fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Matiz a'la Volvo

Mój RSS zabłyszczał grubą czcionką. Kliknąłem na adres bloga. Piękny polaroid. Oczywiście, że to nie polaroid. To iPhone. Fotografię zrobił fotograf. Bawi się tym od kilku dni. Aparatu analogowego do ręki nie bierze. Po co? Czy jesteście w stanie odróżnić skan z prawdziwego Polaroid od tego cudaka? Nie jesteście. Czyż te fotki nie są urocze? Są! Więc co więcej trzeba?

Ba! Koleżanka zaczęła robić zdjęcia iPhone tylko dlatego, że ma on funkcje polaroid. Wcześniej fotografia dla niej nie istniała, odkąd ma możliwość cykania telefonem i od razu wpisania tego w plugin polaroid, wpadła. Jak śliweczka przysłowiowa… i co? Czy to źle? Nie! – to cudownie, mamy kolejnego zapalonego fotografa. A czy fakt, iż jej zdjęcia są od razu przetwarzane przez program komputerowy, to czyni z niej kogoś gorszego od użytkownika Hassalblada?Co więc jest do jasnej cholery złego w używaniu programów do poprawiania i sztucznego robienia zdjęć? Wartość estetyczną, którą dodaje iPhone Polaroid Plugin czyni z każdej praktycznie fotki, coś wartego zachowania na dysku. Lat temu 40-50 technika polaroid nie była uznawana za słabą technicznie i nie była “urocza” tylko dlatego, że kolory były sprane. Polaroid to był szczyt techniki kolorowej swego czasu. Obraz i efekty uznawano za idealne. Wiele lat później wszystko się zmieniło, a cyfrowa era przenicowała świadomość jakości i łatwości jej uzyskania wśród fotografów. W 1970 roku nikt nie podniecałby się każdą fotką robioną iPhonem… to byłaby norma. Przecież w każdym domu były takie zdjęcia i robienie kwiatków, stóp, toalety, talerza z jedzeniem polaroidem, co najwyżej spotkałoby się z drwiną i pukaniem w czoło. Tymczasem w roku 2010 niedoskonały obraz polaroid staje się wyznacznikiem artyzmu i talentu fotograficznego. Czy na pewno?

Za każdym razem, gdy widzę efekt pracy oprogramowanie firmy “z jabłuszkiem”, to myślę o jednej, jedynej rzeczy…. jak to zdjęcie wyglądało zanim soft przemielił je i wyzuł prawdę zapisaną na matrycy? I od razu mi lepiej. Wiem, takie to prymitywne, ale cóż… małe radości cieszą najbardziej.

Co zostanie w roku 2030 z idei polaroid? Myślę, że tylko jedna jedyna rzecz. A samo słowo JEDNA urasta do rangi kultu… bo jedyną rzeczą, która zostanie będzie unikalność prawdziwego Polaroid. To, że właściciel odbitki Polaroid będzie zawsze wiedział, ze posiada jedyny oryginał, niepowtarzalny unikat. Oczywiście, poza nim i poza jego świadomością – to nic nie zmieni. Absolutnie nic. Ale jakoś tak lepiej się czuję, patrząc na złożone w albumie prawdziwe polaroidy. Zachodzące mglą kolory, poszarzałe kartoniki usztywniające.  Sentymentalizm nie jest popularny, ale chyba jestem straszliwie sentymentalnym pajacem.

Dlatego może nie przemawia do mnie zaklejanie logo Daewoo Matiza znaczkiem Volvo, tylko dlatego że mam to za friko. Nadal jeżdżę Matizem, tyle tylko, że z daleka tego nie widać.

fot.: Dariusz Gdaniec

27 komentarzy

  • Paradoksów ciąg dalszy…Cyfryzacja obrazu oznacza jego bezgraniczne umasowienie i taniość. Jednocześnie (głównie dzięki mass mediom) każdy pragnie (i może) przez chwilę być artystą. A zatem anonimowość i potop obrazu kontra nasza indywidualność. Jak ją podkreślić, wyróżnić, zaznaczyć? Może kupię sobie holgę/lomo/pinhola lub nawet iphona? (obowiązkowy gadżet środowiskowy w stolicy).
    I tak to produkujemy miliony autorskich fotek używając modnych narzędzi. Powstają nowe galerie, fora, blogi…..
    Ja już pomału przestaje w tą całą cyber-zabawę wierzyć:) Świat to jedna wielka sinusoida, więc powrót do świata materii jest kwestią (odległego) czasu.

