Słowo dość w fotografii nielubiane. Kalka. Kalki. Kalkowanie. Tkwią w nas takie koszmarki z tyłu głowy i często nasz umysł dopiero po wykonaniu zdjęcia podpowiada, że to już było. Że robimy pewne powtarzalne już nieraz w historii sceny, układy, kompozycje. Nie da się penie tego uniknąć, bo przecież mamy określoną, skończoną pulę tematów, które można fotograficznie wykonać. Nie oszukujmy się, na etapie amtorsko-zabawowo-pasyjnym (te ostatnie słowo: od pasji do czegoś), i nie mamy wiele możliwości wyszukania i wykonania jakiegoś unikalnego tematu. Ot tyle co starczy nam czasu i pieniędzy by gdzieś pojechać, zrobić. W sumie bardzo ograniczone tematy. I może właśnie dlatego kalkowanie jest takie poręczne i powszechne.
Skąd ten temat? Ano zaszedłem ja sobie na stronę Studium Fotografii ZPAF by obejrzeć dyplomy rocznika 2013. Między innymi widzę ja tam zdjęcie Wojtka Dworzyńskiego:
oraz Jana Bielikowskiego:
fot. Jan Bielikowski (zpaf.waw.pl)
No i co Wam Drodzy Czytelnicy przypomina to zdjęcie?
Czy gdzieś odzywa się jakiś dzwon, a może grzmi cała armada dzwonów ?:)
Pewnie, że ironizuję, bo każdy zna zdjęcie Roberta Franka z kultowego albumu “The Americans”:
fot. Robert Frank, The Americans
Nie. absolutnie nie chcę oceniać pana Wojtka ani pana Jana, ale zastanawiam się czy prace dyplomowe takiego studium ZPAF nie powinny zawierać naprawdę oryginalnych, autorskich podejść do jakichś tematów? Swoich tematów! Jakiegoś poszukiwania czy one (owe prace) nie powinny przejawiać?
Bo ja mam wrażenie patrząc na kolekcję dyplomową, że widzę same kalki. Że wtłoczono ludziom młodym teorię i pokazano im przez dwa lata, czy tam trzy lata tysiące zdjęć, które utkwiły im w głowie jak odłamki szkła w dłoni i nie dają rady wyjść poza te obrazy. Czy kierowanie młodymi fotografami nie powinno przede wszystkim wyzwalać w nich pewnej dozy samokontroli również w warstwie doboru tematów? W warstwie samokrytyki i umiejętności odszukania WŁASNEJ ścieżki? Nawet jeśli temat ten sam… to może warto pokazać go inaczej..? A może warto odpuścić? Ja nie umiałbym obronić takich prac, ciekaw jestem jak oni się bronili…?
Albo ta praca Katarzyny Piądłowskiej:
fot. Katarzyna Piądłowska (zpaf.waw.pl)
Czy tylko ja mam od razu przed oczami prace Stephena Shore’a z “Uncommon Places” (co by Wam już nie robić rebusów!) :)
fot. Stephen Shore, Uncommon Places
Czepiam się? Jak zwykle? Może… weekend idzie. Idźcie w pole – zrobimy wszyscy kilka kalek :)
Samochód w pokrowcu to taki klasyk wśród nowych topografów jak facet z zebrą na przejściu dla pieszych wśród streetowców albo portret na baczność na tle zielonej lamperii wśród dokumentalistów. Kalkowanie fotografii to zupełnie takie samo zajęcie jak granie coverów Black Sabbath co sobotę z kumplami w garażu. Fakt, że po dyplomach można spodziewać się ciut więcej. Dobrze, że na jutro nie wybrałem samochodu w pokrowcu, A mam, do tego na Kodachromie :-)
Gdyby to robili w garazu to spoko :) Mi wlasnie rozchodzi sie o te Dyplomy. Ktos to ocenia. Opisuje. Daje swoje nazwisko jako promotora. A nazwiska zacne w tym studium. I co? I nic :)
Nie wiem czy powinienem się wypowiadać w tym temacie, ponieważ jestem na samym początku drogi fotograficznej. Ale skoro to jeden z moich ulubionych blogów to zostawię coś swojego;)
