Wiem, że to nie jest blog poświęcony belfrom, ale z powodów na pół prywatnych, a na pół może i nawet zawodowy – pozwalam sobie dzisiaj zwrócić Waszą uwagę na nauczycieli. Na belfrów naszych. Może nawet i takich co teraz wykładają podstawy fotografii i wpajają młodym ludziom, że pomiar światła to nie tylko aparat cyfrowy :)
Przypomnijcie sobie kto Was po raz pierwszy uczył i zapoznawał z fotografią. Skąd wiedzieliście, jak założyć film do Praktiki, jak w Zenicie wykręcić obiektyw i czy najpierw zanurzamy naświetlony papier w wywoływaczy czy w utrwalaczu :)
Ja pamiętam moje szkolne zajęcia w kółku fotograficznym. Mojego nauczyciela, która za darmo, po godzinach ślęczał z zapalonymi nastolatkami w małym, dusznym pomieszczeniu w szkole nr 93 na gdańskiej Żabiance. Tylko po to, by uczyć ich czegoś zjawiskowego. Czegoś poza wiedzą książkową. By odkrywać z nimi cud fotografii. Cud zatrzymanego czasu. Cud procesów chemicznych. Cud “życia na kliszy celuloidowej”.
Warto by powołanie do dawania wiedzy trwało w Narodzie. Zwłaszcza teraz i choć brzmi to wszystko patetycznie, to nie przejmuję się tym. Bo liczę, że mój syn spotka na swojej drodze jeszcze takich nawiedzonych u uduchowionych “polonistów fotografii”, o jakich pisał wspaniały Andrzej Waligórski.
I właśnie jego “List w sprawie polonistów” dedykuje w Dniu Nauczyciela wszystkim tym moim mentorom fotograficznym! Ku chwale fotografii!!
“List w sprawie polonistów”
Polonista to nie zawód, lecz hobby,
Polonistą być – nie życzę nikomu.
Polonista po godzinach nie dorobi,
Choćby zabrał robotę do domu.
Polonista nie wędruje po mieszkaniach,
Nie odzywa się wchodząc ze dworu:
– Bardzo ładnie rozbieram zdania,
Czy jest jakieś stare zdanie do rozbioru?
Choćby szukał, racji i pretekstów
I tak zawsze pozostanie na uboczu –
Mniej się ceni analizę tekstu
Od banalnej analizy moczu…
Cera blada, na portkach łaty,
Rozmaite braki w kondycji,
Oświeceniem nie oświecisz sobie chaty,
Pozytywizm nie poprawi twej pozycji.
Poloniście sterczą chude żebra
Jak sztachety mizernego płotu,
Gdy się jeden raz u Zuzi rozebrał,
To się składał z orzeczenia i z podmiotu.
A jak inny zleciał kiedyś z ławki,
Bo był gapa wyjątkowa i niezguła,
To zostały zeń cztery przydawki,
Dwa zaimki i partykuła…
Polonista, niepoprawny romantyk,
Nie największym się cieszy mirem,
Ale ja mu – laury i akanty,
Ale ja mu – kadzidło i mirrę!
Ale ja go całuję w ramię,
Ale ja go podziwiam i cenię,
A ty przed nim na kolana, chamie,
Cały w złocie i volkswagenie!
Bo jeżeli jesteś i ja jestem,
To dlatego, że stojący na warcie
Polonista znużonym gestem
Kartki książek wertował uparcie
Za kajzera i za Hitlera,
I za cara, i za innych carów paru,
I dlatego właśnie nie umiera
Coś ważnego, co nazywa się Naród.
Więc zamieszczam na końcu listu
Ja, satyryk, błazen i ladaco,
Zdanie proste: – Kocham polonistów!
Rozwinięcie zdania: –
… bo jest za co!
Pan od przyrody
“Nie mogę przypomnieć sobie
jego twarzy
stawał wysoko nade mną
na długich rozstawionych nogach
widziałem
złoty łańcuszek
popielaty surdut
i chudą szyję
do której przyszpilony był
nieżywy krawat ”
Zbigniew Herbert
—
Ku chwale fotografii!
Dziękuję w imieniu własnym i kolegów/koleżanek (one mają przewagę liczebną).
Ja też polonistkę wspominam jako tę, która najbardziej rozwijała moją szczenięcą osobowość. Nauczyła mnie dostrzegać piękno niekolorowe, rozumieć sztukę(choć trochę). Jej dzisiaj dziękuję.
Przepraszam, że to powiem głośno: Teraz fotografią w szkołach zajmują się informatycy.
Pan od fizyki.
Nasz pan od kółka fotograficznego nazywał się Puchała, na imię miał chyba Włodzimierz, nie jestem pewien, w końcu było to w roku 1962 lub 63, czyli jakieś 47-48 lat temu. Był naszym nauczycielem od robót recznych, o pardon, od wychowania technicznego w warszawskiej szkole podstawowej nr 18 przy ul. Polnej. A kółko prowadził społecznie, z zamiłowania. Z wielkiego zamiłowania do fotografii, którym potrafił nas zarazić… Takim belform najlepszego :-).