  • No dobrze, ale co z tego wynika? Że bardziej interesuje Cię urządzenie niż sam obraz? Że może masz trudność z akceptowaniem faktu pojawiania się nowych narzędzi fotograficznych, które masowo zastępują dotychczasowe? Że irytuje Cię fakt masowości fotografowania. Bo trudniej przebić się z własnym unikalnym komunikatem twórczym a świat zalewa fotograficzna tandeta? Mniej wierzę w sentymentalizm. Raczej inne potrzeby ducha przychodzą mi do głowy i w dużym stopniu je rozumiem. Sądzę, że ta walka (mówię nie tylko o tym wpisie, ale też szeregu wcześniejszych) nie ma większego sensu dlatego, że – jeśli się zastanowić – jest ona atrakcyjna tylko jako cudaczna donkiszoteria. I nic poza sztucznym sentymentalizmem nie wnosi.

    Za to zwykle milknę, kiedy przemawiasz obrazem.

  • Zabawne Kraftsman, że złożenie “przemawiasz obrazem” zastosowałeś, bo to od razu przypomina mi, że obecnie żadna wystawa fotograficzna w Gdańsku (których jest i tak jak na lekarstwo), nie odbywa się bez bogatego wstępu i opis tego co mam widzieć :) Pisałem kiedyś o tym…
    Tak sobie myślę, że w “przemawiać obrazem” coraz częściej akcent pada na przemawiać. Za to (i tu wracam do meritum tego wpisu), obraz sam w sobie zyskał dzięki np.: takim gadżetom jak iPhone.,… :)
    Paradoksy, paradoksy, jak pisał Hubert.

  • @jarek – w sumie to chyba tak jest z całą tą fotografią obecnie…tyle tego, że wyłuskanie czegoś , co chcesz powiesić na ścianie jest już praktycznie niemożliwe. A nawet jak już to znajdziesz, to okazuje się, że nie da się zrobić wydruku, bo to z Nokii :)

    Skończył się czas, który z sentymentem wspominamy i nie umiemy iść do przodu z duchem młodych wilczków… czas całościowego podejścia do tego, co robimy jako fotografowie. Do projektów na skale większą niż fotki kolejnych kamieniczek i kwiatków.

    Na dodatek, zauważona przez Ciebie maniera, w którą popadamy kojarząc siebie samych z ramolami, którzy nie mogą już znieść widoczków, sami nic nie robiąc, utyskują na cały świat i bezsens wyciągania aparatu…:) – wiedzie nas na całkowite zatracenie w gadulstwie i manieryzmie życiowym.

  • @Kraftsman – jak zwykle piszesz to samo. Jednak tutaj to nie pasuje, bo to nie jest zadne nowe “narzedzie fotograficzne”, tylko aplikacja mobilna, ktory udaje pewną bardzo zamierzchłą technikę. Ja nie widze w tym poscie zadnej walki. Iczek zadaje dobre pytania. Skad popularność tej polafonii? Gdy fotografia ograniczala sie jeszcze do technik tradycyjnych, kazda z nich wnosila specyficzna charakterestyke obrazu – fotograf dobieral technike wedlug potrzeby, narzucajac sobie tym samym obiektywne ograniczenia. Teraz fotograf ma komputer i nieograniczona palete srodkow w zasiegu reki. Jak myslisz, dlaczego mimo to, tak wielu z fotografow woli sobie sciagnac aplikacje na telefon i udawac, ze robi polaroidy?

  • A ja nie lubię Polaroida. Jego przereklamowana nieprzewidywalność, słaba jakość i mdłe kolory po prostu mnie nudzą. Do tego to przeświadczenie, że nie ważne co ale Polaroidem i już jest super. To, że coś istnieje w jednym egzemplarzu nic nie znaczy. Każdy woli mieć w kieszeni masowo produkowane, identyczne banknoty :-) Ale tak serio, fotografuje też dla pieniędzy i z ulgą kiedy tylko mogę robię to cyfrą. Nie podnieca mnie, że potrafię naświetlić diapozytyw 8×10 cala, wiem gdzie go wywołać a potem jak zeskanować. Jeśli tylko taki sam efekt uzyskuję cyfrową matrycą i komputerem, to natychmiast to wybieram. Ważne jest osiągnięcie zamierzonego efektu z mojej strony i zadowolenia klienta z drugiej.

