fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Po prostu portret

Nie mogę się na te zdjęcia napatrzyć. W “Yours” na ścianie wyglądały jeszcze lepiej, ale i tak nie znam obecnie fotografa portrecisty, który umiałby zrobić takie zdjęcia. I pomyśleć, że to po prostu pstryki w areszcie… Koszmar, bo zdaje sobie człowiek sprawę ze swoich ograniczeń. Z tego, że myśli więcej niż warto i że to najczęściej prowadzi do kiczu, tandety i powierzchownego lizania tematu. A tutaj…!? Samo mięso!

Szczere. Proste. Naświetlone tak, ze 80% współczesnych cyfrowiczów nie jest w stanie tak złapać światła swoimi super procesorami w swoich super aparatach za 30.000zł :)

Wróciłem dzisiaj do tych zdjęć, bo kolega podesłał linkę. I tak z nizin swojej pracy w studio, myślę coraz intensywniej o zmianie zainteresowań. “Czego Bozia nie dała, tego sam nie nastukasz” – mawia mój znajomy artysta, który traktuje swoje dzieła, jako wynik przypadkowego poruszania dłońmi i dłutem z góry na dół i na boki.

Czego nie widzisz oczami, tego nie sfotografujesz – chciałoby się parafrazować.

Jasne, zaraz napiszecie, że przesadzam, bo przecież żaden z tych fotografów nie zakładał, że robi sztukę. Że dopiero teraz zaczyna się odnajdywać w tych portretach coś, czego de facto wcale w nich nie miało być. I że takie gadanie, to dorabianie ideologii do fotek, które powstały w wyniku zwykłej potrzeby formalnej.

No… coś w tym jest. Ale czy zawsze dzieła powstają po głębszym zastanowieniu się? Guzik. Ja mam wrażenie, że o powstaniu dzieła decyduje zupełnie co innego niż świadomość twórcy. Raczej jakiś pierwiastek magiczny, który w danej chwili zachodzi w reakcję z miejscem, czasem, przestrzenią i naszą rolą, jako maszyny wytwarzającą. Ktoś do cholery musi po prostu trzymać ten aparat! I do tego ogranicza się nasza rola, jako twórców dzieła. Do trzymania dłuta, pędzla, aparatu. Reszta to już głęboko niezrozumiała koniunkcja talentu, daru, metafizyki, błysku geniuszu.

Uciekam więc przed tworzeniem fotografii. Przestaje coraz częściej planować sesje. Mam wrażenie, że moje najlepsze zdjęcia ( w moim odczuciu najlepsze) powstały zupełnie bez zastanowienia. Bez głębszej refleksji. Że złożyło się na nie wszystko, poza moim przemyśleniem! Może tak jest wyłącznie w fotografii ludzi?! Nie wiem. Ale czym dłużej planuje, czym więcej zaprzęgam do pracy ludzi, tym dalej odchodzę od powyższych czystych kadrów.  A portret to przecież coś czego nie ma. Coś pomiędzy aparatem a modelem.

Życzę Wam takich portretów.

Portretów z przebłyskiem. Z glancem!

PS

Dodam jedynie, że na wszelki wypadek, stosuję w studio zasady opracowane przez Witkacego, w tym szczególnie:

“… § 3. Wykluczona absolutnie jest wszelka krytyka ze strony klienta. Portret może się klientowi nie podobać, ale firma nie może dopuścić do najskromniejszych nawet uwag, bez swego specjalnego upoważnienia. Gdyby firma pozwoliła sobie na ten luksus: wysłuchiwania zdań klientów, musiałaby już dawno zwariować. Na ten paragraf kładziemy specjalny nacisk, bo najtrudniej jest wstrzymać klienta od zupełnie zbytecznych wypowiedzeń się….”

4 komentarze

  • Cudowne.
    A, widziałeś Piotrze zdjęcia Witkacego z 4×5″ ?
    Jest taki album “Przeciw nicości”, z fotografiami na całą stronę, piękny :-)

  • Paniedzieju, to chyba nie do konca tak. Oczywiscie te zdjecia sa piekne, ale… No wlasnie – jesli chodzi o zaslugi fotografa, to rzeczywiscie zlapal ladne swiatlo. Ale co wiecej? To troche tak jak z ogladaniem zdjec z afryki ze stara murzynka z cyckami do pasa. Zawsze ciekawie to wyglada, ale chyba jedynie dzieki egzotyce takiej sceny dla przecietnego Polaka. Tak samo tutaj wplyw na odbior ma niepowtarzalny stroj ludzi, tak autentyczny, ze az nie do podrobienia. Do tego dochodzi niecodzienny wyglad negatywow szklanych, te wszystkie niedoskonalosci tych szybek. Do tego kwestia wieku tych szyb, po prostu naturalne postarzanie materialu – bo napewno negatywy wyblakly, miejscowo wyplowialy etc. To wszystko daje tak niecodzienny wyglad, ze wydaje sie to nie do zrobienia dzisiaj. Ale przeciez nie wiesz jak beda wygladaly Twoje negatywy czy szyby za 100 lat… moze ktos to odkopie i nagle dostanie olsnienia, jak to cudnie kiedys ludzie fotografowali? :) Fakt ze w taki szok chyba najczesciej wpada sie ogladajac zdjecia dokumentacyjne, a nie fotografie kreatywna, czy tam wszelkie formy inscenizacji… no ale kto to wie, co bedzie pozniej ;)

  • Jakby w nawiązaniu do Twojego postu w ostatnim Przekroju Kuba Dąbrowski napisał o innym mugshocie – portrecie niedoszłego zabójcy sekretarza stanu Williama Sewarda (i uczestniku spisku przeciwko Abrahamowi Lincolnowi) Lewisa Paine’a autorstwa Alexandra Gardnera. Historia zdjęcia pod tym linkiem:
    http://pictureyear.blogspot.com/2008/05/first-mugshot.html

fotopropaganda blog o dobrej fotografii