fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Project Impossible, ale na pewno?

Rodacy! Wy wszyscy kochający ojczyznę Polarodię! Wzywam Was!
Nie pozwólmy by umarło to, co nam tak bliskie. Nie pozwólmy zabrać nam tego, bez czego wielu z nas nie dotknęłoby nigdy aparatów i nie poznałoby fotografii. Nie pozwólmy umrzeć naszej ojczyźnie –  Polarodii. Zmobilizujmy się. Pomóżcie!

Odezwa ukazała się we wszystkich gazetach. Rozsypane ulotki walały się w każdym zakątku miasteczka. Cały naród rozumiał powagę sytuacji. Każdy się bał, a strach wzmagał wolę działania.
W świat ruszyły tysiące kopert, ludzie nawoływali się tam tamami, drukowali koszulki z tekstami patriotycznych pieśni, dzielili się informacjami… walczyli. Wierzyli w sukces, a Ojców Narodów obdarzyli zaufaniem. Dla dobra sprawy, by potem wspólnie żyć w Polarodii.

Radio trąbiło od świtu. Udało się. Odbudowano Polarodię. Naród wrzał. Tłumy wyległy na “Plac SX-70”. Dziękowali Ojcom. Ufano im.
Kolejne dni przyniosły rozczarowanie. Euforia przerodziła się w żal. Polarodia nie była utopią. Nadmuchana idea zwycięstwa pękła wraz z pierwszymi testami nowej rzeczywistości. Ojcowie dali w ręce narodu substytut, mówiąc, że to tak samo piękne i dobre, jak oryginał. To było tylko opakowanie, obudowane ułudną konstrukcją artyzmu. Nowa Polarodia była po prostu kłamstwem. Naród poczuł się oszukany. Zaufał, a otrzymał jedynie drogą namiastkę obietnicy.

Polarodia nigdy nie będzie już taka sama. A idea upadła pod ciężarem ekonomii. Jak to zazwyczaj bywa w dziejach świata.

Zjawisko Polaroid to swoisty fenomen kulturowy. Począwszy od samej idei natychmiastowej fotografii, a skończywszy na ruchu ogólnoświatowym za kontynuacją produkcji tego materiału. Grupa zapaleńców zrobiła coś z niczego można powiedzieć. Udało się im przeciągnąć punkt zwrotny w historii i odwlec na jakiś czas upadek idei Polaroid. Powołali ruch społeczny, ale też zainwestowali pieniądze. A te jak zawsze muszą się zwrócić, bo na wariatów nikt nie trafił.

Pozostaje jednak pytanie… przecież materiały polaroid są produkowane od wielu lat przez koncern Fuji, który robi to w sposób globalny i profesjonalny z zastosowaniem emulsji, które są o niebo bardziej nowoczesne niż te, które Project Impossible zastosował w “nowym” materiale PX. Po co więc to wszystko? Czy samo obudowanie wszystkiego wielkimi słowami o artyzmie, o wyjątkowości akurat tego (!?) materiału nie jest tylko udana kampanią PRowską i marketingową? 24 dolary amerykańskie to dla Amerykanina małe piwo. Za 8 fiszek dostajesz produkt, który (po zdjęciach próbnych) raczej nie zachwyca, ani stabilnością, ani jakością, ani detalem, ani słynnym “kolorem/odcieniem polaroid”. Czyżby więc PI musiał się po prostu zwrócić teraz? Skoro na rynku są nadal produkowane materiały innego koncernu, wygrywające w wyścigu z jakością, to czy samo skierowanie nowego PX do wąskiego grona maniaków akurat marki Polaroid, to wystarczający argument do przedłużania agonii tej idei?

Mam wrażenie, że ktoś chce obudzić trupa. A że w XXI wieku nawet trup musi zrobić na swoje zmartwychwstanie, to i PX jest po prostu kolejnym dzieckiem planowania i strategii. Zobaczymy jakie będą reakcje użytkowników. zobaczymy czy PX stanie się kultowym materiałem do kultowego aparatu, którego ceny zapewne teraz pójdą w górę.

Kiedy Edwin Land pisał do Ansela Adamsa pełen uznania list, w który opisywał swoje wrażenia po zakupie albumu “Portfolio I” i w niespełna rok po ich pierwszym spotkaniu, zakładał już, że to właśnie Adams będzie największym orędownikiem jego nowej techniki. Być może dlatego wraz z listem przesłał mu w prezencie jeden z egzemplarzy swojej kamery prosząc o opinię i uwagi.

Nie cały rok wcześnie, w 1947 zaraz po ogłoszeniu swojego pomysłu na fotografie natychmiastową, Land poszukiwał fotografów, którzy zaświadczą o doniosłości tego pomysłu. Ansel mu uwierzył i przez następne 30 lat był najbardziej znanym testerem i przyjacielem Landa i idei Polaroid.
Co powiedziałby teraz?

Może coś o systemie strefowym…:)?

fotopropaganda blog o dobrej fotografii