Od kiedy się pojawiła, wzbudzała moje wątpliwości. Po etapie zachłyśnięcia się nią i docenienia jej wszechstronności, przyszedł jednak spokojny czas na refleksje.
Fotografia cyfrowa.
Zadaję sobie pytanie dokąd to wszystko zmierza, a może inaczej… gdzie jest punkt, za którym jest już tylko niezauważalny przez człowieka detal, pierwiastek doskonałości obrazu.
Każda rozmowa na temat uzasadnienia używania aparatów cyfrowych zawsze kończy się tak samo. Jednym stwierdzeniem, które w ustach zwolenników cyfry powtarzane jest jak mantra: nie ważne czym, ważne co. Czyli, ze liczy się treść zdjęcia, a nie to, czym zostało ono zrobione.
Czy aby na pewno!?
Posłużmy się przykładem. A nawet dwoma.
Jakiś rok temu wpadłem na pomysł urozmaicenia scenografii w studio o… manekina. Wiecie, takiego co to się na nim wiesza ubrania. Dokładnie to się to nazywa dress form. No i zacząłem zgłębiać temat, bo ja zacięta bestia jestem i jak coś sobie wbije w łeb, to nie popuszczę. Po tygodniu poszukiwań i przewalaniu sieci, okazało się, że mogę sobie kupić manekina za rogiem za 150zł lub za miedzą trochę szerszą za 3.000 dolarów :) Amerykańskich. Oba nadal pełniły te samą funkcję, prezentowały odzież i w sumie większość czasu były zakryte. Po co więc kupować manekina robionego ręcznie we Włoszech (to ta dalsza miedza), skoro jego wykonane z najlepszego drewna i ruchome w każdej płaszczyźnie elementy w swojej treści i celu są tak samo funkcjonalne jak tego za 150zł!? Skomplikowana paralela?
To może trochę prościej i przykład nr 2.
Wszystkim znany jest taki niewielki konkurs, przyciągający młodych, zdolnych ludzi. Polega on w skrócie na tym, że uczestnicy mają pokazać swój talent. Talent w postaci wykonania kilku, znanych na pamięć większości, utworów muzycznych. Na fortepianie. W skrócie – Konkurs Chopinowski. Otóż na owym konkursie używane są fortepiany najlepszych na świecie producentów. Pytam się więc dlaczego!? Przecież skoro chodzi o treść, a tym samym samo wykonanie, to niezależnie na czym ktoś gra – nie powinno to mieć znaczenia. Po cholerę więc sprowadzać te Steinway’e, Yamahy czy Fazioli!? W sumie to każdy z tych producentów ma elektroniczne pianina…
Te banalne i pewnie, jak sami ocenicie, dziecinne wprost rozważania, pojawiły się w mojej głowie właśnie teraz, bo otrzymałem dzisiaj maila od Hasellblada. Zresztą na własne życzenie, bo zapisałem się na jakiś newsletter.
Oto Mr. Hassy przysyła mi link do strony, gdzie… no właśnie… sam nie wiem jak to pisać… gdzie “porównuje się” obraz z kamery produkcji tegoż Hassiego o rozdzielczości 50Mpix. Różnica polega na tym, że ten sam obiekt sfotografowano raz lub więcej razy. Zresztą zobaczcie sami o co w tym biega:
I ja nagle staje przed dylematem – o co chodzi w tym wszystkim!? Skoro cyfrowcy twierdzą, że nie ważne czym, ważne co – to po jaka cholerę brnąc z tym cyfrowym światem w takie detale, które są niezauważalne praktycznie na poziomie druku w gazecie czy na billboardzie!? W ogóle niezauważalne.
Gdzie jest granica absurdu w sztucznej doskonałości…?
