fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Make photo-story not war

Z coraz większym zainteresowaniem przyglądam się zmianom jakie zachodzą w obszarze szeroko pojętego dokumentu fotograficznego. Zwłaszcza trochę bardziej tego zbliżonego do fotografii prasowej-reporterskiej. Wraz z rozwojem technologii, a także wymianą pokoleniową, a co za tym idzie zupełnie odmienną ścieżką socjalizacji młodych ludzi, rośnie nam całkowicie inne pokolenie definiujące czym w 2014 roku powinien być dokument fotograficzny. Właściwie to czym jest ten dokument, bo działamy na żywym organizmie. To się dzieje.

Tegoroczne wyniki konkursów prasowych pokazują, że wspomniana wymiana pokoleniowa następuje szybko i mamy do czynienia w coraz większym stopniu z ludźmi, dla których fotografia dokumentalna (cały czas ujmuję w tych ramach także reportaże prasowe) jest czymś więcej niż wykonywaniem zawodu. Zawodu fotoreportera. Narażeni na ataki dorosłych i doświadczonych kolegów, Ci “zawodowi amatorzy” stają się już nie tylko wybrykiem systemu, który stara gwardię zniósł z powierzchni ziemi w sensie etatowym, ale są już falą. Czy dobrze? Nie do końca jestem przekonany, bo część argumentów podnoszonych przez zawodowców jest jednak nie do zbicia.

Spotkanie w Ukrytym Miejscu w Sopocie z okazji sukcesów pomorskich fotografów w konkursie bzwbk sprawiło, że nabrałem więcej wątpliwości o przyszłości nowego typu podejścia do fotografii. Być może jest to wyłącznie moje malkontenctwo, czy też jak kto woli przypieprzanie się z poziomu domowej kanapy, ale mam wrażenie, że nadal w większym stopniu mam do czynienia z ambitnymi amatorami pochłoniętymi miłością do medium fotograficznego, niż ze świadomymi, racjonalnie traktującymi “swój zawód” fotografami. Czemu piszę “swój zawód”? Ano dlatego, że dla większości z fotografów, którzy prezentowali wczoraj swoje zdjęcie i projekty, bycie fotografem jest sposobem życia i zarabiania pieniędzy (pewnie w mniejszym stopniu). Nie jest ważne jakich pieniędzy. Ważne, że świadomie obrali te drogę zawodową.

“Zawodowych amator”

Jedną z zasadniczych cech zawodowca jest pełen profesjonalizm i umiarkowany obiektywizm w pracy reportera. Nie wierząc w obiektywną fotografię, zdaję sobie sprawę z ulotności tego argumentu, a jednak… Gdy słyszę w ustach laureata tegorocznego grand prix, że swoim bohaterom wprost mówi, że ich nie lubi, a za to lubi tych drugich i robi im w tym samym czasie zdjęcie, to mam wrażenie, że uprawia on tym samym bardziej “reporterkę turystyczną” niż fotografię reporterską. Turystykę w sensie potrzeby zmaterializowania swojej postawy wobec konfliktu. Pokazania namacalnie swojej ideowości, bo Maciej Moskwa jest chyba najbardziej ideowym człowiekiem jakiego znam obecnie. Tylko, że ta ideowość, wiara w naprawienie świata poprzez swoje działania, może być zbyt wielkim ciężarem dla Macieja jako fotografa. Ja niestety to odczuwam w Jego zdjęciach. Towarzyszy temu także syndrom “dystansu wrażliwości” –  Maciej  po prostu osobą zbyt wrażliwą na bycie zawodowym fotoreporterem! Ta niewątpliwa zaleta ludzka staje się jednak sporym ciężarem dla jakości zdjęć. Obawy autora o dobro bohaterów, szacunek dla fotografowanych ludzi zamieniający się w przyjaźń najczęściej – nie sprawdzi się. Za to w pełni zasługuje na miano “reporterki turystycznej”. Brutalnie napiszę, że jak nie wyciśniesz Macieju z bohaterów prawdy w sposób brutalny, to nie pokażesz ich na zdjęciach żadnymi mniej lub bardziej poprawnymi montażami photo-video i ckliwą muzyką z regionu. To tak nie zadziała. To drobne, niezamierzone oszustwo wizualne (ja to tak odbieram) może okazać się śmiertelne dla Ciebie jako fotografa. Ceniąc sobie Twoje cechy osobowościowe, utyskuje na wynikające z tego efekty wizualne.

