fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Dobra lokata

Ostatnio dość sporo pisaliście o czytaniu o fotografii. Również o oglądaniu fotografii. Temat ilości zdjęć, które codziennie oglądacie i które trafiają do Was w formie papierowej czy też elektronicznej wraca jak bumerang. Najpopularniejszy portal społecznościowy opublikował statystyki swoje w związku z wejściem na giełdę i doczytałem się tam, że każdej sekundy trafia na jego serwery 3000 zdjęć umieszczonych przez użytkowników. Innymi słowy, gdy skończycie czytać ten post, w sieci, tylko w tym jednym miejscu, pojawi się ok. 100.000  jotpegów. Wow. Przez ostatnie dwa lata zrobiłem pewnie ze 2000 zdjęć. Poważnie. Policzyłem to sobie. Brałem pod uwagę nawet fotki rodzinne trzaskane cyfrą :)

Jeden rok to 31 556 926 sekund (jeśli nie przestępny). Czy ma ktoś kalkulator, który zmieści wynik, gdybym policzył ilość fotek dla tego portalu społecznościowego w dwa lata ?:)

Po co ja się tym zajmuję? Ano czasami siadam w kącie pokoju i przygniata mnie sama myśl w jakim świecie żyję. W jakim świecie robię fotografię i jaki sens ma jej dalsze robienie. To trochę jak z zastanawianiem się, jak to możliwe, że ruszam ręką, a mój mózg w tym czasie obrabia miliardy innych obliczeń. Wiecie, takie zatrważające wchodzenie w detale. Odechciewa się wszystkiego. Wtedy jednak zazwyczaj następuje fajnie odbicie. W moim wypadku była to dzisiaj wizyta na poczcie. Wiecie, taki budynek z żółtym logo z trąbką-sygnałówką. Trzy okienka. Dwa zamknięte, jedna pani. Za jej plecami kręcą się 4 panie. Kolejka na pół pomieszczenia. Żadna nie siądzie do oflagowanych karteczkami zamkniętych okienek. Po 30 minutach (czyli 1.800 sekundach, czyli 5.400.000 zdjęciach na FB) podaję karteczkę z ręcznie na mrozie wyrytymi danymi, że dostałem “pakiet” z zagranicy.

Po kolejnych 7 minutach poszukiwań (czyli 1.260.000 zdjęciach) dostaję worek z UK. W worku tym jest wielka koperta. A w wielkiej kopercie jest album.

Cudownie wydany, w sztywnej oprawie, pięknie złamany album Tima Mantoaniego “Behind Photographs”. I tak sobie myślę, że oglądając dzisiaj wieczorem ten album w tym samym kącie pokoju, w którym rano zwalił się na mnie ten cały świat (:), poświecę zapewne cudowne 45 minut (czyli 8.100.000 zdjęć) na kontemplacje tych wykonanych własnymi rękami, dotkniętych palcami fotografa polaroidów z aparatu Polaroid 20×24 i będę szczęśliwy. Jako fotograf. Że nadal są ludzie co wolą to.

Album kupiłem za 35 funtów. Szedł do mnie 4 dni czyli 1.036.800.000 zdjęć temu.

 

PS

Jeśli czyta to jakiś matematyk, to proszę nie zwracać mi uwagi na ew. błędy w obliczeniach. Liczby powyżej 1000 są dla mnie abstrakcyjne i nie mam pojęcia jak można  je liczyć.

11 komentarzy

  • Iczku, jesteś bardziej elitarny od swojego mistrza. Tim ma na fejsie ponad 100 zdjęć. Tylko w galerii. I wszystkie w jotpegach:)

    Martwię się o Ciebie. Ten zły świat tak szybko ucieka.

  • Zasmucę Cie jeszcze bardziej. Te zdjęcia w albumie też zostały zeskanowane na potrzeby druku. Czy to zmienia coś w meritum mojego posta? Czy ja chcę czytać Pana Tadeusza w oryginale? Czy ja o tym piszę? Nie, ale Ty tego już nie raczysz zauważyć… cóż… niech ucieka ten Twój świat – oby jak najprędzej… :)

  • W dwa lata daje na wynik 189 341 556 000 zdjęć na FB.
    Zabawne wygląda jak numer na jakąś infolinie :)

  • Ja na ten przyklad w tym roku kupilem cos kolo 12 mniejszych czy wiekszych albumow. I dobrze mi z tym ;) Natomiast martwi mnie, ze robie za malo zdjec.

  • A ja na swoim fotoblogu opublikowałem na dziś od czerwca 2007 roku dokładnie 6 896 zdjęć. Ile zdjęć w ogóle zrobiłem, nie wiem, bo nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Moim zdaniem cyfryzacja fotografii (i filmu, i dźwięku, i książek, i wszystkiego innego też), to dobrodziejstwo współczesnych czasów. Pod względem artystycznym jest to jeden wielki śmietnik, ale za to pod względem socjologiczno-historycznym, przecudowny album-materiał dokumentalny.
    A tak przy okazji, to, co mnie zastanawia, to częstotliwość narzekań na “nadprodukcję”. Jeśli spojrzeć na wzrost produkcji w innych dziedzinach, to tam także jest on zauważalny. I choć także pisząc o filmie, muzyce czy literaturze, czasem gdzieś tam się wspomina o zbyt dużej ilości powstających “dzieł”, o tyle w fotografii widzę, że ten temat poruszany jest co i rusz. Chyba jeszcze nie dorobiliśmy się tak skutecznych sposobów recenzji/odsiewania gniotów z obiegu jak to ma miejsce gdzie indziej.

  • Ta, album-material dokumentalny, ktory za 10 lat przestanie istniec, kiedy ludziom w kompach padna dyski twarde, a zarchiwizowane plyty dvd/br przestana dzialac…

  • Kiedyś spora część społeczeństwa nie potrafiła pisać. Były czasy gdy papier był drogi, były czasy gdy nie było onetów i ludzie z ich komentarzami. Teraz zalewa nas słowo pisane. Czy znacie pisarzy, którym to przeszkadza?
    Tak jak komentarz na facebooku to nie to samo co felieton w gazecie, a napis na murze to nie to samo co powieść, tak samo zdjęcie zdjęciu nierówne.

  • Nie wiem dlaczego, ale te wszystkie porównania i odniesienia do sytuacji “analogicznych” z przeszłości jakoś do mnie nie trafiają. Porównanie miliardów zdjeć do papieru z epoki druku Gutenberga czy napisów na murach ma się moim zdaniem słabo do tego, czego świadkami jesteśmy teraz. Obawiam sie, że nie ma w historii cywilizacji odpowiedniej analogii. A przynajmniej mnie one nie przekonują.

  • Co masz na myśli mówiąc “Pana Tadeusza w oryginale”???

  • Milosz W. dvd to nawet dziś jest już przeszłość, ale za to dyski coraz rzadziej nawalają, podobnie serwery ze zdjęciami. W wielu przypadkach co ciekawsze zdjęcia trafiają do różnych ludzi (rodziny, przyjaciół, itp.). W miarę powstawania (i spadania cen) nowych rodzajów nośników, sporo danych będzie kopiowanych na nie. Wiele zdjęć może zostać zwyczajnie skasowanych przez użytkowników, ale materiału i tak zostanie wystarczająco dużo, żeby archeologowie dokopali się do niego bez problemu.

  • Iczku, po prostu robisz założenie, że fotografia jest czymś wyjątkowym, a to wcale nie jest takie oczywiste.
    Możliwe, że to po prosu kolejny sposób na komunikowanie się i wyrażenie różnych treści i emocji.

fotopropaganda blog o dobrej fotografii