fotopropaganda blog o dobrej fotografii

to travel or not to travel

Dzisiaj z serii co mnie dziwi coś , co jak zwykle u mnie tylko lekko związane jest z fotografią, ale wprawia mnie w zdumienie.

Oto, jak wszyscy wiecie, istnieje coś takiego jak fotografia podróżnicza. Polega to na tym, że podróżując robisz zdjęcia. Podróżowanie od zawsze związane jest z geografią. A geografia uczy nas, że na ziemi są różne strefy klimatyczne. Generalnie ktoś, kto ma podstawowe wykształcenie, o tym wie. Strefy są ciepłe i są też zimne. Z mniejszą lub większa ilością opadów itp. Weźmy na ten przykład jakiś tam pierwszy lepszy rejon… no powiedzmy… tak ad hoc Sri Lanka :) Wiadomo ogólnie, ze tam jest ciepło. Jest ciepło i pada lub ciepło i nie pada.

No wiec, ponieważ zostałem niejako “zmuszony” (jestem bowiem klasycznym domatorem-atelieforem) do odbycia podroży w podobny do Sri Lani rejon, a tak dokładnie to właśnie tam, to jąłem analizować sprawę pod kątem fotograficznym. Pierwsza sprawa to… koszula i spodnie. Komfort pracy fotografa sprzyja bowiem ponoć jakości zdjęć. Udałem się więc do wysoce wyspecjalizowanych sklepów, które sprzedają produkty kryjące się za dziwnymi słowami-kodami typu: sralatex, sralpinus itd. Jednym słowem – sklepu dla podróżników z profesjonalną odzieżą. I cóż się tam okazało. Okazało się oto, że w Trójmieście nie jestem w stanie w tych sklepach kupić żadnej markowej koszuli, która pozwoli mi poruszać się po rejonie Oceanu Indyjskiego bez strumieni potu na karku. Dlaczego?

– Proszę Pana! Jest zima, a zimą….? No…? – zwróciła się do mnie młodziutka ekspedientka, łyskając wysoko zaczesanym czołem i unosząc wydepilowane brwi..

– Yyyy… jest zimno!? – poczułem się w obowiązku dokończyć.

– I jeździ się na naaaartach – zaakcentowała obniżeniem tonu sprzedawczyni.

No pięknie. Zima jest zima i jest zimno. Tak więc niestety nie mogę w Trójmieście kupić bawełnianej koszuli dobrej marki zajmującej się podróżnikami, bo w Polsce jest zima. Bosko! Schodziłem pół miasta. Zero szans. Tak więc już na etapie przygotowywania się do podróży fotograficznej rzucane mi są w polskiej kulturze kłody logistyczne pod nogi. A potem dziwimy się, że nie ma u nas żadnych dobrych wystaw. Jak taki spocony fotograf w polskiej koszuli z Reserved ma zrobić dobre zdjęcie?! Na dodatek, akurat w Gdyni rusza festiwal “Kolosy” w niedzielę, gdzie spotykają się podróżnicy i pokazują swoje relację. Muszę tam iść z pikietą.

A tak trochę poważniej, to ponieważ nie wyściubiam nosa przez drzwi domu, jestem w kropce. Co wziąć? Wielki, średni? Może średni i mały. A może wielki i mały? 15 filmów średniego, czy 45? Po prostu śmiech mnie pusty ogarnia jak się miotam… :) Wertuje te widoczki i portrety z Indii i okolic i myślę, że wszystko już zostało zrobione… :(

15 komentarzy

  • Nie wszystko…
    Jeżdżę tam regularnie i za każdym razem czuję niedosyt – Indie wraz z przyległościami są nieskończoną kopalnią tematów. Od zwykłej ulicy po endemiczne sporty.

  • Spędziłem trochę czasu na Sri Lance. Iczku, gdybyś chciał o coś wypytać, to śmiało pchaj maila… Piękne miejsce, ale wymagające ;)

  • Pojechać bez ubrań, kupić tam co noszą miejscowi. Sprawdzone w lokalnych warunkach i pewnie tańsze :)

  • Z ciuchami to prawda. Kupowanie “ekstremalnych” ubrań to pomyłka – ze względu na ich kosmiczny wygląd. Bawełna sprzedawana w Europie jest zdecydowanie grubsza niż ta z Indii. Jedyne na czym nie warto oszczędzać to obuwie.
    A na pierwszy wyjazd w tamte rejony polecam jak najmniej sprzętu. Gdy nie jest się “zafokusowanym” na konkretny temat, to noszenie kilogramów sprzętu może obrzydzić cały wyjazd. Moim zdaniem mały i lekki średni są w sam raz.