Albo jesteś w Czerwonym Krzyżu i pomagasz wybranej stronie konfliktu, albo jesteś fotografem i relacjonujesz nam, tutaj siedzącym i pijącym piwo w kurorcie Sopot, co dzieje się tamże. Wybór jest Twój. Narzędzie masz, talent bozia dała – decyduj!

Skoro dotknęliśmy kwestii video-photo / photo-video.

Jako, że jedyną osobą byłem, która tak chamsko negatywnie wypowiedziała się o filmie (?) Pawła i Dominika, to pozostaje mi jedynie wierzyć, że nie mam racji i że łączenie zdjęć, filmu i dźwięku ma rację bytu w fotografii reportażowej-prasowej. Ja rozumiem rozterki bycia w miejscu tworzenia się historii i chęć zatrzymania tego w każdej możliwej formie i wyciśnięcia wszystkich soków podczas zazwyczaj krótkiego pobytu, ale liczy się efekt końcowy. Nikt nie będzie pytał czyś się Pawle strasznie napocił nad złapaniem dobrego kadru i nikt nie będzie współczuł braków technicznych. Patrzę na obraz zmontowany przez Was i doskwiera mi poczucie miotania się Waszego między tymi formami. Opcja nagrywania filmów dodana do aparatów, których używacie zniewala Was. Mam ją, więc skorzystam. Tymczasem to tak nie działa. I niestety sprowadzę to do dość prozaicznego aspektu technicznego… skoro umiem robić zdjęcia, a na montażu się znam słabo… zostanę przy zdjęciach. Już przeżyję dźwięk dodany do prezentacji, ale film wymaga niestety szerokiego zakresu umiejętności montażowych, których nie nadgoni się w sytuacji, gdy zebranego materiału video jest za mało lub jest nie taki jak trzeba :) Jasne… większa ludzka wrażliwość na obraz i emocje,  które towarzyszą ruchomym obrazom dają Wam przewagę, bo odbiór będzie raczej pozytywny (vide spotkanie w Sopot), ale ja nie umiem aż tak unosić się emocjami nad tą produkcją.

Nie wiem czy warto brnąć drogą “skoro mam – użyję”, może lepiej wrócić do tego wróbla w garści i zostawić gołębia na dachu dla innych….?

Wracając na chwilę do ogólnej myśli ze spotkania w “Ukrytym….”, myślę, że pomimo wielu wad i niedoskonałości bardzo ujmuje mnie fotografia wykonana przez “zawodowych amatorów”. Jest ona nadal pełna pasji i poświecenia, co “niestety” należy docenić. Piszę niestety, bo jestem zwolennikiem efektu końcowego. Nie interesuje mnie wszystko wokół, to że zapłacili sami za podróż, że nie byli ubezpieczeni, że nikt tego nie zamówił, a potem nie wydrukował… interesuje mnie finał i dlatego doceniam pomimo, że jest tyle efektów ubocznych definiujących to, co powstało.

“Zawodowy amator” nie cierpi zbytnio z powodu niechęci mediów mainstreamu do publikacji jego dzieł. Brak finansowania też potrafi ścierpieć. Nic jednak go tak nie boli, jak brak docenienia jego wysiłków. Zupełnie odwrotnie niż zawodowiec! :) Ci nie mogą ścierpieć braku kasy za fotkę, a efekty mają często, gęsto w dupie. To kolejna przewaga “zawodowych amatorów”.

