Naprawdę chciałem. Zaczynałem kilka razy. Jeszcze wczoraj w nocy się starałem.
Próbowałem napisać COŚ pozytywnego.
Już trzecia osoba zwróciła mi uwagę, że marudzę jak stara baba i czytanie bloga zamienia się w jakieś cierpienie.. .:(
No, ale za żadne skarby świata nie wpadł mi do głowy żaden pozytywny pomysł na coś pozytywnego.
Włączyłem więc Planet i od razu zapomniałem o tym, że mam napisać COŚ pozytywnego, bo oto właśnie zaczynał się film o Davidzie Lachapellu. Kiedyś widziałem końcówkę, teraz całość pochłonąłem. I wiecie co… tak jak miałem Davida za króla kiczu… tak nadal go mam.
Ale on ten kicz wstawił na wyższą półkę, a na dodatek w wypowiedziach do kamery okazuje się, że David (o ile nie gra) jest naprawdę pozytywnie nastawionym do życia człowiekiem z olbrzymim dystansem do swoich “dzieł”.
Znalazł jakąś niszę w fotografii i wypełnił ją szczelnie swoimi kolorowymi bajkami.
Więc może to jest COŚ pozytywnego, że taki człek okazuje się zwyczajnym facetem, któremu się udało, bo: miał talent, wierzył w siebie, miał szczęście.
Może więc każdy z ma ma szansę za karierę Lachapella…?
Może…
Czy to jest COŚ pozytywnego..?:)
To jest tak pozytywne i oczywiste aż się komentować nie chce ;]
Ja jestem bardzo ciekaw jaki jest prywatnie Terry Richardson. To dopiero zagadka :) (a może nie..)
A ja zdecydowanie wole jak marudzisz… ;)
No widzicie… ! :)
Kurcze, nie dogodzisz…. ale to nic.Wracam do formy juz po weekendzie pewnie i uprzedzam, ze marudzenie to moje drugie ja więc sobie nie odpuszczę tej przyjemności (jednej z nielicznych w życiu jakie mi zostały) i będę węszył za absurdami i czepiał się wszystkiego.
Howg!
:))