Zawsze jest mi żal i przykro, gdy dowiaduję się, że kolejny kolega postanowił, w myśl opisywanej złotej zasady (“nie czym, ale co”) skierować się do Mediamarktu i kupić cyfrę. Nagle wszelkie uzasadnienia posiadania analoga stają się nieaktualne, nieważne. Mam iPhone więc zrobię wystawę z fotek zrobionych iPhonem, bo przecież to tylko medium, a ważna treść.
Więc powiem na koniec krótko, acz dosadnie.
Gówno prawda!
Medium ma znaczenie! Decyduje w dużej mierze o treści tego, co pokazujecie, jak pokazujecie, gdzie pokazujecie i za ile pokazujecie.
I nie mam w ostatnim punkcie na myśli pieniędzy, ale własne ambicje i cenę własnego czasu, energii i pomysłowości. Szacunek do wychodzonej, wywołanej i naświetlonej klatki z filmu celuloidowego ma jakoś dziwnie dla mnie zdecydowanie większą wartość niż jeden z miliona zapisywanych codziennie plików na karcie.
No to dobranoc…
Iczku, tylko Wy, fotografowie analogowi zasługujecie na miano Artystów. Tylko Wy, robicie prawdziwe fotografie, a nie łapiecie fotonów. Kiedy Wy naświetlacie jedną klatkę na tydzień, my tysiąc na minutę…. itd itp
A poważnie … dałbyś spokój tego rodzaju dywagacjom. Wiem, jestes nakręcony po warsztatach, świat legł u Twoich stóp, ale czy nie szkoda energii na kolejne odgrzewanie kotletów? Rób swoje, pokaż czasem swoje prace, napisz o tym – uwierz, my to czytamy z wypiekami na twarzach, na prawdę.
ALE PRZESTAŃ OCENIAĆ , tracisz na tym, przynajmniej w moich oczach.
ps. Fotografia to wolna przestrzeń, dla każdego. Uszanuj to. Nie zaciemniaj jej “kolejną mgłą” …
Pokora i Skromność …
pozdrawiam serdecznie
ja w sumie za PAwelK.
“Szacunek do wychodzonej, wywołanej i naświetlonej klatki z filmu celuloidowego ma jakoś dziwnie DLA MNIE zdecydowanie większą wartość niż jeden z miliona zapisywanych codziennie plików na karcie.”
podkreslilem kluczowe slowo. bo tez fotografia nie jedno ma imie i to co jednemu sie podoba, drugiemu wcale nie musi…
A ja za iczkiem :) I takie nawoływania z wyższości oczy tych, którzy ogarniają całość, mnie jakoś nie przekonują Pawle … :)
Taka rola stojącego z boku hiper tolerancyjnego jest nie dla mnie. Wolę ostro zarysowane granice. Sam je sobie buduje.
Co nie zmienia faktu, że mogę tolerować, ale niekoniecznie akceptować :)
Szczerze mówiąc nie rozumiem do czego zmierzasz, co też Tobą kieruje w tej materii. Jesteś interesującym fotografem, bynajmniej nie dlatego, że używasz mokrych płyt czy negatywów. Jesteś interesującym fotografem ponieważ jesteś interesującym człowiekiem. I to jest wyznacznik tego kto jakim/kim jest “fotografem” … moim zdaniem.
pozdrawiam
Oglądałem wczoraj fotoreportaż w założeniu robiony na film cz-białym, wołanym perfekcyjnie, z pięknymi odcieniami i skalą szarości. Treść banalna-wynudziłem się jak mops.
Postawiłem sobie wówczas pytanie – czy forma przekazu (tradycyjna fotografia srebrowo-barytowa) ad hoc wzbogaca jej treść? Krócej: czy forma załatwia treść? Czy forma nie powinna dopełniać treści, miast ją zastępować?