Nie chcę się już powtarzać i pisać o tym, że to tacy fotografowie jak Ci, co zwyciężyli w tym roku bzwbk mają czas na fotografowanie ziemniaków, gęsi zabijanych i myśliwych noszących kukurydzę. I że to stanowi o ich mocy, bo takie rzeczy po prostu zawodowca nie interesują. A skoro już przy ziemniakach jesteśmy, to muszę przyznać, że pomimo bardzo szkolnego podejścia do kadrów i kompozycji (to nie zarzut!) najbardziej ujął mnie swoimi pracami Argymir Iwicki. Może też z powodu narracji i skromności, którą nam zafundował. Naprawdę fajnie jest wrócić do takich corowych, prostych, skutecznych metod kadrowania, układania obrazów, szukania związków w kadrze. Nie wszystko było wspaniałe, ale całościowo bardzo mi się podobało.

Zawodowcem niewątpliwie jest Kacper Kowalski, chociażby z powodu ilości wylatanych godzin na swoim wiatrakowcu, że o ilości nagród, sprzedanych zdjęć i opiece jednej z najbardziej ambitnych agencji fotograficznych Panos nie wspomnę :)! Czy Kacper jest reporterem? No nie jest. Stwierdził za to, że jest dokumentalistą. Dokumentuje naturę. Związki natury z człowiekiem i samego człowieka poprzez to. A to, że dokumentuje to w sporym oddaleniu od ziemi, bo na 100 metrach powyżej poziomu gruntu – cóż…. ludzie bywają nieśmiali :) Kacper postrzega całość fotografii dokumentalnej w Polsce kompletnie inaczej. Można by rzec, z poziomu tych metrów nad poziomem.

Całe szczęście, że Kacper pokazał swoje prace w kolorze, bo artystyczne podejście reporterów i pokazywanie wszystkiego BW trochę mnie zasmuciło. Brakuje mi kolorowego reportażu. Niestety tłumaczę to sobie w najprostszy z możliwych sposobów… bezsensowna wiara, że co jest BW jest lepsze i bardziej art. Nieuczciwe z mojej strony?! Być może. Ja to tak odbieram, bo wiele z pokazanych reportaży mogłoby spokojnie obronić się w kolorze, czasami nawet aż prosiło się o kolor. Tymczasem, wszyscy fotografują w kolorze (RAW), a potem tańcują z tymi suwakami w lajtrum. No i mamy art, ziarno i efekt analoga.. :)

Tytuł posta nie jest przypadkową parafrazą. Wrócę jeszcze na chwilę do chłopaków z Testigo. Zdecydowanie trzymam kciuki, aby tego typu związki fotografów “zawodowych amatorów” powstawały jak najczęściej i trwały. Bo tylko oni mają szansę, nawet wykorzystując swą naiwność i ideowość, na pokazanie tego, co już dawno zeszło z czołówek prasy jako nieopłacalne. To oni robią photo-story. Zawodowcy robią “photo-war”. Krótko, dotkliwie karmią nas krwią na zlecenie, dla zysku kolejnego wydawcy. Maciej, Paweł, Dominik i cała reszta autorów, nie dość, że pobiła zawodowców w tym roku, to w dodatku pokazała straszliwą słabość systemu prasy i obrazu w obecnym czasie.

Czy fotografia prasowa, która zdaniem wielu już nie istnieje, ma szansę się jakoś odrodzić? Nie wiem. Gdy oglądam tak fajne materiały robione telefonem i publikowane w poważnych mediach, to myślę, że nic nie umarło. Zmieniło jedynie formę i nośnik.

 