    Fotografuję też dla siebie i robię to wszystkim czym się da, także iPhonem z programem Polarize – zrobiłem nim wiele bardzo osobistych fotografii które wiele dla mnie znaczą. Mentalnie także są jednostkowe, nigdy ich już nie obrabiam, nigdy nie poprawiam to mój osobisty Polaroid, zawsze pod ręką i nigdy nie kończą się w nim ładunki :-)

    Często słyszę, że techniki analogowe to zabawa dla prawdziwych mężczyzn. Wymaga umiejętności, techniki, wiedzy. Przypominam, że fotografia cyfrowa różni się od analogowej jedynie sposobem zapisu, więc nikt ze świadomych fotografów nie jest zwolniony z umiejętności świecenia, znajomości optyki, etc. Jedynie umiejętności obróbki chemicznej są mniej przydatne. Natomiast trzeba się wiele nauczyć o obróbce obrazu i jego drukowaniu.

    A może żeby lekko zmienić wątek, pomyślimy też o walce z GPs-em, czyż nie bardziej szlachetnie błąkać się po drogach i bezdrożach wpatrując się w drukowane mapy?

  • a ja błąkam się po bezdrożach z drukowanymi mapami i fotografuję na kliszy i jest mi z tym dobrze !
    a cyfra w jakiejkolwiek postaci i jej estetyka jest mi zupełnie obojętna a reszta niech sobie robi czym chce jak chce i co chce. howng !

  • Ja tam wbrew popularności cyfry brnę coraz głębiej w analogowa bo..?
    Bo lubię prawdziwość tego co robię, panować nad całym procesem sam, a nieodwrotnie.
    Bo nie ilość, a jakość, nie tylko jakość obrazu co przekazu i estetyka.
    Bo klimat, oczekiwanie, bo… a można by tak godzinami :)
    Dla mnie to czy jest robione na kliszy czy na cyfrze ma znaczenie i niech się dzieje w świecie cyfry co chce ja sobie żyje we własnym świecie:D a obok jajek trzymam klisze:D pozdro

  • Ładne te zdjęcia Darka … gdyby nie technologiczna łatwość z pewnością by ich nie zrobił … A tak może odkryje dla siebie nową przestrzeń … Czy to źle ?
    Pisałem już kiedyś … w zalewie obrazów Dobry Fotograf może wyróżnić się świadomością tego co robi, konsekwencją, odrobiną talentu i pracą, pracą, pracą … Nieważne czy używa hasselka czy iphona – jest tak samo dobry lub tak samo do dupy.
    Nie rejestrować a fotografować!!!
    pozdrawiam Cię Piotrze ;-))

  • Panowie, nie zamieniajcie tej dyskusji w banalne cyfra vs. analog. Nie o tym pisałem. Mam wrażenie, że po dwóch latach pisania przeniosłem także i czytelników na troche wyższy poziom… please! Ten wątek dotyczy troche bardziej zagmatwanych procesów, które zachodzą w obrębie fotografii i medium jako takiego…
    A nawet zdecydowanie głebiej :)

  • To tak samo jak imitacja pliku cyfrowego do dźwięku z winyla, efekt efektem ale świadomość prawdziwości, płyty starannie przechowywany, traktowane z uczuciem. Myślę, że osoba, która odnosi się z uczuciem do tego co robi nie wybierze plugin-a:)

  • A powiedz Iczku tak z ręką na sercu: jeśli kierowca świetnie pojedzie wyścig i wygra to czy ma znaczenie jakim samochodem jechał? Najlepszy samochód nie czyni z ciebie dobrego kierowcy. Świetny samochód pomoże wygrywać tylko świetnemu kierowcy.

  • Niektórzy mówią: “Nie ważne czym, ważne jak”, ale może raczej powinno być: “Nie ważne czym, nie ważne co i nie ważne jak” ;)

    ps:
    Co z tego czy Iphonem i pluginem, czy z 8×10 na statywie i wymęczone przez młodego chemika w ciemni, jeśli na zdjęciu jest kolejny zdechły gołąbek?