Nie jestem pewny ile trawa takie studium, ponieważ nie udało mi się szybko tej informacji znaleźć. Być może jest tak jak mówisz, że realizowany na warsztatach program odwraca uwagę od twórczej pracy poza zajęciami. tak jest chyba bardzo często jeśli ktoś normalnie pracuje, a oprócz tego wymyślił realizację hobby. Parę miesięcy przed końcem zaczyna myśleć o dyplomie, a potem ma miesiąc, no i trzeba oddać i pomysły się nie biorą powietrza. Być może ten sam człowiek zrobiłby genialny materiał miesiąc po dyplomie i jestem pewny, że zrobi. Teraz pójdzie sam. Ale teraz trzeba było mieć dyplom ;)
ZPAF nie zpaf co za różnica? Chyba ważniejsze jest kto uczy, a nie do czego należy. Tego nie powinienem mówić (bo jestem żółtodziób), ale ZPAF to już nie jest taka marka jak kiedyś, chyba, że tak jest tylko u mnie. W każdym razie jedno z niegdyś czołowych polskich nazwisk reportażu i dokumentu powiedziało na swojej prezentacji, że to całe członkostwo jest nic nie warte i lepiej by było sobie tym głowy nie zawracać. Koledzy z klubu jako nie protestowali, albo woleli nie rozwijać dyskusji ;)
A tak odpowiadając w skrócie na tytułowe pytanie. To w szkole muzycznej na dyplomie też gra się powszechnie znany utwór? Chyba warto ;)
Rozumiem, ze zdarza sie wstac lewa noga, ale tak zeby od razu, ze to kalki. Moze to poprostu nieswiadomosc istnienia czegos podobnego i nic wiecej.
http://jarekorlowski.art.pl/amber-one/ tez mozna by powiedziec, ze to kalka Uncommon Places, zalezy tylko od tego jak mocno sie spadlo na lewa noge, nie komplikujmy swiata ;)
A co czterech kolek, jego lubie przegladac :)
http://www.flickr.com/photos/deadslow/sets/
Raf – to też kalki. Wlasnie o to chodzi. Tak działa kalka. Ja nie czepiam sie kalek. To norma. Tekst jest o tym, ze to są PRACE DYPLOMOWE !!! Kale to ja robie sto raz na dzien. Ale na DYPLOM to bym jednak wymyślił coś swojego.
Moim zdaniem to nie kalka pracy, jeśli już to co najwyżej tematu, rejonu znaczeń i poszukiwań, w którym wielu świadomie stawia swoje kroki i rozwija się, szuka. W wielu dziedzinach tak jest, że najpierw idziemy gruntem uznanych doświadczeń by wreszcie wykształcić potem swój własny, odrębny styl, postawę twórczą, rejony poszukiwań. A że na początku jakiś promotor podpisał się pod taką drogą poszukiwań? Nie mam pewności czy źle postąpił.
Bardziej bym się martwił o portretowych kolodionistów :) gdzie w tysiącach wywołań zaledwie kilka posiada znamiona wyodrębnionego, indywidualnego stylu. Ogromna reszta jest dla mnie (i nie tylko dla mnie) właśnie kalką, wymuszoną poprzez technologię, na tyle silną, by z powodzeniem zastąpić ów wypracowywany nieraz latami własny styl (podobnie myślę np. o pułapce Holgi)
Przykładów podobnych kolodionów wklejać nie będę :) Autor na pewno wie o co mi chodzi :)
Wiem ze to prace dyplomowe, nie wiem czy to cos zmienia, niby tak bo to dyplom ;) ale uczymy sie cale fotograficzne zycie. Nie da sie wszystkiego poznac w trakcie ilus tam lat studiowania czy przegladania internetu.
A czego się Pan spodziewałeś po Studium ZPAF?
Poziomu Wojtek, poziomu i dydaktyki! Jeśli fotograf uznany z nazwiskiem nie umie edukować, bo może nie mieć talentu dydaktycznego, to niech się nie łapie za łatwą kasę :)
Poziomu po ZPAFowskich złogach? Nie żartuj ;)
Eeee zdjęcie Katarzyny całkiem spoko, nawet zabawne.
Dyplom, jak to dumnie brzmi :) Ale chyba przeceniasz jego wagę.