, która przesuwała się pomiędzy tymi lampami jak duch. Taka mała kaplica…
No, ale trochę odjechałem…

Zmierzam do tego, że portrecista to musi być powołanie. Jak kapłaństwo.
W sumie to takie obcowanie z oczami człowieka, które jak wiadomo są zwierciadłem duszy (co za banał).
Niemniej banał nie banał, coś w tym jest. Klimat studia, klimat obcowania dwojga ludzi. Tajemnica materiału światłoczułego. Misterium.
Do tego nieskrępowania czasem i po prostu rozmowa… w jej trakcie odkrywanie człowieka.

Nie poprzez pieprzoną klawiaturę, ale cieleśnie, zapachem, gestem, ubiorem, spojrzeniem…. obiektywem.


3 x fot.: Jody Ake (mój ulubiony portrecista)


.

21 komentarzy

  • No dobra, ale poza tym, że te fotki są nieźle przyozdobione w stylu retro w fotoszopie, to dlaczego Jody jest Twoim ulubionym portrecistą?
    Skąd wiesz, że ma powołanie i z pietyzmem wciska przycisk wyzwalający migawkę?

  • Rudolf – bluźnisz i to w dodatku Ty!??

    Zajrzyj na te stronę i przeczytaj jak wykonane są te zdjęcia. Błagam… zanim napiszesz coś podobnego…

    Bo jak ktoś napisze, ze robisz zdjęcia w PS, to się byś wściekł…:)

    A w odpowiedzi na ostatnie pytanie…

    Patrze w oczy i widzę… to nie jest pstryk jaki robi cyfrowiec na ulicy nie pytając modela o zgodę…

    Ja akurat to widzę… Ty nie?

  • Ostatnio trochę czytałem o tej technice. Zastanawiam się tylko czy umożliwia ona zrobienie kolorowego zdjęcia, czy te w galerii są barwione?

    Pozdrawiam

  • Z tego co wiem nie da sie zrobić kolorowego collodionu. Jedynie tonować na złotą barwę…

    Oczywiście podejrzewam, ze można kolorować to ręcznie potem…

  • Tak właśnie podejrzewałem:) A zdjęcia świetne – niesamowite są krajobrazy, mają podobny klimat ja zdjęcia Timothy O’Sullivana.

  • Muszę przyznać, że jestem zafrapowany…

    Co trzeba poświęcić, ile czasu z modelem, ile zaufania zdobyć, by uzyskać takie spojrzenie w obiektyw?

  • No to odbije piłkę….

    Ile czasu potrzeba aby stać się dobrym kierowcą?

    A ile ulic przejść aby stać się dobrym streetowcem…?

    Tak stawiana sprawa sprowadzana jest do absurdu, a ja nie pisałem tego w tym kontekście. Nacisk materiału jest zupełnie na co innego.

  • jest u nas zorka project, praktycznie nie robia nic poza portretami. nie sa studyjne, i bardziej ida w strone katalogowania twarzy (moim zdaniem), ale sa to portrety jak by nie patrzec…

  • No też to widziałem Marcin..:(
    Niestety, jak widać, że można być świetnym we wszystkim i moim zdaniem psuje sobie folio tymi niby weddingami..:)

  • @irphis – o właśnie to troche inny rodzaj portretu… nie wiem jak to opisać, ale dla mnie to już jest troche coś innego… wcale nie gorszego naturalnie..

    @Robert – oj, oj… :)

  • Człowieka mam od dawna w ulubionych.. jakoś mi się wymknęły te ślubne eventy :| i dobrze.

    Co do tematu.. Tak, uważam, że portretowanie na takiej płaszczyźnie ma rację bytu. Co więcej, muszę w to wierzyć starając się takie zdjęcia robić. Ja się nie porównuję do Ake’a, zresztą do nikogo. Niemniej fotografowanie człowieka w człowieku jest wydaje mi się głównym motorem napędzającym mnie w tej pasji. Błądzę, czy to w technice czy pozwalając sobie od czasu do czasu na inne tematy, ale jednak ciągle wracam do człowieka. I te fotografie mają dla mnie sens poza zwyczajową [dla adepta] pogonią za techniczną jakością.

    W związku z tym mam dwie myśli.
    Pierwsza z nich odnośnie studio/atelier. Rozumiem dlaczego ciśniesz w tą stronę, ale.. No właśnie nie wydaje mi się, że tędy droga. [przynajmniej nie dla mnie]. Pasja, poczucie misji, czy kapłaństwo jak to określiłeś w fotografii dla mnie ma zawsze podtekst misjonarski. znaczy fotograf wychodzi do ludzi, poszukuje wśród nich objawienia, chodzi. To dla mnie trochę przekreśla Pana Fotografa w Studio do którego przychodzą ludzie [niczym do konfesjonału]. Jakoś takie podejście stacjonarne [wygodne, a jakże, oraz rzetelne] kojarzy mi się raczej ze schyłkiem działalności, kiedy ma się już renomę i zaspokoiło się już własną potrzebę poszukiwania, świadczy się usługi.