Jednak to wszystko psu na budę rozważania nic nie wnoszące do głównego tematu. Ja tam wolę zabrać aparat na spacer i nie myśleć, analizować, dywagować…
Pawle,
Oczekiwalem konkretnej odpowiedzi, a jak zwykle dostalem kisiel od ciebie. Myslalem ze zachowasz sie jak facet i napiszesz konkretnie cos w tym stylu: “Aparat cyfrowy ( bo uzywasz!?) daje mi wiele wiecej, bo:
– kreci filmy
– ma wielka rozdzielczosc
– ma super matryce dzieki ktorej ujrzalem przejscia tonalne niemozliwe do uzyskania na filmie
– to z kolei spowodowalo ze moje zdjecia sa technicznie lepsze
– ma szybki i pewny autofokus ktorego nie maja analogowe lustrzanki
– jest uniwersalny i moge robic kolor i BW od razu na jednej klatce
– bo moge zrobic trylion fot z podrozy do Amsterdamu i potem wybrac kilkanascie do pokazania.
I te wlasnie cechy powoduja ze odkad kupilem cyfre, moja fotografia jest lepsza. ”
Dlaczego tego nie napiszesz!?
I to bylaby merytoryczna odpowiedz. Rozumiem ze tak jest z Toba? I nie mydl nam tu oczu gladka gadka:) zachowaj sie jak fotograf z jajami. Wowczas bedzie dalsze pole do dyskusji,a nie jakoes pierdoly w stylu: ” lubimy twoja fotografie za To kim jestes iczku” :):)
Analogie użyte w tekście są równie efektowne co błędne. Tak samo jak następująca: Książka napisana piórem jest lepsza niż książka napisana na komputerze, bo sposób pisania różni się tak znacząco, że wpływa na treść i ostateczną kompozycję książki.
Takie rozmyślania są bez sensu. Fotografia cyfrowa i analogowa to są po prostu dwa różne media które wbrew pozorom zupełnie do czegoś innego służą. Owszem i tym i tym można robić portrety. Zarówna analogiem jak i cyfrą zrobimy reportaż. Tylko, że to będą dwa zupełnie różne podejścia do tematu.
Nie wyobrażam sobie, żebym miał fotografować śluby, czy jakiś temat do gazety na analogu. Tam trzeba robić szybko, mieć możliwość natychmiastowej oceny zrobionego zdjęcia, żeby w razie czego móc je powtórzyć. Dalej – zdjęcia sportu – krótka szybka seria jest czasem niezastąpiona. I ta możliwość zrobienia tryliona klatek jest wtedy super!
Ale ty tego iczek nie zrozumiesz bo robisz portrety. Ja też je lubię. I jak robię to najchętniej na średnim formacie. Ale kiedy mam skomplikowany pomysł i wiem, że będę dużo błyskał znów sięgam po cyfrę. Bo mogę odrazu zobaczyć co zrobiłem i poprawić niedoróbki.
No cóż, jestem po prostu technicznie zbyt słaby, żeby móc wszystko robić na analogu :)
BTW. ten link który podałeś do hasselblada… to jest w najczystszej postaci onanizm sprzętowy. Jak dla mnie granica absurdu została osiągnięta. A może jednak przy bilboardzie wysokim na cztery piętra różnica byłaby zauważalna? Tylko my, jesteśmy zbyt prości, żeby to zrozumieć?
@Jaromir – a widzisz, to już ma sens, bo ja nie jestem przeciwnikiem cyfry…. pomimo, ze wielu się tak wydaje :)
Oczywistością jest, że cyfra w wielu dziedzinach fotografii była wyczekiwanym Graalem. Reportaż, sport, prasa – oni po prostu dreptali nóżkami wraz z pojawieniem się cyfrówek, aby tego używać i bardzo dobrze. To się idealnie do tego sprawdza i tak powinno być. Każdy wybiera swoje medium, ale tez może mieć swoje zdanie i ideologię kryjącą się z tymże wyborem.
