Pewnie każdy z Was ma jakiś sentyment fotograficzny. Coś, co sprawia, że w oku się zakręci łezka, że przypominasz sobie jakieś wydarzenia z zapachem filmu w tle. Nie piszę o zapachu karty CF, bo one jakoś mi w pamięci nie zostają :)
Moim sentymentem fotograficznym jest jeden z pierwszych aparatów, który był czymś więcej niż rejestratorem obrazu. Był częścią ciała, przedłużeniem ramienia i był czarny. Znaczy miał otarć i rys tyle, co marnie zeskanowany film, ale był jedyny. Miał pięcioliterowy napis na czole, zaczynający się od literki N i oznaczenie FM2n.
Od tego czasu, ta marka zawsze kojarzyła mi się z czymś solidnym i pewnym. Jednocześnie artystycznym… Tym milej zrobiło mi się na sercu widząc tak zgrabną i estetyczną reklamówkę z udziałem Petera Lindbergha, którego zdjęcia w ramach Transfotografii oglądałem na Ołowiance w środę.
Piękny sentyment…
EOS 300V ;)
Iczkek, jak Ty wyglądasz nie wiem, a szkoda, bo byłem tam z Olą.. a chętnie bym poznał..
Wiesz… ja tam z twarzy podobny jestem zupełnie do nikogo :)
Foty fajne, z Adrianem Brody rewelka…