4 komentarze

  • Piotrze,

    Czekałem na Twój wpis i oto jest. Pozwól , że ustosunkuję się do kilku rzeczy, ale najpierw poproszę o wyjaśnienie o co chodzi w zdaniu “Gdy słyszę w ustach laureata tegorocznego grand prix, że swoim bohaterom wprost mówi, że ich nie lubi, a za to lubi tych drugich i robi im w tym samym czasie zdjęcie, to mam wrażenie, że uprawia on tym samym bardziej “reporterkę turystyczną” niż fotografię reporterską”? Jeśli nawiązujesz do historii bojownika Jabhat Al Nusra, Mohhamada, który zapytał mnie co sądzę o tej frakcji i to co ode mnie usłyszał to chyba mnie totalnie nie zrozumiałeś. Przeprowadziłem z nim długą rozmowę i na poziomie personalnym nic takiego co napisałeś nie miało miejsca. Jabhat Al-Nusra jest organizacją, która ma swoje czarne karty, jawnie opowiada się za prześladowaniami Alawitów i to nie jest kwestia lubienia kogoś lub nie, tylko odpowiedzialności za swoje poglądy. Wybacz , ale to chyba nie ja jestem ekstremalnym idealistą. Oriana Fallaci potrafiła zdjąć czador podczas wywiadu z Chomeinim, ja na pytanie kogoś kto jest ciekaw mnie tak samo jak ja go ,mam prawo odpowiedzieć prawdę. Rzeczywistość nie jest dopięta na ostatni guzik i podczas “reporterki turystycznej” albo podczas “pracy dokumentalnej” albo w czasie “zawodowstwa” między jedną niezrozumiałą wojną a drugą trzeba jednak pokazać się od ludzkiej strony, nie tylko jako palec na spuście migawki. Mohhamad nie usłyszał ode mnie ,że go nie lubię tylko usłyszał obawy człowieka , który wie że organizacja której jest członkiem prześladuje cywilów z tej samej grupy wyznaniowej co rządząca rodzina Assadów. Lecimy dalej:) “Maciej po prostu osobą zbyt wrażliwą na bycie zawodowym fotoreporterem! Ta niewątpliwa zaleta ludzka staje się jednak sporym ciężarem dla jakości zdjęć. Obawy autora o dobro bohaterów, szacunek dla fotografowanych ludzi zamieniający się w przyjaźń najczęściej – nie sprawdzi się. Za to w pełni zasługuje na miano “reporterki turystycznej”. Hmmm myślę i myślę, i zastanawiam się co chcesz powiedzieć? Ja dalej uważam, że przy tej robocie istnieje więcej zasad mówiących kiedy należy przestać niż tych , które mówią ciśnij ile możesz, to na ołtarz dziennikarstwa. Piotrze, jak czytam czasem kolegów, którzy mówią że zawsze trzeba naciskać a potem sobie można pozwolić na komfort wybierania to ja mówię, to sobie naciskaj, niedługo CCTV będzie wszędzie i sobie odpoczniesz. Pamiętam wizytę w jednym ze szpitali polowych, na sali leżeli ludzi, w większości ciężko ranni. Stałem przy łóżku człowieka , któremu obcięło nogi, lekarz uchylił koc po sam pas. No i mamy sytuację, ja, aparat, nieprzytomny chłopak z napuchniętymi i nabrzmiałymi od krwi jądrami poniżej których urwało mu nogi. Czy Ty sądzisz , że ktokolwiek prosił żeby tam “naciskać”, wzruszać świat, trąbić na pomoc? Nie , w jednej sekundzie cała misyjność dziennikarstwa ogranicza się wtedy do prostego bycia, zawstydzenia się i być może napisania o tym. Możesz mi się teraz zaśmiać w twarz, że jestem ideowy, ale Piotrze, jeśli ja mam wątpliwości o etyczną stronę pokazywanych obrazów to naprawdę nie męczy mnie to co sobie o tym pomyślą odbiorcy. Finalnie na szali jest czyjaś godność, to czasem cenniejsze niż łudzenie się, że ktoś zareaguje. Tak jak mówiłem na spotkaniu. W sieci jest już wszystko jeśli idzie o dobitność dowodową, są zdjęcia, jest video, wszystkiego co najgorsze, po wszystkich stronach konfliktu. Redakcje rzadko o tym piszą bo “nie sposób zweryfikować” autentyczność materiałów. Kto więc jest za bardzo ideowy? Chciałem się jeszcze ustosunkować do tego zdania: “Brutalnie napiszę, że jak nie wyciśniesz Macieju z bohaterów prawdy w sposób brutalny, to nie pokażesz ich na zdjęciach żadnymi mniej lub bardziej poprawnymi montażami photo-video i ckliwą muzyką z regionu. To tak nie zadziała. To drobne, niezamierzone oszustwo wizualne (ja to tak odbieram) może okazać się śmiertelne dla Ciebie jako fotografa. Ceniąc sobie Twoje cechy osobowościowe, utyskuje na wynikające z tego efekty wizualne.” Piotrze, w tym co widziałeś nie ma ckliwej muzyki z regionu. Te same zdjęcia możesz oglądać w sieci bez dźwięku. Nie widzę tam również żadnych efektów wizualnych, dla nie znających tematu podaję link – http://www.testigo.pl/stories/spring-that-hasnt-bloomed/ . Podsumowując, Piotr. Dzięki, że przyszedłeś, dzięki że chociaż ktoś o nas tyle pisze( i zastanawia się co pokazujemy, myśli). Nie zdziwię Cię jak napiszę , że pozostaje mi dalej robić swoje. Naprawdę zastanawiające ,że tak zrozumiałeś historię Mohhamada i jeszcze przypisałeś mi to lekką ręką jako pewnik- a tak nie jest, jakby tendencja do popadania w skrajności, zupełnie bez czytania szarości między zdaniami. Cieszę , że jesteś odbiorcą tych historii wizualnych, choć nie wiem czy nie bardziej nie liczysz na to , że ktoś w końcu zadowoli Twój apetyt na wybrany smak. A tu szwedzki stół.

