Właściwie to tytuł powinien brzmieć, kłopoty w kompozycji w fotografii. Dostrzegam bowiem ostatnio coraz większe zmęczenie kadrowaniem i komponowaniem. Wydaje mi się, ze popadam w rutynę i kadry są takie same, tak samo poprawnie tworzone i zachowują te sama klasyczne standardy, na których się wychowałem i które chłonę patrząc na klasyków.
I nie mam na myśli jedynie fotografów, ale ogólnie zasady kompozycji malarskie, rzeźbiarskie, plastyczne w ogóle. Mam wrażenie, że sam się tym nudzę, a co dopiero potencjalni widzowie i odbiorcy mojej fotografii!
Weźmy ten kadr. Czy to jest dobry kadr? Czy wciąga Was jakoś? Czy kompozycyjnie to się broni?
A może druga wersja jest lepsza? Dochodzi tutaj także zmiana oświetlenia, niemniej to zupełnie inne kadry, a dla mnie są one tak samo banalne i nieciekawe. Nie ma tutaj nic odkrywczego. Wiem, że w fotografii chodzi o światło, powtarzam to od zawsze. Niemniej, w pewnych rodzajach fotografii chodzi także o kompozycje. W wypadku pleneru to szczególnie ważne.
Być może moim problemem jest zmęczenie materiału. Nie widzę już w kolejnej rozmemłanej wodzie niczego ciekawego, a te same obiekty umieszczane w setnej wersji jakoś mnie nie przekonują już. Sam nie do końca rozumiem moich obaw, bo w sumie jeśli skomponuje to inaczej niż klasycystycznie podpowiada mi głowa, to zawsze mogę powiedzieć, że to nowatorskie. Moje. Własne. I nikt nie będzie się czepiał.
Niemniej, mam obecnie niedosyt. Trochę chyba utknąłem z tymi kompozycjami w miejscu, które wewnętrznie mnie samego nie przekonuje.
Czy przesadzam? Pewnie trochę tak, ale kompozycja w fotografii jest naprawdę bardzo ważna. Często jej nie zauważamy, bo wszystko nam gra. Najczęściej zdajemy sobie sprawę, że ona istnieje gdy zaczyna razić nas w oczy. Gdy podświadomie coś nam zgrzyta w wydawałoby się dobrym zdjęciu. Wtedy dopiero olśniewa nas, że można coś zrobić lepiej. Tylko czym jest owo “lepiej” w dziedzinie sztuki? Czy “lepiej” to nie jest to samo, co “inaczej”? I na tym właśnie polega piękno tworzenia, że każdy z nas widzi tę samą rzecz inaczej?
A może to wszystko jest całkowicie normalne i ta walka wewnętrzna z kadrami to naturalny etap procesu twórczego? Tak powstaje coś finalnego i warto robić wiele kadrów i potem w postprodukcji znowu je zmieniać?
Kadrów z takimi słupkami w wodzie i w takiej manierze zwyczajnie nie warto już robić :-)
A może w jakiś portret dla odmiany? ;)