fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Tabula rasa

Nawet nie wiecie jakbym chciał móc zresetować sobie mózg w warstwie ‘fotografia’. Te wszystkie zdjęcia, albumy, książki, kalki… to wszystko za każdym razem wpływa na moment, w którym mam nacisnąć migawkę. Obciążenie tym, co już zostało zrobione, co jest po prostu kopią kopii w moim wykonaniu, całkowicie mnie demobilizuje i demotywuje.

Efektem jest to, że nie naciskam tej cholernej migawki. Nie naciskam, bo przecież to już było. Nic odkrywczego nie robię. Właściwie kalam własne gniazdo, próbując naśladować kogoś znanego. Zapewne jest to dylemat znany od lat i Ameryki nie odkrywam, ale kurcze co z tego – mam problem.

Z zawiścią, graniczącą z nienawiścią, patrzę na wszystkich tych młodych wilczków, którzy bez żadnej żenady robią to, co ja robiłem lat temu naście i nie mają z tym żadnych problemów. Nie rozgryzają każdego kadru z linijką w ręku, nie zastanawiają się czy to ujęcie jest powieleniem pięciu innych autorów. Bezstresowo robią swoje. I bardzo dobrze! Ja nie umiem :(

Za cholerę nie mogę się od dobrych 2 lat pozbyć się siedzącego na ramieniu diabła, który szepcze mi do ucha: “Iczek, daruj sobie, przecież robiłeś już gościa w kapeluszu.”, “Po co się tak napalasz, skoro taki sam kadr zrobił już lat temu 20 Avedon, i tak go nie dogonisz”. I tak w kółko…

Zaczynam popadać w paranoję. Podchodzę do kadru z selekcją negatywną. A to skutkuje brakiem pomysłów. No bo jak tutaj zrobić nowe zdjęcia żołnierza skoro takich portretów w głowie mam kilkanaście.

Albo z innej beczki. Mam czapkę uszatkę. Taką fajną, wielką. Od roku szukam modela, który by mi pasował (może być modelka) do tej czapki. Nawet znalazłem. Ale jak jąłem się zastanawiać jak to zrobić, to  nie mogłem się odczepić od zdjęcia, które po prostu zdeklasuje każdą czapkę uszatkę w moim wydaniu i wcale nie chodzi o modela w wypadku Annie, chociaż i tak przygniata :)

I tak dalej, i tak dalej…

Gdzie nacisnąć, aby się zresetować?

Być może narzekam za mocno, bo w kwestii innych rodzajów fotografii może być jeszcze gorzej. Np. street. Ci to mają w ogóle już przesrane. Każdy ma odbicia w oknie. W lustrze. W kałuży. W wodzie. W kieliszku. Każdy ma osoby odchodzące od siebie, osoby schodzące się w środek kadru. Każdy ma cień na ścianie, na parapecie, na chodniku. Każdy ma rozmyty rower, szprychy. Każdy ma skaczące dzieci z balonami. Normalnie koszmar… współczuję streetowcom. Chyba bardziej niż sobie.

Czy Wy streetowcy się jakoś resetujecie!?

Pomóżcie…

15 komentarzy

  • Ja po prostu skupiam się na miejscu, a nie na tym czy ktoś coś podobnie przedstawił, bo co z tego ze podobnie jak to było całkiem inne miejsce. Owszem są charakterystyczne i wyświechtane klasyki, no ale tych raczej łatwo uniknąć. Myślę ze podobnie jest z portretem – wg mnie każdy jest inny bo przedstawia inną osobę. Ciezko zrobić odkrywczy i prosty portret w studio jesli pominie się samego portretowanego. Ale chyba wlasnie po to się robi je w studio bez tła zeby podkreslić ze to portet czyli konkretna osoba – a ta zawsze bedzie czymś nowym i odkrywczym. No chyba ze bedzie się w kółko robiło zdjecia tej samej osobie lub takiej ktorą obfotografowali wszyscy inni :)

  • Iczku, a po co się resetować? A nie można trochę pograć tymi kliszami? Skoro ktoś już to zrobił, to może by tak się do niego odwołać, zaprzeczyć, dodać, odjąć. Nie wiem.

    W literaturze zowie się to intertektualnością. Pisarze masowo zrzynają z siebie i nawiązują. Eco pisze książki, które są jedną wielką bibliografią literatury światowej. I co? I nic, wszyscy mają go za erudytę, a czytelnik jest z siebie dumy, gdy jakiś kryptocytat odkryje.