  • Maciej. Poniewaz nie spozywalem procentow tamtego pieknego wieczoru, wiec zakladam, ze dobrze odczytalem co mowiles. Byc moze niezamierzenie, ale kontekst tego, ze bohaterom swoim mowisz, ze jestes po jednej ze stron, bo oni reprezentuja druga byl oczywisty. Zreszta potwierdzasz to. Moze zbytnio to uproscilem, ale sens pozostal ten sam. Chodzilo mi o Twoja zdeklarowana stronniczosc. To nie ulatwia pokazania czegos w sposob zawodowo bolesny. Chamski czasami. Bezpardonowy. Przyklad szpitala jest bolesny i chociaz z perspektywy cieplego fotela nie potrafie sobie tego wyobrazic, to dylematy czy nadusic czy nie sa identyczne w sytuacji gdy para zebrakow co rano rozcina worki ze smieciami przy mnie, a ja mam aparat i nie mam odwagi zrobic im zdjecia. Porownanie zalosne troche, ale sens trzyma. Rozumiem cie. Oceniam jednak, ze Twoja wrazliwosc jest tutaj olbrzymia przeszkoda i to chcialem napisac. Wieksi twardziele od ciebie konczyli w szpitalach dla nerwowo chorych itd. Sam wiesz to lepiej niz ja.
    Co do rezty, to niech obraz sam sie broni. Bede jak zwykle czekal z niecierpliwoscia na kolejne Twoje prace z Syrii, chociaz wolalbym nie zegnac sie zToba pod klatka przy kolejnym Twoim wyjedzie, bo….. Uklony!

  • Piotr. Ja się nawet cieszę, że odebrałeś to jako stronniczość, de facto rebelianci są stroną z którą pracowałem, a tu nagle potępiając zbrodnie rządowe potępiam jeszcze jawnie i to w 4 oczy zbrodnie części rebeliantów do których powinienem pewnie czuć bezkrytyczną sympatię. Jeśli chodzi o dylematy o których mówisz, cóż, po prostu jesteśmy w tym samym miejscu. Intuicyjnie ważymy rezultaty naszych działań.To jeszcze nie jest kwestia odwagi. Jeśli idzie o BHP “głowy”, myślę, że zawsze trzeba zapłacić jakiegoś obola. Po koleżeńsku…dzięki za dobre słowa, tak je odczytuję. Ukłony Piotr!

  • Czy może być coś uczciwszego, bardziej obiektywnego i jeszcze bardziej szanującego temat zdjęć niż uczciwe stawianie sprawy, szczera rozmowa i zdjęcie palca ze spustu migawki?

    Pozwoliłem sobie nie zgodziś się z treścią wpisu szerzej na własnym poletku:
    http://wp.me/p2MW7P-ZO

    Generalnie, w telegraficznym skrócie, amatorem jest ten co używa BW, zarabia mało, jest ideowy i nie daje krwi na zlecenie?

fotopropaganda blog o dobrej fotografii