  • Poczytaj przede wszystkim. Polecam zwłaszcza “Ryba-skorpion” Bouviera. Filmów weź tyle, ile uniesiesz. Na miejscu raczej nie dokupisz.

  • po co to wozic tyle i nosic… nie po to mamy technologie i ajfony ;) Bierz przyklad z innych ;)

    A serio, to pamietaj, prawdziwi twardziele zawsze nosza w kieszeni 4×5″ ;)

  • W gwoli informacji.
    Filmy bierz do podręcznego bagażu a nie do głównego. Tak dla bezpieczeństwa filmów. Po prostu przy głównych bagażach używaja mocniejszych skanerów

  • Nie bądź mięczak, zabierz kamerę 18×24 i płyty szklane.
    Nie daj sie tej paskudnej nowoczesności. Nie zabieraj też skarpetek tylko onuce, a zamiast telefonu zabierz podręczną klatkę i dwa gołębie. Dasz radę Iczeku ! ;)
    pozdrawiam P

  • Paweł – jest tylko jeden powód dla którego nie biorę kolodionu. I mówię to poważnie, bo logistycznie jestem przygotowany… :)
    A mianowicie…. XXI wiek. Fendon podróżował w czasach, w których nikt nie musiał rozbierać się na lotnisku czy przy kei…. :) Ja muszę i do tego nie mogę zabrać żadnej chemii ze sobą…
    Wyoboraź sobie mnie na Okęciu z azotanem srebra i tiosiarczanem w torebkach.. :)
    Alarm terrorystyczny gwarantowany :)

  • “Chociaż dotychczas korzystałem z przywilejów w porównaniu z mymi towarzyszami, byłem jednak zatroskany z powodu pewnego zagadnienia, które trzeba tu poruszyć, gdyż napisanie tej książki zależało od jego rozwiązania, przy czym, jak się okaże, nie obeszło się bez trudności. Jako całą moją fortunę wiozłem kufer wypełniony dokumentami moich wypraw: kartoteki lingwistyczne i technologiczne, dziennik podróży, notatki sporządzane w terenie, mapy, plany i filmy – tysiące arkuszy, karteczek i klisz. Zbiór tak podejrzany przebył linię demarkacyjną za cenę poważnego ryzyka dla przewoźnika, który się tego podjął. Z przejęcia, jakiego doznaliśmy w Martynice, wywnioskowałem, że nie mogę pozwolić celnikom, policji ani II Oddziałowi Admiralicji nawet rzucić na to okiem, gdyż niewątpliwie wydałoby im się, że mają przed sobą szyfrowane instrukcje, jeżeli chodzi o słowniki tubylcze, oraz zestawienia zgrupowań wojskowych lub plany inwazji, jeżeli chodzi o mapy, schematy i zdjęcia. Zdecydowałem się zadeklarować, że kufer jedzie tranzytem, powędrował więc zaplombowany do magazynu celnego.”

    Claude Levi-Strauss, Smutek tropików, Wydawnictwo Opus, Łódź 1992, s. 25-26

    ;-)))

  • ha! pamiętam jak razu pewnego trafił do apteki w której pracowałem dżentelmen, narzekający na niemożność kupienia w styczniu kremu przeciwsłonecznego o wartości filtra 60 SPF. to że w prawie całym Sączu takiego kremu nie było, mnie nie dziwiło zasadniczo. bardziej mnie zdziwiło, że żaden z aptekarzy nie skojarzył, że w styczniu można pojechać, tak jak ów jegomość, na narty na lodowiec, gdzie bez filtra ani rusz.

    a specjalistyczne koszule można kupić tu: http://www.wccollection.com/#/kategoria/130/koszule-egzotyczne z taką koszulą można chodzić boso, niczym pan Wojciech.

fotopropaganda blog o dobrej fotografii