Skromnie dodam, ze reportaż, sport i to co opisałeś, świetnie robione było dotychczas także analogami, o czym świadczy zdecydowanie wyższy poziom konkursów fotograficznych prasowy sprzed lat 5-10-20 :) Popatrz na wyniki WPP… :)
@Grisza – no weźże przestań, Po to autor daje konkretne przykłady, aby do nich się odnieść. Ty wrzucasz przykład niepasujący i mówisz mi, ze ja dałem zły przykład…!? Nie rozumiem logiki? Zagraj Chopina na Fiazoli i na Calisi…. zobaczymy co lepiej brzmi…:) To jest konkretny przykład do konkretnej sytuacji, nie zarzucaj mi braku logiki :)
@Jaromir – cieszę sie, że ktoś w końcu odniósł się do esencji tego wpisu, bo nie przypadkowo podałem ten link…
To jest właśnie absurd, do którego zmierzamy. A drugim jest stawianie fotografii wykonywanej telefonem komórkowym na równi z tą wykonywaną aparatami….
Też mnie to zasmuca… bo nie widzę uzasadnienia dla tego, przecież można wyjąć po prostu aparat…
Iczku prowokatorze, proszę …
Technologia cyfrowa pozwala lepiej panować nad kolorem, który mnie dziś bardziej interesuje.
W przypadku „koloru” dawniej korzystałem z pomocy laboratorium, a nie lubię być zależny i ponosić ryzyka, że mogę jakikolwiek materiał stracić (wiele słyszałem takich opowieści). Prace czarno-białe wywoływałem zawsze sam zaczynając jeszcze w szkole podstawowej ok. 1980 r … sporo więc się w ciemni nasiedziałem – wiem czym to pachnie.
Rozumiem więc stosowanie negatywu dla czerni i bieli.
A’propos moich wyjazdów. Iczku, zdjęć nie robię wcale więcej, kiedyś przywoziłem 20 filmów, dziś ok. 800 zdjeć z tygodniowego wyjazdu. Mam podejście reportera. W końcu kiedyś pracowałem dla gazety. Dlatego nie oszczędzałem filmów (dawniej i dziś) kiedy miałem przygotować materiał. Teraz fotografuję za swoje pieniądze. 20 slajdów + wywołanie to ok. 1400 PLN. Tyle np. wynosił mój tygodniowy amsterdamski budżet …
Słowem kolorowa fotografia cyfrowa jest tańsza i w tym wypadku nie oznacza złej jakości.
Miałem w życiu kilka aparatów średnio-formatowych. Kupowałem je ze względu na jakość (reklama).
Dziś mój aparat (20 mln) pozwala na uzyskanie lepszego obrazu. Ale trzeba wiedzieć jak. Nie prawdą jest, że nowa technologia nie wymaga wiedzy. Ona także wymaga dużego doświadczenia.
Autofocus jest zwyczajnie praktyczny. Słabiej ostatnio widzę, a dzięki niemu moje zdjęcia są zawsze ostre. Co tym dziwnego … To jakby śmiać się z tego, że ludzie używają okularów czy biorą leki na nadciśnienie. Mają problem to sobie pomagają. Ale uwaga, używać autofocus też trzeba umieć ;)
Jeszcze słowo o odbitkach. Nowa technologia ma sens jeśli fotografie, które się zrobiło się urzeczywistniają. Ja drukuję swoje prace i odkładam do pudełek … dokładnie tak samo robiłem 20 lat temu. Jeśli ktoś ukradnie mi negatywy lub wyczyści dyski, zostaną odbitki …
Mógłbym jeszcze napisać, że potrafiłbym przygotować tak pracę, że pewien byłbyś, że to negatyw … ale nie robie tego bo i po co …ale umiem
I jak zadowolony ?
Ale teraz ja mam prośbę i pytanie !
Wadą nowej technologii są narzędzia bezduszne aparaty, brzydkie, plastikowe komputery itp.
Gdzie im do Leici czy Rolleiflexa. Wielu wyznawców analogowej technologii to moim zdaniem gadżeciarze. Robią słabe zdjęcia, ale wieszają z duma na szyi swoją Leicę M6 tłumiąc kompleksy.
PYTANIE !