  • No widzisz, a ja jakoś widze te różnicę, nawet z tym gołąbkiem. I to zdecydowanie dla mnie podnosi rangę efektu końcowego. Nie oszukujmy się… forma jest bardzo istotna i jest nieodzowną częścią dzieła. Opakowanie gra rolę często dominującą… tak jest z kolodionem, z dagerotypią i innymi gumami… tu chodzi bardziej o technikę, jej złożoność. Często… (słusznie lub nie) treść schodzi na plan dalszy. Ale to jest istotne – jak! I dlatego ja wybieram gołąbek na barycie wymęczony przez chemika, niż ten sam gołąbek walnięty iPhonem i obrobiony w 0.02 s, przez soft.

  • zaraz, czyli chcesz iczku w ostatnim komentarzu powiedziec ze czujesz sie lepszy od innych bo umiesz wywolywac, powiekszac i naswietlac?
    naprawde tak myslisz?

    przeciez to jest tylko sprawa umiejetnosci.
    umiejetnosc wywolywania filmu jest taką samą umiejętnością jak odpowiednie obrobienie pliku RAW w Lightroomie.
    Jedno i drugie mozna latwo schrzanic.

    to ze umiesz wywolac film nie czyni cie lepszym – bo kompletnie nie potrafisz obrabiac zdjec komputerowo.
    to ze umiesz obrabiac zdjecia komputerowo nie czyni cie lepszym – bo kompletnie nie potrafisz wywolywac filmow.

    jedno i drugie to tylko umiejetnosci. nie majace żadnego znaczenia.

    liczą sie tylko ujęcia.

  • Analog – nie wydaje mi sie abym cos takiego napisał i mam problem aby odnieśc się do czegoś, co mówisz, ze napisałem, a nawet nie pomyslalem by to napisac…

    Mysle, ze zagalopowales sie… :)
    Czasami chcemy wrzucic w kogos cos co nam pasuje :)
    I tak wszyscy wiedzą, ze cyfra jest lepsza…

  • “Ale to jest istotne – jak! I dlatego ja wybieram gołąbek na barycie wymęczony przez chemika, niż ten sam gołąbek walnięty iPhonem i obrobiony w 0.02 s, przez soft.”
    jak na moje wyzej wymieniony cytat znaczy ze uwazasz sie za lepszego bo umiesz wywolywac film. ;)

    mi wszystko jedno czy cyfra czy analog. cyfra to tylko naturalna ewolucja sprzetu (pinhole -> klisze -> 35mm -> cyfra -w duzym skrocie).

    tak samo, obrabianie zdjec ewoluowało z czasem, z niemal-niemozliwego-do-dobrego-wykonania i imho zabojczego (stare odczynniki), poprzez c-41, do cyfrowki i drukarki.
    rownie duza sztuka jest zrobic dobrą odbitkę, jak dobry wydruk cyfrowego zdjęcia w takich kolorach w jakich chcemy.

    cyfra jest lepsza z kilku powodów- bo można zrobić nieporuszone zdjecie w takich warunkach oswietleniowych, w jakich nie da się zrobic analogiem, bo nie trzeba się truć podczas wywoływania, i można wywolać w domu bez przeznaczania osobnego pomieszczenia na ciemnię.
    Brak matówki z klinem, i wielgachny korpus dslr FF (tylko leica to obeszła, tylko dzięki dalmierzowi…), brak czulosci plastyki kolorystyki filmów, to istotne wady, ale najpowazniejszą z nich(tzn. brak czulosci filmow) mozna skutecznie zniwelować dzieki apreture,lightroomowi,photoshopowi.

    i caly czas bede sie upieral, ze wazne są tylko ujęcia.

