fotopropaganda blog o dobrej fotografii

David Eustace

Od wielu lat śledzę poczynania Davida Eustace. Pierwszy raz pisałem o nim jeszcze w 2009 roku. Od tego czasu wiele się zmieniło w fotografii Davida, ale nie wyczuwalny styl portretowy. Trudno jest mi tak do końca określić o co chodzi w klimacie portretu, który umie zbudować. Jest w tych zdjęciach coś bardzo szczerego. Nawet jeśli wiem, że bohaterowie, których Eustace zaprasza przed kamerę to aktorzy, to jednak albo potrafią mnie oni doskonale oszukać, albo fotograf naprawdę podaje mi szczerą składankę klimatu, kompozycji i światła. Oczywiście ktoś powie, że akurat “poprawnego światła” u niego brakuje, ale nic bardziej mylnego.

On bowiem doskonale dozuje nam światło. Potrafi je wyłapać i okiełznać. Przy tym, nie robi tego nachalnie, sztucznie… trochę przypomina mi w tej umiejętności Jacka Gąsiorowskiego, chociaż w wypadku Jacka odczuwam od dłuższego czasu spora naleciałość “ślubnych epizodów” :) Jacku  – wiesz o czym mówię :)

Nowe zdjęcia w serii “Portraits” to dla mnie powiew fajnej świeżości i uczciwości. Uczciwości wobec modeli. Wobec fotografii. Tak wymownie prostej, że aż się zastanawiam czemu to jest takie banalne. Znacie jednak to powiedzenie, że rzeczy najprostsze, zrobić jest najtrudniej. Może dlatego mamy tak mało pięknych rzeczy? :)

Kiedy tak przeklikuję się przez kolejne twarze, robi się spokojnie. To fajne jest.David znany jest przede wszystkim z serii portretowych. Rzadko zdarza się, by zostawiał nas z pojedynczym kadrem jednego tematu. To świetne podejście. Piękny projekt “The Character Project” jest doskonałym preludium do estetyki autora. Nastraja. Światło jest przecudnie skomponowane z otoczeniem. Klimat aż wylewa się z tych klatek.Tak łapać portret potrafią naprawdę nieliczni. I zwracam uwagę tych, którzy przyzwyczaili się już do “standardu obróbki” te fotki są czyste. Zabiegi retuszerskie raczej na poziomie podstawowym. I to mnie ujmuje. Są tutaj także inne smaczki. Bardziej klasyczne. Seria “The Buskers” to powrót do podstaw portretu. Budowanie sceny z udziałem kilku osób wokół tematu – tutaj akurat muzyka. Jeśli ktoś nie próbował sfotografować kiedykolwiek zespołu muzycznego, który nie będzie oparty o ścianę stoczni, to nie zrozumie na czym polega trudność aranżacji takich scen.Warto, mam wrażenie, czasami wrócić do podstaw portretu. Postarać się wykorzystać jedno źródło światła, którym jest słońce i po prostu złapać klimat. Wejść w rolę kogoś, kto ma odkryć coś w portretowanym, a nie stwarzać portretowanego. To zasadnicza różnica. Fotograf często nie potrafi przeskakiwać między tymi rolami. Zazwyczaj dotyczy to “starych wyjadaczy”. Oni zawszę chcą coś dodać do swojego bohatera, zaznaczyć swój styl – mówią. A ja wolałbym, aby szukali w bohaterze tego co w nim siedzi. Potrudzili się odkrywając.

 

Polecam Wam całą galerię Davida Eustace.

fotopropaganda blog o dobrej fotografii