Iczku, czy to prawda, że kupiłeś do swojej leici M6 skórzany futerał ???
Pytam, bo jeśli tak … widzisz mój uśmiech …
Napisz wtedy jak mężczyzna, Pawle jestem gadżeciarzem, mam iphona, futerał do leici, nie bój się takiego małego katharsis.
pozdrawiam
Ależ ja już Ci nie raz mówiłem, ze jestem gadżeciarzem. Nawet na blogu z 10 razy to powtarzałem.
JESTEM, JESTEM i to wielkim… jak większość facetów :)
Jedni kupują sobie w wieku 30+lat BMW, a ja sobie kupuje aparaty.
Zupełnie inną rzeczą jest, że u nas pokutuje nadal to przedziwne myślenie, ze Leica, Hassel czy coś innego nie może służyć zwykłej, codziennej fotografii. Że nie wypada… to żenujące.
To narzędzie jak każde inne, tyle tylko, ze super wygląda i fajnie się je dotyka. W dodatku (skoro tyle gadasz o pieniądzach), moja M6 ze szkłem jest 3x tańsza niż Twój aparat cyfrowy. Jakaż to wyjątkowość niby?
Dlaczego używa się Appla? Czy naprawdę ten sprzęt jest aż tak lepszy od PC…? Można dyskutować i porównywać, ale ja sam chciałbym mieć w domu te cacka. Bo są ładne po prostu… :)
zresztą sprowadzasz rozmowę na manowce…
Zatrzymałbym się przy aspekcie ekonomicznym… ktory dla mnie jest śmieszny. Bo skoro ekonomia zaczyna rządzić Twoją fotografią, to już tylko krok do czystego, pozbawionego polotu rzemiosła. Jeśli ilość zrobionych zdjęć na karcie (bo tanio!) spowodowała, że zmieniłeś medium, to cholernie mnie to dziwi. Zwłaszcza, ze w twoim przypadku ten argument jest totalnie fałszywy. Po pierwsze dlatego, ze nie robisz prasy i nie wywalasz miliona klatek, (sam to piszesz), a po drugie stać Cie po prostu.
Zostaw ekonomie… nie o to tutaj chodzi. Myślę, ze to kwestia łatwości.
Każdy z nas lubi gdy est łatwo, szybko i tanio (też czasami).
Jeśli uważasz, ze cyfra daje Ci lepsze kolory i nie musisz robić skanów, to po co Ci Lightroom, Photoshop itd…? Przecież to to samo co zeskanowanie fotki czy slajdu.
Ba !!! sam wiesz, ze 50% fotek cyfrowych jest potem stylizowana na fotki analogowe… np. Twoje ramki do zdjęć…? To jest funkcja aparatu czy dodajesz ją w PS? A widzisz..?:) Po co dodajesz ramki symulujące obraz analogowy do fotek zrobionych przez wyśniony przez ciebie aparat cyfrowy. Pomieszanie z poplątaniem :)
A moje etui jest boskie… :) lanserskie do bólu… :)
1. Od lat nie stosuję żadnych ramek.
2. Nie zrezygnowałem z negatywu dla pieniędzy, lubię po prostu możliwości jakie daje nowa technologia.
3. Fotografuje z takim samym sercem jak kiedyś.
4. Gadzeciażem byłem, ale czas robi swoje. Z wiekiem doceniam inne rzeczy, dlatego nie kupuję już fotograficznych błyskotek…
5. Nie używam photoshopa w ogóle.
6. Lightroom to zwykła ciemnia. Wywoałny negatyw zawsze godzinami męczyłem w ciemni pod powiększalnikiem. Maskowałem, stosowałem rożne gradacje papierów itp, itd. Dziś czasu zostało mi mniej dlatego oszczędzam go stosując komputer i skupiając się na meritum.