    Druga myśl: czy to o czym mówisz nie ma sensu kiedy zdejmuje się portrety osób rozpoznawanych? Tak żeby dało się porównać ogólnie przyjętą opinię o człowieku, lub chociaż jego funkcję, z tym co przedstawił wspólnie z fotografem na portrecie. Odzwierciedlając lub przecząc domysłom odbiorcy. Bo czy zdjęcie osoby postronnej, prywatnej zaspokoi Twoje potrzeby jako odbiorcy portretu? Czym są te potrzeby? Czy to chęć zajrzenia w prywatne spojrzenie na osobę publiczną? Czy wgląd w subiektywny odbiór portrecisty, w relację jaką nawiązał ze swoim modelem? Czy potrzeba bycia zaskakiwanym? Myślę, że określenie właśnie potrzeby odbiorcy warunkuje formę każdego zdjęcia.

    Tu pojawia się też trzecia myśl: w jakim procencie pokrywa się własna potrzeba tworzenia zdjęcia dla siebie jako odbiorcy z chęcią zaspokojenia potrzeb innych [modela, publiki], ale to już trochę wykracza poza temat narzucony wpisem.

    Temat bliski mi bardzo, choć przyznam, że raczej wypływający z całościowo ujętej mojej przygody fotograficznej niźli ja przysłaniający.

  • Rosomak – rozpisuj się częściej..:) Koniecznie.
    Formuła komentarzy za wąską się zdaje, by ci odpowiedzieć zgrabnie. Powiem więc tylko, że ….

    ….portrety znanych, o których mówisz robi świetnie Dan Winters. Jeden z tych nielicznych, którzy moim zdaniem potrafią połączyć znane twarze (samograje) ze złapaniem tego co nazywasz: fotografowanie człowieka w człowieku….
    Dan Winters

  • Iczek, piszesz: Zajrzyj na te stronę i przeczytaj jak wykonane są te zdjęcia. Błagam… zanim napiszesz coś podobnego…

    Ale ja wciąż nie rozumiem… Facet sobie napisał o jakiejś tam szalenie skomplikowanej i szlachetnej technice, ale równie dobrze może to robić w fotoszopie – przecież to Internet. Internet wszystko przyjmie.
    A może ja też robię tylko cyfrą i wszystkich wkręcam? W sensie, moje pytanie brzmi nadal: dlaczego on jest Twoim ulubionym portrecistą? Tylko dlatego, że to sesja w studiu? W studiu też można spędzić z modelem godziny robiąc cyfrówką. I wielu tak robi.
    Ja akurat w ogóle nie czuję tego zestawiania zdjęć w dyptyki. Na jakiej zasadzie są one dobrane? Dlaczego tak?
    Czym w ogóle ten facet się kieruje robiąc zdjęcia?
    Wiesz dlaczego pytam w ten sposób? Bo wydaje mi się, że u niego zdjęcie robi technika. Gdyby robił cyfrówką, to jego zdjęcia sam określiłbyś jako “do dupy”.
    Niech przykładem będzie to, co robi ze ślubami, ten link Marcina Stawiarza. I co?

  • Rudolf, ale ja już odpisałem wcześniej na takie pytania…

    Ja widzę to coś, co może dla Ciebie jest tylko kolejnym zabiegiem technicznym (obojętnie czy klasycznym, czy cyfrowym).

    Nie uda mi się Ciebie przekonać, bo mam wrażenie, że masz już ukształtowany pogląd…. nawet wiesz co bym napisał gdyby robił cyfrówką…

    Trudno tak dyskutować. Co by było gdyby.

    Jest to co jest…

    Jesli Ty należysz do tych, którzy kontakt z modelem przeliczają na minuty, a sesja w studio nieczym nie różni się (chodzi o kontakt z modelem) od sesji na ulicy… to nie dam rady.
    Pomimo dobryh chęci.

    Zadajesz pytania, na które nie da się odpowiedzieć. A jeśli bym próbował musiałbym gadać o sprawach oczywistych, a mój ojciec mi mawiał, że dżentelmeni nie rozmawiają o sprawach oczywistych… :)

  • A czemu nie?
    Fotografia w dużej mierze dotyka oczywistości.

  • Ja odbieram jego reklame zdjec slubnych jako pewnego rodzaju zart, polemike z estetyka… facet jest dobry wiec moze sobie pozwolic na taka polemike.

fotopropaganda blog o dobrej fotografii