  • :) Pożyjemy, a życie zweryfkuje nasze rozbieżne opinie :)

  • Iczek – ciut wyżej pisałeś
    “Panowie, nie zamieniajcie tej dyskusji w banalne cyfra vs. analog. Nie o tym pisałem. Mam wrażenie, że po dwóch latach pisania przeniosłem także i czytelników na troche wyższy poziom… please! Ten wątek dotyczy troche bardziej zagmatwanych procesów, które zachodzą w obrębie fotografii i medium jako takiego…
    A nawet zdecydowanie głebiej :)”

    więc drogi Iczku, trzymaj się tego i nie wdawaj w tego typu dyskusje przeczącze temu co sam wyzej napisałeś
    pozdrawiam ciepło
    b

  • Mam plan fotografowania, ide do sklepu po klisze. Mila to podroz zawsze jest posrod starych kamienic miasta. Sklep jest maly i cudny a w nim dwie dwudrzwiowe lodowki. Wybieramy ze sprzedawca klisze, gawedzimy, place i wychodze. W drodze powrotnej ogladam wszystkie swoje zakupy, sprawdzam czasy wywolywania itp itd. W domu odpakowuje klisze, laduje do kasetek- uwielbiam ten zapach. Zapach klisz. Przygotowania, umawianie modelek albo po prostu wypad w poszukiwaniu ciekawych osob. Zdjecia. Wywolywanie, oczekiwanie na efekt pracy. Niech juz schna niech schna szybciej. Sa juz sa! Czasami zawod albo zachwyt. Mysle juz o nastepnych zdjeciach.

  • Iczek bardzo lubiłem twojego blogspota, dlaczego? myślę, że cieszyłeś się tam fotografią, trochę oczywiście utyskiwałeś, ale to było “to”, radość z tego że masz dwie ręce i coś nimi robisz, a teraz to meandry, dygresje, dyskusje, płytkie i głębokie problemy, a ja bym wolał żebyś nadal opisywał i pokazywał kolodiony, polaroidy , kolejne zeskanowane fiszki 4×5….., nie pamiętam, żeby Bresson, Atget, Smith czy Doisenau, “filozofowali o fotografii”,, może dlatego że nie było sieci,,, od tego jest pani S.Sontag i nikt tego nie zrobił lepiej

  • “Kochani Komentatorzy,

    Się rodzi w nas wiele rzeczy.
    Rodzi się miłość z pierwszym spojrzeniem – czy wytrzymam.
    Rodzi się strach z pierwszym dzieckiem – czy podołam.
    Rodzi się szaleństwo pasji – czy mam zdolności.

    Wiele się rodzi w czasie naszych lat 20, 30 czy 60. Za każdym razem rodzi się to wszystko w naszej głowie i sercu.

    Tak samo rodzi się w nas każdy kolejny kadr, którego stajemy się ojcem, matką.
    Tak samo zadajemy sobie pytania:
    – czy wytrzymam w pasji
    – czy podołam wyzwaniom
    – czy mam zdolności do fotografowania.
    Tak samo.

    Trzymajcie się swojego czasu i przysłony ustawionej na aparatach Waszych serc, dusz i oczu.
    Trzymajcie się światłocieni Waszych marzeń.
    Trzymajcie się….

    Łączę wyrazy szacunku i wdzięczności za wszelkie komentarze,

    Wasz Iczek.

    Boże Narodzenie, Gdańsk 2008”

    Popieram przedmówcę.Więcej fotografii w fotografii, więcej pasji, mniej intelektu…
    Czytam od początku starego iczka. Jest jak wino-…:)
    http://iczek.blogspot.com/2008/12/zdjecie-roku-mam-i-ja.html

  • Hej Piotrze. Jest i Nokia, jest i Volvo, byla jajecznica i Robert przy niej :). To sa doprawdy jaja ale powiem Ci tylko, ze choc ja tez zgrzeszylem, robiac Nokia oszustwa polaroidowe, to tak mniej wiecej po 3-4 tygodniach temat umiera smiercia naturalna. Jakis odruch kaze o tym zapomniec. Swiadomosc blyskawicznego “przerobienia” banalnego zdjecia z komorki na efekt holgi lub polaroida – odpycha. To chyba dla tego, ze przyjemnosc robienia zdjec jest w przygotowaniu, kadrowaniu, selekcji rzeczywistosci, uwaznym doborze, gdy ma sie zalozmy 12 klatek. To jest polowanie, w skupieniu, czasem natchnieniu. Gdzie przyjemnosc w strzelaniu z CKM-u do stada golebi? Pozdrowienia od jelenia :)

fotopropaganda blog o dobrej fotografii