  • fotografuje ludzi i kazdy, ale to kazdy jest wart nacisniecia spustu migawki bo nic dwa razy sie nie zdarza

  • Lilly – ale tutaj nie chodzi o to, ze ja nie widzę potencjału w moich modelach. Źle to odczytałaś. Chodzi o to, jak ja ich pokażę. Ja stwarzam fotografię. Nie jestem dokumentalista. Ja muszę coś wykrzesać. Tak to czuję. Branie się za sesję bez pomysłu to dla mnie żenada. Chodzi właśnie o to, że nie mogę pozbyć się wrażenia, że wszystko co wymyślam już było. I…. nie robię.

  • mój reset to (a uwielbiam street) :
    – generalnie brak czasu na fotografię (jak już się wyrwię to radocha na maksa)
    – lubię trzask migawki (naprawdę)
    – skoro nie przeskoczę moich mistrzów (a czy w ogóle muszę? ), to może potraktować fotografię jako przyjemmość tworzenia dla niej samej, tak wręcz egoistycznie
    – gdy się zdarzy brak weny – a niestety tak bywa – rzecz dość frustrująca gdy się już wyjdzie na ulicę – po prostu siadam i słucham muzyki lub po prostu robię sobie spacer
    – gdy brak weny przebiera dojmująco długi okres czasu, wtedy zabieram się za zaległe lektury, a później oglądam (po raz kolejny z rzędu) 4 i 5 odcinek dokumentu “Geniusz zaklęty w zdjęciach” i po raz tysięczny biorę do ręki album Tony Ray Jonesa

    Swego czasu nie mogłem fotografować przez miesiąc, paskudny, długi miesiąc, a ja widziałem co rusz znakomite kadry, takie zwykłe, niemalże oklepane, ale w swej prostocie piękne. Gdy już wziąłem do ręki aparat, poczułem się wspaniale….

  • Żóć to !
    Czy to spełnienie w słowie pisanym i artyzm ?
    Cholera obawiam się, że tak to już zostało napisane… ;-)

  • Piotrze, dzień urodzin to świetna okazja, żeby zadać sobie kilka trudnych pytań… Najważniejsze to po co robić coś czego nie musisz robić, ale podobno chcesz, ale nie możesz bo już ktoś to zrobił? :-)
    Rzuć to w cholerę, zajmij się życiem, bo ono w końcu jest najważniejsze. Jak mawia mój znajomy, wchodzisz w wiek w którym erekcja nie jest już czymś oczywistym, i warto wykorzystywać to na maksa :-)
    Z okazji urodzin i nie tylko – Szczęścia Iczku!

  • A jak już musisz robić zdjęcia, to nie myśl, tylko rób. W portrecie fotografie nie mają znaczenia, ważne są chwile i skala emocji w jakiej jesteś z modelem. To ta emocja potem robi prawdziwy portret.

  • a co tak dobrego jest w fotografii pierwszej, autora Timothy Greenfield-Sanders’a? Ani kompozycyjnie, ani w warstwie artystycznej sie nie wyroznia. Jedynie osoba ciekawa oraz technicznie, bo ma dobry aparat…

  • Janis – nic szczególnego, ot dobrze, poprawnie naswietlone zdjecie charakterystycznego człowieka. Ważne, że to już było :)

  • ano właśnie, było. Tylko to, ale może i ‘aż tyle’. To istotny punkt, dlatego tak rzadko przeglądam zdjęcia w internecie. Bo aż chce się powiedzieć ‘wszystko już było’ i następuje blokada umysłu, głównie sfery twórczej.
    Aczkolwiek porównując omawiane pierwsze zdjęcie do prac pana Wintersa mam odczucie jakbym brnął między fotograficzną szarością, a niebem. Bardzo lubię jego portrety, choć pewnie niejeden profesor by zanegował jego kompozycje.

  • Dla autora bloga jest jedna rada, nie porównywać się, nie przeżywać tylko robić zdjęcia….

    Kompozycja, forma, to tylko część wartości fotografii. Może dodaj do swoich zdjęć szczyptę dokumentalnej przyprawy, a wszystko wróci do normy.

    Wiele zdjęć, które przeszły do historii, są w warstwie formalnej zwyczajne, czasem przeciętne. Wyróżnia je kontekst, opowieść będąca poza kadrem. I to właśnie jest wartością fotografii. Weźmy taką Zofię Chomętowską i wydany niedawno album “Polesie”. Jej zdjęcia nie są czymś nadzwyczajnym estetycznie, ale opowiadają historię świata, którego już nie ma. I to właśnie elektryzuje.

fotopropaganda blog o dobrej fotografii