to i ja wypunktuje sobie ale kliszowo ;
– 3 etapy bez ktorych fotografia dla mnie traci sens –
* moment naciśnięcia migawki
*czekanie i oglądanie negatywu / slajdu ( zawsze ta sama czysta dziecięca radocha )
* skanowanie i radocha od nowa
– bo po skanowaniu zdjęcie bez obrabiania wyglada wielokrotnie lepiej niz nie obrobiony cyfrowy plik
– bo straciłem kontrolę co dzieje się w cyfrowym świecie, wyścig zbrojeń czy co, 3 lata temu mialem canona 30 D, dziś po nim śladu nie ma na rynku, nowe technologie cyfrowe przestały mnie bawić, nie ogarniam tego po prostu
– archiwizacja i trwałość, ostatnio odnalazłem slajdy taty z 79 roku, do skanera i pięknie jest a co bedzię z moimi plikami w 2030 czy 40 roku ???
– bo wbrew pozorom fotografia cyfrowa nie zawsze jest tańsza
– estetyka cyfry mi nie pasuje a wklejanie w szopie opcji zrób na trixa czy inne tego typu to bezsens kompletny
– ale nie mam nic do tych którzy sobie cyfrują, jak lubią to czemu nie
pozdrawiam
Prawdę mówiąc, pierwsza analogia do mnie nie trafiła (być może dlatego że wstałem dziś absurdalnie wcześnie). :-)
Spór należy chyba do tych nierozstrzygalnych, ja patrzę na niego przez pryzmat malarstwa. Czy użycie tabletu i dobrego programu graficznego nie daje więcej możliwości niż staroświecki pędzel i farby? Więc czemu ludzie wolą kupować prawdziwe obrazy?
Wydaje mi się, że to brak fizycznej (wręcz dotykalnej) tkanki tworzywa (płotna i zaschłej farby, żelatynowej emulsji na negatywie, szklanej płyty z magicznym obrazkiem, …) umniejsza w naszych ludzkich oczach wartość pracy…
Oczywiście dochodzą do tego przeróżne inne aspekty – inny sposób pracy, “walka” z ograniczeniami materii, i mnóstwo innych rzeczy wielokrotnie wałkowanych. Ale dla mnie ta jedna – “tworzywo” stanowi centralny punkt dla którego sam cenię bardziej produkty “analogowe”.
Naturalnie, wiele osób się z tą tezą nie zgodzi, ale zaobserwowałem że sporo moich znajomych, także tych mało zainteresowanych fotografią, intuicyjnie to wyczuwa (jak Iczek napisał – po co stylizuje się zdjecia?).
P.S. Też wieszam swoją M6 na szyi, ale nie mam skórzanego etui. ;-)
@Paweł napisał:
>6. Lightroom to zwykła ciemnia.
…..????!!!!
Zwykła ciemnia Pawle jest tam, gdzie jest powiększalnik, kuwety i zapach wywoływacza pomieszany z utrwalaczem… :)
Zapomniałeś już prawda..?:)
Wpadnij do mnie kiedyś zamiast latać do Amsterdamu… przypomnisz sobie :)
PS
Z tymi ramkami to przepraszam… nie wiedziałem, ze już ich nie używasz…
Zgadzam się z Tobą Iczku, w 100 procentach, choć używam cyfry i nie zamierzam tego zmieniać. Zawsze, gdy słyszę “nie ważne czym, ważne co”, to pobrzmiewa mi w uszach błagalny ton kogoś, kto zamierza przepraszać, że używa cyfry. Bo niektórzy uważają ją za coś pośledniego. Ale to ich zdanie (do którego mają przecież prawo), a ja mam swoje.
Bardzo mi odpowiada możliwość szybkiej zmiany ISO, szybki autofocus, ogromna pojemność kart pamięci a przede wszystkim, a przede wszystkim możliwość łatwość obróbki materiału w komputerze.
Zawsze się jednak cieszę, gdy widzę na ulicy fotografującego analogiem, fajnie pogadać z kimś takim o fotografii, o sprzęcie.
