…
Pisze do Ciebie te kilka słów, nadal mając w pamięci nasze spotkanie i Twoje słowa na temat tego czym jest fotografia dla Ciebie i co chciałbyś zrobić w fotografii.
Przyznam, że mam poczucie iż wtedy zachowałem się bardzo ignorancko, żeby nie powiedzieć arogancko w stosunku do Ciebie i treści, które starałeś mi się przekazać.
Niech pewnym usprawiedliwieniem będzie fakt, że wpędzony w tryby codziennego realizmu zaczynam pomału gubić się w tym, co naprawdę jest ważne i dla czego i dla kogo warto żyć na tym łez padole.
Pamiętam Przyjacielu, że Twoje słowa uderzyły mnie prawie tak samo, jak moje własne wykrzykiwane w młodzieńczym buncie manifesty szkolne. Te pierwsze świadome porywy ideałów, za które warto walczyć i warto pielęgnować.
Fotograficzne drogi każdego z nas trochę się rozeszły i zaczyna do mnie docierać, że idealizowanie fotografii, którego byłem świadkiem w czasie tamtego spotkania było jak najbardziej na miejscu, a moje ironiczne docinki stanowiły jedynie żałosną próbę zatuszowania w swoich oczach faktu, że zapomniałem po co robię zdjęcia. Że skręciłem w dróżkę, wijącą się pomiędzy sztampą, cwaniactwem doświadczenia a znużeniem i budowaniem dystansu do samego siebie. Dystansu, który przeradza się we wszechobecną ironię.
Niby ironia świadczy o naszej inteligencji, ale jej nadmiar w stosunku do innych potrafi zranić.
Myślę, że wtedy starałeś się mi pokazać, że nawet z bagażem doświadczeń można powalczyć o własną wizję fotografowania. O własne, twórcze i po prostu artystyczne odczytanie medium jakim jest fotografia. Nie umiałem tego słuchać. Patrzyłem na Ciebie, ale nie słyszałem. Klapki na uszy i swoje gadałem.
Darku,
Mam nadzieję, że nie tkwi to w Tobie tak mocno jak we mnie. Jednak potrzebowałem napisać do Ciebie, bo mam wrażenie, że wraca do mnie potrzeba idealizacji fotografii. Wraca do mnie konieczność zbudowania wokół siebie pewnego kościoła duchowego, który opierać się będzie nie mną tym, co popularne, nowe, fajne, sztampowe, opisane i dotknięte, ale na tym co we mnie siedzi gdzieś pod warstwą sprzętu, który mam, pod warstwą ilości przeczytanych stron, pod warstwą oglądniętych albumów. Własne spojrzenie na fotografie. Własne.
I chęć, by zmusić odbiorcę do twórczego poszukiwania tego, co chce pokazać. By obraz mówił do podświadomości. By stwarzał ramy do zrozumienia twórcy.
Przyjacielu,
Serdecznie pozdrawiam Cię, licząc że przyjdzie nam jeszcze nie raz “stoczyć batalię” na zrozumienie i wyobrażenia.
– oddany idei fotografii jako sztuki
Piotr
PS
Chcąc wyjaśnić powód mojego tak osobistego listu, pragnę Ciebie pierwszego poinformować, że jutro zmieniam motto mojego bloga. Może to też jest powód takiego natchnionego wywodu :)
8-o
piekne, mimo ze nie znam drugiej strony medalu.
rispekt.
Czekamy
Czy zmina dotyczyć będzie tylko mota czy może formy również. Osobiście chętnie zobaczyłbym więcej fotografii autorskich. Czy 4×5″ nie ma przypadkiem wpływu na postanowienie zmian ? Pozdrawiam, pełen podziwu za tak otwarte przemyślenia.
Paweł – zapewne zauważyłeś, że nie jest to sensu stricte blog fotograficzny :)
Niestety ani czas nie pozwala, ani wena twórcza nie nadążą, za moją chęcia pisania słów… Tak więc raczej uprawiać będę nadal “eseizm fotograficzny” lub wynurzenia będę wstawiał – jak kto woli :)
Ale obiecuje, ze jak kupie skaner (tylko jaki!?), to będzie na bieżąco.
Mam masę filmów, ale zeskanować nie mam jak moich wypocin z G2… :)
Obietnica zmian wraz z zestawieniem z ostatnim postem wywołała we mnie napięcie kibica oczekującego na rzuty karne w finale Ligi Mistrzów. pozdrawiam
A skaner … nikon oczywiście polecam.
Ale skaner to cyfra … pamiętaj.
Cały czas jestem pod wrażeniem tego wpisu,
gratuluję odwagi