W sumie zastanawiam się nad tym od lat. Czym jest ta dziwna chciwość, która każe mi zatrzymywać świat w kadrze aparatu? Która sprawia, że mamy jakąś bliżej nieokreśloną potrzebę zamykania tego, co przed oczami w prostokątny lub kwadratowy świat? Nie wiem… Wiem jednak, że staje się to ważną częścią mnie i powoduje, że potrafię odnaleźć wewnętrzny spokój tylko z aparatem w dłoni. Coś w tym jest…