A że technologia cyfrowa idzie do przodu z prędkością światła a megapiksele mnożą się jak króliki, cóż, takie życie.
@przemur – równie fajnie odpowiedział na pytanie dotyczące braku cyfrowej fotografii w swoich pracach parę lat temu Paolo Roversi – “bo lubię dotykać namacalnie tego, co zrobiłem” :)
Dla mnie Fotografia wcale nie jest najważniejsza.
To tylko pretekst.
Pretekst by żyć pełniej, poznawać ludzi, poznawać świat, rozwijać się itp … I to mnie kręci w Fotografii najbardziej.
A te pierdy o “obrazowaniu” to dla gimnazjalistów sa dobre.
pozdrawiam
@oscar1967 – w moim poście wybrzmiewa jeszcze pewna nuta nostalgii za rzemiosłem. Za urządzeniami precyzyjnymi, nie masowymi. Za unikalną “ręczną” robotą. Za tym, co jak wszyscy wiemy, znika. Obcowanie z manualnymi urządzeniami daje mi te niepowtarzalną energię zaczerpniętą z dna tych mechanizmów, które też się psują, które mają wady. Ale nie są bezosobowe. Są jakieś.
Wiem… pieprzenie… ale każdy ma prawo trochę popieprzyć :)
Drogie chlopaki, to ja wam powiem tak. Czy wy nie widzicie, ze to co sie dzieje z rozwojem cyfrowej fotografii jest niczym inny jak tym samym co sie dzialo z rozwojem analogowej fotografii? Nowa doskonalsza cyfrowa matryca, nowy czulszy (czytaj lepszy) film. Mozna jedno i drugie potraktowc jako onanizm sprzetowy? Ano mozna.
Taki juz jest Homo Sapiens, lubi isc do przodu i ulepszac. Gdyby nie to, to dalej bysmy siedzieli w jaskinich i kreslili wlasna krwia mamuty na scianach a nie robili zdjecia.
Ps
Bawgaj co do trwalosci negatywow z tym to roznie bywa, w ciagu paru ostatnich lat przeskanowalem ich spore tysiace, cz-b, kolor, slajdy, nie slajdy, maly obrazek, sredni, itp, itd i takich ktore byly w idealnym stanie byl tylko maly procent. Negatyw jest tak samo podatny na uszkodzenia jak plik cyfrowy.
@Paweł – hmmmm… no wiesz, ja tam od każdego gimanzjalisty raczej słyszę takie teksty:
“Dla mnie Fotografia wcale nie jest najważniejsza.
To tylko pretekst. Pretekst by żyć pełniej, poznawać ludzi, poznawać świat, rozwijać się itp … I to mnie kręci w Fotografii najbardziej.”
Brzmi ciut… sloganowo, jakbyś występował przed komisją przyjmująca do ZPAF :)
Ale rozumiem i podziwiam. Ja tak nie mam. Ot, cykam foty. Bez większego psychologicznego podłoża. Prosty chłopak jestem. I dlatego prosto piszę. Czego nie lubię i co mnie wnerwia.
Raf – na uszkodzenia może i tak ale negatyw masz, dotykasz i widzisz że jest, zawsze możesz iść do szafki wyciągnąc i wsunąć do skanera a plik…. jak go wyciągniesz z szafki za 30 lat lub na jakim kompie go odnajdziesz po 10 zmianie kompa itd. itd.
ja taki trochę starej daty jestem i nic na to nie poradzę a nawet się cieszę ;)
trzymajcie się
tu odpowiadam
http://notatkizniepamieci.blogspot.com/
@Paweł – ??
Notatki z….
Nie wiem co napisać i co to ma być za reakcja…
Szkoda, że to jedyna metoda bronienia swoich racji przez, było nie było, poważnego fotografa :(
Po prostu mam dosyć tej paplaniny. Nic z tego nie wynika.
Wsiadam na rower i jadę do Mamy. To znacznie lepszy pomysł na dzisiejszy dzień …
Iczek, kij w mrowisko :) Mnie będąc dzieckiem mama zabierała do ciemni (wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Matki). W ciągu 1,5 roku przeszedlem przez nikon d80, d300 i stanałem na canon 5d. W pewnym momencie przypomniała mi się ta ciemnia, zwróciłem się do mamy, czy by mnie nie zabrała do ciemni raz jeszcze bo chce się zbliżyć do korzeni. Okazało się, że coś jej mówiło “kobieto, nie wyrzucaj krokusa, zajmuje miejsce w piwnicy ale nie wyrzucaj” :) no i sie cholera zaczeło :) oczywiście muszę się wszystkim tłumaczyć po co zawracam sobie d… skoro można szybciutko i bez zachodu cyfrą machnąć… Na początku racjonalnie wszystkim tłumaczyłem, że to, że tamto. Ale ostatecznie teraz odpowiadam prosto. Bo lubię! Nie że ta fotografia jest lepsza, ta gorsza. Ja po prostu lubie fotografie analogową. Z pozdrowieniami dla wszystkich, którzy czerpią radość z fotografowania a nie komciania fotek na plfoto :)
Fraza “Lubię to” po prostu jest wszechogarniająca, ale jak prosta i skuteczna :) Wszyscy w końcu coś “Like” :)
Dokładnie można tak podejść jak Ty Tomasz… :)
Bez ciśnienia i ambicji na rozważania filozoficzne. Wolę, lubię to i już.
a dlaczego najgorętsze dyskusje powstają “w tym temacie”, dzis, to chyba po prostu sprawa wyboru. Nie jest przyjemne życie w którym budujemy swoje ego – negując, podważając, atakując. Jeżeli tworzymy, to tylko dlatego, że taka jest nasza wewnętrzna potrzeba, nie dlatego że sobie siebie wymyśliliśmy. Jeśli ktoś przeczyta “Listy do młodego poety” Rilkego, mysle że odnajdzie klucz do tajemnicy tworzenia. Chyba że fotografia, to nie twórczość, tylko hobby;)
Za 40 lat nasze dzieci będą toczyć dysputę o wyższości klasycznej fotografii cyfrowej robionej FIZYCZNYM aparatem nad mnemofotografią….
No, ale rozumiem i tym samym przyjmuję konwencję bloga, zwłaszcza, że to są klasyczne iczkowe zgrywy:)
Szkoda, że nie ma 60 komentarzy pod wątkiem o portretach
Podsumowując:
http://www.youtube.com/watch?v=awq90APEVgw&feature=player_embedded
Doskonałe :)
Idiotyzm:)
Iczku, chciałem przez przykład pokazać Ci jak można rozumieć Twoje przykłady. A skoro masz problem z logiką to cóż… bywa. Ja mam problem z przesadną atencją wobec sprzętu i tworzenia z fotografii analogowej kultu. Treść to absolutna podstawa, dopiero jak treść na zdjęciach przykuwa do ich analizowania, można się zastanowić nad użytymi środkami do osiągnięcia efektu końcowego – w tym techniki fotograficznej. Patrzenie na fotografie przez pryzmat techniki jest dla mnie niezrozumiałe.
I całe szczęście, że każdy z nas patrzy przez inny pryzmat Grisza :)
A propos tego co napisałeś odnośnie słów Pawła, tego co jest dla niego najważniejsze w fotografii.
“Ja tak nie mam. Ot, cykam foty.”
Myślę, że byłby to bardzo ciekawy wpis gdybyś kiedyś rozwinął to czym jest dla Ciebie fotografia. Może rozwiązałaby się z tego ciekawa dyskusja, pewnie dużo ciekawsza niż analog vs. cyfra.
Uwielbiam mechaniczne urządzenia podobnie jak Ty Iczku, dlatego mam mechaniczny zegarek na ręku :) gorąco polecam, też może wciągnąć. To tyle o fotografii na razie :)